Poetry

konrad koszal


older other poems newer

12 may 2010

CHLEB

Codziennie przychodził po chleb
Wyciągał brudne poranione ręce

Na dłoniach w otwartych bliznach
żerowały pasożyty krzywd.

Szorstkość skóry pomieszana z fragmentami niemowlęcego aksamitu.

Chował w przenoszoną reklamówkę kolejny dzień .
Jutro znowu będzie

Czekanie z prośbą o błogosławieństwo.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1