Poetry

Sztelak Marcin


older other poems newer

14 may 2010

Paragraf (może nawet 22)

Tak banalnie słodka twoja skóra, że aż się nie chce pisać.
Ani cudzołożyć. Ciepła kołdra w romby kusi spokojem,
puenta wypadnie raczej blado, o piątej trzydzieści nie grzeszę
elokwencją i umiarkowaniem w użyciu wyrazów poczytywanych
za wulgaryzmy.

Przydałby się jakiś brat łata, tyle dziur w spodniach i datach,
chociaż zimny kompres i ukradkowe zerknięcie na tylko dla
dorosłych. To nie jest dobra pora na zapuszczanie korzeni,
gdziekolwiek. Marzenia o ucieczce z wyspy Pianosa
to tylko takie czcze ględzenie ze zbędnym patosem.

Koniecznie muszę umyć ręce, w łazience. Znowu się przyśnisz
nie wiadomo po co, i tak nie kupię twojego wyznania.
To niepotrzebne przecież przyszpilą karteczkę N.N. do kciuka,
który się odważy przyjąć bez nazwiska. Porządna kostnica
powinna być sterylna i biała, to taki niepokojący kolor.

Milczysz, wpatrzona w ścianę. W błękitnej siateczce na dłoniach
cała prawda. Nie jest dobrze – dostrzegam zmarszczki, podobno
rzecz naturalna – a jednak się boję.
Proszę ucisz ten skowyt, szczególnie że nów i świta.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1