Edmund Muscar Czynszak, 2 june 2010
Wnikam w strukturę mojej świadomości.
Świat najeżony problemami pęcznieje.
Szpalty nie zapisanych zdarzeń,
wypełniają zakamarki mojej pamięci.
Przez pochmurny widnokrąg,
przenikają resztki nieuporządkowanych myśli.
Skrzydła mojego pegaza obciążone wilgocią łez.
Miotam się bezsilnie po powierzchni niemocy.
Głosy, które mnie dotykają, brzmią fałszywą nutą.
Mlecze na skwerku pogasły pod naporem deszczu,
a połamane konary drzew,
przypominają przebytą burzę.
Tęcza, której daremnie wypatruję,
nie nadchodzi.
Moje czekanie jest nieskończonością.
Edmund Muscar Czynszak, 31 may 2010
Uczucie jakie ci towarzyszy,
rozpoczyna się od wierzchołka mojej sylwetki,
dotykając zwoje twoich złych i dobrych pomysłów.
Zalewane są przez falę chłodnej obojętności,
wypełnione wyżej stanu oczekiwań,
toną w mętnych wodach obojętności.
Twoja niewiara utkwiła w pasie zmęczenia.
Pozostający skrawek pogodnego uśmiechu,
jest jedyną oazą twego przetrwania.
I choć poziom powoli będzie opadał,
twoja wiara nigdy nie powróci,
do stanu pierwszej miłości.
Suchy ląd odnajdziesz na drugim brzegu.
Edmund Muscar Czynszak, 30 may 2010
Mężczyzna to ciało z bagażem problemów.
Darwin nas wyodrębnił z goryli haremu.
Zajęło to miliony lat ewolucji,
Aż chłop ze zwykłego trutnia, stał się po prostu ludzki.
A nie był tak zwyczajnie miły od siebie.
Bóg wyjął mu żebro i zmajstrował Ewę!
I od tego czasu jak świat światem,
chłop babie nie będzie bratem!
Lecz za to może być dla niej kochankiem,
Tak długo, jak ucho będzie trzymać z dzbankiem.
Bo jak ucho od dzbanka odleci,
To chłop za inną poleci.
Tak więc każdy mężczyzna zwany Samiec,
Powinien nosić erotyczny kaganiec!
Lecz jest moi drodzy iskierka nadziei,
Że w drodze ewolucji, mężczyzna się zmieni.
Już zniewieściały, układny i szczery,
Będzie prał i jeszcze na zakupy poleci .
A kiedy proces ten już się skończy,
To geny, wnuk Darwina, od niego odłączy.
Zostanie z tego zwykła męska klucha,
Co w domu siedzi i baby słucha
I już nie myśli o tym, ni o tamtym.
Czy marzy wam się chłop z wszystkiego oddarty?
Napisany z okazji między narodowego dnia mężczyzny. - PIŁA dn. 10.03.10r. r.
Edmund Muscar Czynszak, 28 may 2010
Dzień zablokowany niemocą,
smutkiem przesiąkają wszystkie tkanki
naszego ciała.
Pustymi ulicami przechadza się chłodny powiew,
przez zamknięte okna,
wciskają się płatki uśmiechu słonecznej kuli.
Ludzie, których napotykamy na szlaku,
dotykają nas swymi sprawami.
Wszystko,co jest dziś,
jutro będzie minioną
teraźniejszością.
Edmund Muscar Czynszak, 28 may 2010
Zawieszony w alternatywie dwóch światów
Po omacku błąkam się po niebie pełnym ludzkiej niedoskonałości
Łza goryczy przelewa się przez nie
Stoję samotnie wśród tłumów pseudo
Brodząc w fetorze rodzinnej atmosfery
Gdzie człowiek człowiekowi
Walczę o skrawek własnej intymności
A dzień z pióropuszem dobrych i złych chwil
Zmierza powoli w stronę zachodu słońca
Moja gwiazda wytrąca mnie z odrętwienia
Przesiąknietego beznadzieją
I tylko dzień jak co dzień realizuje scenariusz mojego Boga
A ja uparcie podążam w stronę pragnień
Niczym ćma zanurzam się w światło współrzędnej lepszego jutra
Edmund Muscar Czynszak, 27 may 2010
Poziom rozumu niebezpiecznie wzrasta,
Wypełniając szczelnie twoje serce.
Uczucia pokonuje zimna fala rozsądku.
Obrazy rzeczywistości nabierają
Realnej głębi spojrzeń.
Czyjś uśmiech oddala się za daleko,
Przestając wabić uwodzącym blaskiem.
Różowe okulary osiągnęły pozycję czoła,
Sygnalizując koniec kolejnej epidemii .
Kardiogram milczy, wypłukując resztki prawd .
I choć czujesz się lepiej wyzwolony z resztek uczucia,
Umierasz po raz kolejny.
Niebo staje się piekłem,
Kiedy miłość kona!
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Kiedy luty długie buty ubiera,
Walentemu na miłość się zbiera.
Zalotnymi tekstami niewiasty mami,
By następnego dnia, uganiać się za innymi babami.
Walenty choć święty, swe grzeszki miał .
Zalotne liściki kobietom słał .
Gdy o ożenku wspomina która,
Zaraz za habit dawał nura.
I tak swą świętością był zajęty,
że zapomniał płacić alimenty.
Walentynki Walentynki dla panienki, dla dziewczynki.
A gdy miną słodkie gierki, pozostaną już cukierki.
Miłość wsiąknie w życia znoje,
Będzie was już może troje.
A Walenty już nie święty, ale zawsze uśmiechnięty,
machać będzie życzeniami
tymi, co co roku mami.
Pewna kobieta miła, co w dzień pracowała a w nocy nudziła,
różne życiowe uciechy lubiła.
Poznała pana pewnego.
Nie bogatego, lecz obrotnego.
I zanim się dama zorientowała, jego towarem w domu uciech została.
Gdy zima przestaje śniegiem bielić,
Ziemia zaczyna naszym niechlujstwem się ścielić
Na świat wychodzą nasze grzeszki:
Odchody, puszki, papierki, butelki.
Jest to obraz przykry i potworny, lecz Polak stał się na to odporny.
Pewien zaradny, spolegliwy żonie małżonek,
Postanowi za jej namową zbudować domek.
Lecz poznał pewną bogatą laseczkę
I wżenił się w jej domek i gotóweczkę.
A wymagająca małżonka z dziećmi została, ale o domku już nie myślała.
Pieniądze szczęścia nie dają-mówi przysłowie,
Lecz o szczęściu bez pieniędzy nikt ci nie powie.
Bo szczęście bez pieniędzy jest trudne,
Życie bez gotóweczki okrutne.
Bo łatwiej jest w słowa przysłowia uwierzyć, niż bez kasy przeżyć.
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Mielizna, po której stąpam, zakleszczy moje ruchy.
Wychudłe konto, rozłazi się na wiele problemów.
Bez możliwości pomocy bliskim, jestem kaleką.
Pies sąsiada obszczekuje mnie bez skrępowania,
Zachęcony moja biernością.
Wypluta guma pozostawia smak niemocy.
Krople deszczu pukają natarczywie do moich okien.
Anioł z obrazka z żałosnym wyrazem twarzy,
Spogląda na moje skrepowane ruchy.
Tylko pogodne dźwięki twego uśmiechu,
Zdają na chwilę zasklepiać moje rany.
Infekcja, jaka mnie dosięgła,
Przepływa po moim krwiobiegu od głowy do stóp.
Pogoda zdaje się mieć kolor posępnej szarości.
Usiłuję walczyć!
Wypita lampka wina, ma smak wody.
Jednak moja wiara jest głęboka.
Po każdej burzy, przychodzi pora uśmiechu.
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Na krawędzi dnia, gdy noc swym blaskiem cię mami,
bul swym ciężarem piesi przygniata, ciasnota swój kaganiec zakłada.
Żarówka blask swój z wolna traci,
oddech w wąwozie krtani zabłądził i ginie,
strach pajęczą siecią umysł oplata.
Myśl nerwowo, kurczowo życia się chwyta,
a kropli potu na skroni dostatek.
Vento lin w reku ściskasz - oskrzela nerwowo grają.
Mięsień sercowy tlen gubi, złogi barykady tworzą,
w oczach moich strach się zaczaił,
kaszel napięcie tej sztuki tworzy.
W końcu serce swój krok odzyskuje,
muzyka w twym odbiorniku uwolniona płynie.
Spokój schładza twą twarz.
A ty dalej podążasz, kolejne strofy życia tworząc!
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
(wiersz poświęcony młodym nie pokornym)
Z głową uniesioną dumnie ponad własne spojrzenie,
sunęła młodość,
pogardliwym spojrzeniem miażdżąc każdą myśl.
Słowa wystające poza ramę są grzechem.
Pyszniąc się wyznaje własne prawdy,
nasiąknięte racjami o nieomylności,
pozostawiając na marginesie życia,
rozsądek, doświadczenie i spokój.
Dławieni ogniem pogardy
umieramy w ciszy
zapomnienia.