22 august 2010
Patrzy
dopijałem kawę stojąc przy kuchennym oknie
z którego widać jak pomiędzy trawami łąk
płynie wolno dżdżownica osobowego do Sandomierza
podczas kiedy jej ogon z czerwonymi ślepkami
pukał w most na Kamiennej
reszta zaszyta była już w leśnym wzgórzu
lecz piesek mojej wyobraźni prowadził ją dalej
do przystanku Brody gdzie bród na rzece dawno zarósł
a potem zgodnie z biegiem
z prądem
z rozkładem liści
ptaków drzew i pofabrycznych szkieletów
wciąż na południowy wschód
aż do łagodnych stoków Gór Pieprzowych
aż do leniwego nurtu który kiedyś był granicą