19 may 2011
Julka
Dziewczynka na jej kolanach wymachiwała zabawką, śmiała się przy tym tak słodko, ze trudno było od niej oderwać oczy. Właśnie! Oczy, każde jedno spojrzenie w nie było bezcenne. Może właśnie dlatego kosztowało tak wiele? Znała w nich każdą plamkę, są w końcu takie same jak jego. I chyba nawet tak samo błyszczą. To było jak karykatura jej snów. Tych, które nadal czasem miewa, mimo że minęło już tyle lat. Tak, karykatura. Nie było lepszego słowa, żeby to opisać. Usłyszała hałas. Odwróciła głowę, uspokajając przy tym małą. Stał za nią. Dałaby głowę, że widziała łzy.
-Ślicznie z nią wyglądasz- mruknął i wrócił do
kuchni. Po chwili przyszedł z butelką w dłoni.
Anka stała za nim, bez słowa zabrała jej małą z rąk i zaczęła ją karmić.
To już za wiele! Nie zdołała dłużej powstrzymać emocji.
-Julka! – Usłyszała za sobą jego głos. Nie
mogła się odwrócić. Dobiegła do jakiegoś budynku i stanęła pod jedną z klatek.
Płakała. Gdyby paliła, na pewno teraz wyciągnęła by papierosa. A właściwie dlaczego nie pali? Dlaczego właściwie rzuciła? Tak bardzo lubiła ten nałóg, ale jego to za bardzo irytowało. Kolejna z pamiątek po nim- zdrowe płuca. „W dupie mam płuca!”- zaklęła, sama nie wie czy na głos.