Poetry

Sztelak Marcin


older other poems newer

10 june 2010

Requiem dla samobójcy

Puste przebiegi po korytarzach, liszaje farby
znaczące ściany, ubikacja na półpiętrze z zanikającą
żarówką, ciągły niedosyt papieru i mydła.
Ot dzieciństwo i dorastanie, taki psi urok
przedmieścia.

Spadanie w górę to kwestia semantyki, z przeczuciem
braku błogosławieństwa nawet od pomniejszych
świętych. Pijąc jabole na cmentarzu pojął – pogrzeby
też są dla ludzi, może nawet przede wszystkim,
a granit bywa miękki w sprawnych rękach.

Nadeszła wolność, sąsiadka, od której pożyczał drobne
urodziła kolejne dziecko. Tu nawet nie chodziło o brak
nadziei, po co jeździć do centrum skoro wszystko można
załatwić w bramie pod jedenastką. Pewnie były jakieś
widoki na przyszłość, lecz mycie okien to zajęcie

poniżej godności mężczyzny. Spirytus wyraźnie potaniał,
paradoksalnie zdrożała wódka, cóż wzrok można stracić
na wiele sposobów. Sąsiad, tutejszy filozof, mawiał:
Uważaj, życie nie włosy- nie odrośnie, ale kto by tam
słuchał pijaków z dwudziestoletnim stażem.

Jeżeli to ma jakieś znaczenie zachód słońca był piękny,
liryczny w swoim podsumowaniu i w perspektywie
nieubłaganego wschodu.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1