2 october 2010
"Uczucie napotkane w gęstwinie " Rozdział-2/część-2
Herbatę wypili w
pokoju stołowym. I choć spokój zapanował po nieładzie, jaki powstał w ich życiu
dawał chwilową ulgę, to na twarzach dało się wyczuć pewne nie zaspokojenie. Ona
myślała o tym, jaka będzie reakcja jej męża, kiedy stwierdzi, że ona od niego odeszła
i to z jego synem jak zwykł zawsze podkreślać. On natomiast zastanawiał się jak
na jego decyzję zareagują jego dzieci i choć uważał, że w swoim domu ma prawo
postępować według swojej woli zawsze liczył się ze zdaniem swych dzieci. Po
godzinie piętnastej zamówił przez telefon ogromną porcje pizzy, uprzednio
uzgodniwszy ze swoją nową przyjaciółką. I choć nie wydawali się głodni zjedli
wszystko z apetytem. Po obiedzie postanowił pozostawić Beatę z dzieckiem i udać
się do swej córki, aby ją poinformować o podjętej decyzji. Oni w tym czasie
mieli zając się dalszym rozpakowywaniem. Za oknem pogodne promienie jesiennego
słońca nastrajały optymistycznie, zachęcając do spacerów.
Tak, więc Marian tym
razem dał sobie nieco więcej czasu na przemyślenie powstałej sytuacji i wybrał
się spacerkiem do kawiarni, której właścicielką była jego córka. Po drodze
wyjął z kieszeni telefon i postanowił w między czasie powiedzieć o całej
sytuacji synowi. Kiedy w słuchawce usłyszał głos syna z pewnym zażenowaniem
rozpoczął rozmowę?
- Mirku, co u ciebie,
czy możesz w tej chwili rozmawiać.
- tak tato, właśnie
jestem po zajęciach i dopiero za cztery godziny wracam na kompanię, mam nocną
służbę.
- widzisz synu muszę
cię o czymś poinformować. Dotyczy to mojego domu, który cały czas jest twoim
domem.
- o rany ojciec
żenisz się?!
- nawet sobie tak nie
żartuj, sprawa jest naprawdę poważna. Otóż wprowadziła się do naszego
mieszkania pewna młoda osoba z dzieckiem, którą poznałem już kilka miesięcy
temu w dość nazwijmy to specyficznej sytuacji, ale to już ci opowiem jak
będziemy razem.
- przepraszam czy to
znaczy, że nie będę już mógł się u ciebie zatrzymywać jak będę w naszym
mieście?
-oczywiście, że
będziesz mógł, drzwi dla ciebie jak i twej siostry są zawsze otwarte, a twój
pokój zostaje nietknięty, i czeka cały czas na ciebie. Ja dałem jej swój pokój
i tam na razie się z synem zatrzyma, dopóki nie znajdzie sobie mieszkania.
- tato to jest twój
dom i twoja decyzja ja mam nadzieję, że wiesz, co robisz, a mówię to tak jak ty
nam zwykłeś często mówić. Ja rozumiem, że jest ci ciężko samemu po śmierci mamy
i w końcu powinieneś sobie znaleźć partnerkę na dalsze dni. I to tyle, co ci
dzisiaj mogę powiedzieć, bo przyznaję, że mnie trochę zaskoczyłeś tą
informacją.
- dziękuję ci za
twoje zrozumienie i rozumiem twoje zaskoczenie i obawy, ale naprawdę jest to w
tej chwili czysto przyjacielska pomoc wobec tej kobiety, z którą zapewniam cie
nie łączy mnie żaden przelotny romans czy inne sprawy.
- ojciec- ja ci życzę
jak najlepiej abyś sobie ułożył życie. O nas się już nie musisz martwić,
przynajmniej o mnie, bo ja najprawdopodobniej za kilka miesięcy pojadę na misję
do Kosowa.
- a więc jeszcze raz
dziękuje za twoje zrozumienia i kończę, bo teraz idę właśnie do twojej siostry,
aby ją także o wszystkim poinformować.
- a więc do
usłyszenia tato może za miesiąc uda mi się przyjechać do ciebie i poznać tę
twoją zdobycz ha.
- do usłyszenia i nie
jest to żadna moja zdobycz, przestań i trzymaj się tam synu!
Po skończonej
rozmowie zatrzymał się na chwilę, aby zebrać myśli przed kolejnym spotkaniem,
które nie zapowiadało się tak bez problemowo jak poprzednia rozmowa. Kiedy
wszedł do lokalu córka prowadziła właśnie ożywioną rozmowę z jedną z panien
swego personelu? Siadł przy jednym ze stolików przy bufecie, kiedy po pewnym
czasie podeszła córka, zaczął ostrożnie.
- witaj córeczko, co
tam u ciebie, jakieś problemy z załogą?
- nie, takie tam
drobne nieporozumienie, ale nie przyszedłeś chyba po to, aby zapytać czy mam
kłopoty w lokalu, mów szybko, bo jestem trochę zajęta.
- rozumiem, a więc
nie przeszkadzam. Porozmawiamy jak będziesz miała czas, a teraz już sobie
pójdę.
- zaraz teraz jak już
przyszedłeś to mów, co masz za sprawę, bo przez telefon szkoda kasy.
- tylko tak krótko w
kilku zdaniach to mi trudno wszystko będzie wyjaśnić.
- tatko teraz już
mnie zaciekawiłeś, cóż to ci trudno w kilku zdaniach wyjaśnić, a wiec wal -
słucham?
- no dobrze, sprawa
dotyczy mojego mieszkania, które oczywiście jest waszym rodzinnym domem.
- chcesz je zamienić
na mniejsze?
- nie, nie to.
Wprowadziła się do mnie pewna kobieta z dzieckiem, której postanowiłem wynająć
pokój, na pewien czas dopóki sobie czegoś nie znajdzie. Bo znalazła się w
bardzo trudnej sytuacji życiowej.
-, jaka kobieta, w
jakie sytuacji? Czyś ty już ojciec kompletnie zwariował, co ci odbiło żeby
sobie baby sprowadzać, kiedy jeszcze rok nie minął, gdy mama zmarła. Co to w
ogóle za kobieta, mężatka, panna czy jeszcze jakaś inna kokota? I do tego z
bachorem. To twój ten bachor, co?
- w ten sposób
Monisiu nie będę z tobą rozmawiał, za kogo ty mnie w ogóle uważasz. Nie pozwolę
abyś mnie traktowała jak bezmyślnego gówniarza. Ja przychodzę cie tylko
poinformować jak ojciec do córki a nie wysłuchiwać twoich obelg pod moim
adresem i osoby, której nie znasz.
- tak? To, dlaczego
podejmujesz tak głupie i nieprzemyślane decyzje? Dlaczego nam to robisz? Zaraz
zadzwonię do Mirka, a to się ucieszy, że będzie miał braciszka czy
siostrzyczkę.
- rozumiem, że nic tu
już po mnie. W ten sposób to sobie nie porozmawiamy, moja droga córeczko.
Bardzo mi przykro, że tak to przyjęłaś, nie wysłuchawszy mnie do końca- Do
widzenia żegnam cię!
Wyszedł pospiesznie z
lokalu w drzwiach potrącając niechcący swego zięcia. Kiedy znalazł się już na
ulicy, szybkim krokiem skierował się do pobliskiego baru. Zamówił piwo i usiadł
na zewnątrz choć było chłodno, aby nikt mu nie przeszkadzał. Idąc na spotkanie
zdawał sobie sprawę, że reakcja córki nie będzie tak łagodna jak syna, lecz nie
spodziewał się tak niemiłego przyjęcia. Przecież ona potraktowała mnie jak
jakiegoś niezrównoważonego gówniarza nie zadając sobie nawet trudu wysłuchania
mnie do końca. Czym ja sobie zasłużyłem na takie potraktowanie. Czy
kiedykolwiek dałem powód czy pretekst, aby mnie tak traktować. Spienione myśli
kotłowały się w jego głowie, nie pozwalając mu na uspokojenie, wiedział, że w
tym stanie nie powinien wracać do domu. Wyjął z kurtki telefon i zadzwonił na
swój domowy telefon do Beaty.
- Beatko jak tam idą
porządki? Sporo ci jeszcze zostało do układania?
- Marian?- Tak,
jeszcze trochę I myślę, że za godzinę skończę. A ty za ile będziesz?
- za jakieś dwie
godziny, dlatego dzwonię, bo muszę się jeszcze na trochę zatrzymać w pracy.
Słuchaj nie otwieraj na wszelki wypadek nikomu drzwi, choćby nawet podawał się
za kogoś z mojej rodziny, bo nikogo się nie spodziewam. A może być to podstęp
ze strony twojego małżonka.
- dobrze Marian nie
będę nikomu otwierać, ale proszę cie jak będziesz już mógł to wracaj, dobrze?
- oczywiście, nic się
nie bój. Jak tylko wszystko załatwię, natychmiast wracam.
Schował telefon do
kieszeni i ponownie powrócił do swoich myśli. Bardzo bolało go podejście jego
kochanej córeczki do jego sprawy. Nigdy nie zdradził swej zmarłej żony, nie był
typem kobieciarza uwikłanego w tego typu sprawy. Na jakiej podstawie u niej od razu
takie skojarzenia i podejrzenia. Za kogo ona mnie uważa, w żaden sposób nie
znajdował odpowiedzi na postawione sobie pytanie. Odsunął od siebie piwo,
zupełnie mu nie smakowało. Postanowił przejść się na dłuższy spacer, aby
okiełznać i poukładać swoje myśli. Jednego był pewien, że nie zmieni już raz
podjętej decyzji. Nie może inaczej postąpić wobec tej skopanej przez życie
kobiety. Swoim dzieciom oddał swoje najlepsze lata. Był zawsze dobrym
ojcem.Nigdy im niczego nie brakowało. Teraz, kiedy każde z nich ma już własne
życie, on ma prawo do rozporządzania swoim. Gdyby ona, choć próbowała mnie
wysłuchać, zrozumiałbym jej obawy i sprzeciwy. Ale zaraz w ten sposób.Marian
usiłował zrozumieć swą córkę, lecz nie potrafił. Kiedy na moment się ocknął,
zauważył, że znajduje się już po raz trzeci w tym samy miejscu, w którym
znajdował się już kilkakrotnie. Spojrzał na zegarek, minęły już ponad dwie
godziny. Postanowił wracać do swego domu. Za godzinę miała przyjść pani Zosia.
Beata powitała go z
nieukrywaną ulgą i szczerą radością. Natychmiast wstawiła wodę na herbatę i
zapytała czy może mu coś zrobić do zjedzenia. Podziękował i zapytał czy mógłby
chwile odpocząć w swoim pokoju, zanim przyjdzie ich umówiony gość. Po wypiciu
herbaty i krótkiej rozmowie z nowymi domownikami położył się w pokoju. Nawet
nie zauważył, kiedy zasnął. Obudził go cichy głos Beaty.
- przepraszam, ale
wydaje mi się, że idzie nasz gość.
- przepraszam
zasnąłem, już wstaje.
- przecież jesteś u
siebie w domu, byłeś zmęczony prawda?
Zapytała troskliwym
głosem Beata. Gdy podniósł się z kanapy, spostrzegł, że był przykryty ciepłym
kocem a żaluzje w oknie mimo już wieczornej pory były przysłonięte. Beata
zauważyła, że Marian spogląda na okna powiedziała,
- to ja zasłoniłam,
chciałam żebyś sobie trochę odpoczął.
- dziękuje, zupełnie
jak moja Maria- tak na imię miała moja zmarła żona.
I w tym momencie
przypomniał sobie sen, jaki miał podczas tego krótkiego odpoczynku. Śniło mu
się, że wracając do domu, na ulicy spotkał się z Marią, zapytał czy wraca z nim
do domu, czy ma jeszcze coś po drodze do załatwienia, Maria uśmiecha się
tajemniczo i powiedziała spokojnie - ja już mam własne sprawy, ale ty wracaj do
domu i zajmij się swoim gościem. Nie powinieneś być teraz sam. Ja sobie tam
poradzę, ty powinieneś mieć przy sobie kogoś życzliwego. Dzieci mają już swoje
sprawy. Po czym zaczęła wolno się oddalać, na końcu jeszcze obracając się
dodała – chcę abyś był szczęśliwy. Był to sen po dłuższej przerwie, od kiedy
śniła mu się, co dnia.
Z korytarza dobiegł głos
dzwonka do drzwi. Wstał, otworzył zapraszając swego gościa do środka,
proponując przejście do pokoju stołowego poprosił Beatę żeby zrobiła dla
wszystkich kawę. Beata od razu zaczęła wypytywać o swego męża, czy czasem nie
był u pani Zosi.
- tak był, po
godzinie szesnastej zadzwonił dzwonek. Kiedy go zobaczyłam nie otworzyłam?Nie
wiem trochę się go bałam. Wzrok miał okrutnie poważny.
Szkoda, byśmy
wiedzieli, co ma do powiedzenia – stwierdził po chwili Marian.
- no niestety, kiedy
zeszłam po godzinie do sklepu, spotkałam go pod blokiem. Zapytał głośnym
surowym głosem, - czy może mi pani powiedzieć gdzie w tej chwili przebywa moja
żona? Nie wiem, a dlaczego mnie pan pyta?- Bo to właśnie z panią najbardziej
kontaktowała się w ostatnim czasie, prawda?!
- nic nie
odpowiedziałam, lecz on nie ustępował -proszę jej przekazać, że jeśli mi nie
zwróci dziecka, powiadomię policję.
- ja się w sprawy
waszego małżeństwa nie zamierzam wtrącać, ale o ile się orientuje to dziecko
urodziła pańska żona prawda? Czy ona jest pozbawiona praw rodzicielskich? Nie
rozumiem, przepraszam spieszę się do widzenia.
- i co?
- zmierzył mnie swoim
zimnym spojrzeniem i bez słowa odszedł.
Mimo nerwowej
atmosfery, jaka wisiała nad ich głowami widać było, że Beata czuje się w jego
domu spokojna. Nawet Bartek tak ostatnio milczący, zdawał się być wyciszony.
Chwytając jednak każde słowo, jakie relacjonowała Zosia, i choć pochłonięty
zabawą z jej synem nie opuszczał pokoju mimo propozycji Mariana zabawy w innym
pokoju. Siedzieli wszyscy w pokoju pijąc kawę i popijając czerwone wino.
Dochodziła godzina dwudziesta, kiedy ponownie rozległ się dźwięk dzwonka przy
drzwiach. Wszyscy spojrzeli na siebie ze znaczącym niepokojem. Marian ruszył
wolno w stronę wejścia. I choć zdawał sobie sprawę, że i z tym przyjdzie mu się
zmierzyć, nie sądził, że tak szybko Beatę u niego znajdzie.
Ale jakie wielkie
było jego zdziwienie, kiedy przed drzwiami zobaczył swego zięcia. Wzrokiem
zaczął nerwowo wypatrywać swej córki. Po poprzednim spotkaniu z nią, jej wizyta
była by najbardziej dla niego niepożądana. Mateusz jak gdyby odczytując jego
zachowanie przerywając nieoczekiwane milczenie zaczął rozmowę.
- dzień dobry ociec,
spokojnie jestem sam, ale przyznaję przysłała mnie tu Monika a właściwie
zaproponowałem jej, że pójdę ja, żeby ona się nie denerwowała. Bo wiesz, że ona
nie potrafiłaby zachować się spokojnie.
- tak, chyba nie, ale
nie sądzisz, że jestem już raczej dorosły i mam prawo sam podejmować decyzje w
swojej sprawie?
- spokojnie,
wyjaśnijmy sobie jedno.Ja jestem po twojej stronie. Jesteś spoko facetem i masz
prawo do swego życia, tym bardziej, że jesteś już sam i musisz sobie coś
znaleźć. Ale powinieneś znać trochę swą córkę, jaka potrafi być, jeśli jest nie
po jej myśli, prawda?
- masz rację, ale jak
widzę nie znałem jej do końca i nie zgadzam się z jej zdaniem i będę robił to,
co ja uważał będę za słuszne i możesz jej to przekazać.
- ja jej już to
powiedziałem, lecz ona swoje. Dajmy jej trochę czasu, co?
- masz racje. Może
wejdziesz i poznasz moją lokatorkę i jej dziecko. I dla porządku nie jest to
moje dziecko, a ta kobieta będzie spała w swoim pokoju z dzieckiem i naprawdę
jej sytuacja jest naprawdę bardzo trudna i dlatego zdecydowałem się jej pomóc.
- proszę wejdź do
środka, choć na chwile.
Wpuszczając przed
siebie niespodziewanego gościa, wchodząc do pokoju powiedział starając się
rozładować napięcie, jakie powstało w trakcie nieoczekiwanej wizyty.
- to jest mój zięć
wpadł odwiedzić swego teścia i sprawdzić czy się poprawnie prowadzi.
- niech ojciec
przestanie, to nie tak, chciałem pożyczyć wiertarkę, bo moja mi padła a muszę coś
poprawić w lokalu.
- oczywiście
żartowałem, to jest mój najlepszy zięć zawszę mogę na jego wsparcie liczyć. A
teraz może ci przedstawię moich lokatorów.
- to jest pani Beata
i jej syn Bartek, a ta pani po drugiej stronie to żona mego przyjaciela także z
synem, ale dla jasności ona ma swoje mieszkanie. Tak więc mnie musi wystarczyć
towarzystwo pani Beaty.
- bardzo mi miło
Panie poznać.
-, czego się z nami
napijesz.Kawy, herbaty?
- bardzo przepraszam
tato, ale ja chciałbym to jeszcze dzisiaj przykręcić, bo jutro rano jadę po
towar. Tak, więc jeśli pozwolisz wezmę wiertarkę wrócę do lokalu. Może jeszcze
będzie okazja to się napijemy, było mi bardzo miło panie poznać.
- Zejdziesz ze mną po
nią do piwnicy.
- oczywiście, ja na
chwilę was przeproszę -powiedział, po czym wyszedł z zięciem na korytarz, za
drzwiami pytając.
- Ty naprawdę
chciałeś pożyczyć te wiertarkę?
- No nie koniecznie
dzisiaj, ale będę potrzebował.
- wiec chodźmy.
- nie brzydka ta
twoja znajoma. Jest, na czym oko zawiesić, tylko jakby trochę nerwowa.
- wierz mi, ma powód.
Bardzo chętnie bym się z tobą spotkał, aby co nie, co o niej opowiedzieć. I
sądzę, że spojrzałbyś na nią z innej strony, ale to kiedyś.
- bardzo chętnie może
kiedyś po zamknięciu lokalu, kiedy już nie będzie Moniki.
- słusznie i chciałem
ci powiedzieć, że bardzo mi miło, że choć ty zadajesz sobie trud, aby mnie
zrozumieć – dziękuje.
Po chwili pożegnali
się przy klatce schodowej a on wrócił do swoich gości. Wizyta zięcia poprawiła
znacznie jego nastrój, nie spodziewał się, że to właśnie on opowie się po jego
stronie, tym bardziej utwierdzało go to w przekonaniu, że decyzja z przyjęciem
Beaty i jej syna pod swój dach nie była pozbawiona racji. Po chwili, gdy
powrócił, do wyjścia zaczęła zbierać się Zosia z synem.
- jeszcze raz
dziękuje wam za przyjęcie i kawkę, jak widzę Beato będziesz tu miała dobrze. A
przede wszystkim spokój i poszanowanie ze strony naszego przyjaciela Mariana. A
pan niech się dobrze opiekuje moją sąsiadką i stworzy jej dobrą atmosferę,
jakiej jej ostatnio brakowało.
- nie ma za co
dziękować, to nam było bardzo miło, że znalazła pani czas, aby nas odwiedzić,
prawda Beatko?
- tak, ja również ci
dziękuje. Gdyby coś się działo i coś było nowego to proszę do mnie zadzwonić.
Boję się, co on teraz może jeszcze zrobić. On jest upartym i nie ustępliwym
człowiekiem. Powiedziała Beata.
- nic się nie martw
kobieto, sama wiesz, że to było jedyne rozsądne wyjście z sytuacji w jakiej się
znalazłaś. Nie mogłaś tam dłużej przebywać i być narażona na wieczne pretensje.
Wykończyłabyś się w końcu psychicznie, a oto jemu najbardziej chodziło tak sądzę.
-, ale ja się jednak
boję, choć czuję się tutaj naprawdę spokojnie i bezpiecznie, wiem że wieczorem
nie będę znowu musiała szukać schronienia w innym domu.
- będzie wszystko
dobrze mam nadzieję, że jesteś teraz w dobrych rękach pod opieką porządnego i
prawego człowieka. A ja jutro do ciebie zadzwonię jak ci się tu będzie
mieszkało.
- będzie mi bardzo
miło, tylko po dziewiątej odprowadzę Bartka do szkoły.
- a wiec dobranoc, na
nas już pora.
- przepraszam
odwiózłbym was, ale wypiłem już wino.
- damy sobie radę,
dobranoc.
Kiedy goście opuścili
mieszkanie Beata zabrała się za znoszenie naczyń do kuchni, Marian pomógł jej,
po czym oboje usiedli w kuchni i rozpoczęli rozmowę.
- i jak to teraz ze
mną będzie, co ja mam teraz robić? Ja nie posiadam żadnych swoich pieniędzy.
Nie mam nawet na śniadanie-Powiedziała.
- spokojnie Beatko,
jesteś moim gościem. O śniadanie się nie martw, a za chwilę zrobimy sobie
kolację. Nic się nie martw możesz u mnie mieszkać tak długo jak będzie taka
potrzeba.
- a co ja mam tu
robić?
- to samo, co robiłaś
poprzednio, czyli wychowywać Bartka. Byłoby mi bardzo miło gdybyś zechciała
ugotować obiad dla mnie i dla was oczywiście i w ogóle dbała o dom. To była by
taka forma zapłaty za przebywanie u mnie. Ja oczywiście będę ci we wszystkim
pomagał.
- oczywiście, będę
gotowała, ale nie wiem czy moja kuchnia będzie ci smakowała.
- spokojnie nie
jestem wybredny ani wymagający. Jutro jak wrócę z pracy, to oprowadzę cie i
pokaże gdzie najbliżej zrobić zakupy. Bo myślę, że i tym się zajmiesz. Druga
sprawa to szkoła Bartka. Czy nie sądzisz, że było by lepiej, aby przez kilka
najbliższych dni chłopak pozostał w domu? Obawiam się, że twój małżonek może
usiłować ci go odebrać właśnie w szkole, co o tym sądzisz?
-tak masz rację on
jest do tego zdolny i wtedy tak szybko go nie zobaczę.
A co ty o tym myślisz
Bartku – zwrócił się do chłopca przysłuchującego się ich rozmowie.
- ja chce być z mamą.
Tata zaraz zawiezie mnie do babci, a ona mnie nie lubi. Będzie mnie zamykała w
pokoju jak przyjdą goście.
- a wiec Bartku
pozostaniesz z mamą, masz do tego całkowite prawo.
- czy ty Beatko
poradzisz sobie z komputerem?
- no nie bardzo. On
mnie nigdy nie dopuszczał do komputera, twierdząc, że moje miejsce jest w
kuchni.
- a wiec muszę cię
nauczyć, bo chciałbym abyś za pewien czas zaczęła pracować w mojej firmie,
dobrze? Zgadzasz się?
- tak, ale nie jestem
pewna czy dam sobie rade?
- sadze, że tak.Może
nie od razu, ale z czasem na pewno.
- Dobrze, bardzo bym
chciała pracować.
- i będziesz, zobaczysz.
A teraz bierzmy się za kolację, bo ja tak pod samą rozmowę nie zasnę.
Po kolacji Beata
pozmywała naczynia, zaś on przygotował tapczan na spanie dla niej i syna w
pokoju, jaki im przeznaczył. Kiedy już położyła dziecko spać, będąc z nim
jeszcze przez dłuższy czas zanim nie zasnął, on w pokoju stołowym oglądał po
cichu wiadomości w telewizji. Kiedy Beata ponownie wróciła do pokoju rozpoczęli
ponownie rozmowę o ich dalszym współżyciu, po około dwóch godzinach postanowili
iść spać. Przedtem Marian wstając powiedział.
- a więc spokojnej
nocy Beatko. W drzwiach masz klucz.Tak, więc jeżeli masz jakieś obawy, możesz
się zamknąć. Ja to zrozumiem.Przecież my się prawie nie znamy prawda? Ale
wszystko jeszcze przed nami. A teraz dobranoc. Jak pozwolisz skorzystam
pierwszy z łazienki, bo idę rano wcześniej do pracy.
Kiedy kładł się spać,
kobieta szła do łazienki żeby się umyć. Słyszał jak się zamyka. Po pewnym
czasie wróciła do swego pokoju. Miał ochotę, iść sprawdzić czy się zamknęła,
ale nie dla tego, aby do niej pójść, lecz był ciekaw na ile mu ufa. Nie zrobił
tego, nie potrafiłby rano spojrzeć jej w oczy, gdyby usłyszała, że łapie za
klamkę. Długo nie mógł zasnąć wydarzenia, jakie zaszły nie spodziewanie tego
dnia, zaskoczyły ich oboje. Ona również czuła, że nie zaśnie tak szybko, choć
chłopak zasnął natychmiast. Leżała ze wzrokiem zawieszonym na suficie. Czuła
się opuszczona, okradziona z resztek marzeń i wyobrażeń, jakie jeszcze miała do
dnia dzisiejszego. A teraz znalazła się u obcego mężczyzny i choć czuła, że
właśnie jemu może zaufać, nie potrafiła pogodzić się z myślą, że zalazła się
ponownie na początku drogi, która rozpoczęła w tym nieprzyjaznym jej mieście, w
który znalazła się wiele lat temu. Zasnęli niemal w tym samym czasie
rozdzieleni ścianą z betonu, lecz połączeni wspólnym losem, jakie zaczęło im
pisać życie. I choć jeszcze żadne z nich nie potrafiło odczytać wspólnego
mianownika nowej drogi, czuli, że dzieje się coś, co na dłużej splecie ich nowy
nieodgadniony los. Poranek, który ich niebawem miał powitać szykował im nową
porcje nieprzewidywalnych zdarzeń.
A kolejne dni
przemijały w przewidywalnym porządku. Marian wprowadzał Beatę w jej nową role,
przyjaciółki, gospodyni i kobiety do towarzystwa. Bartek, choć nieco znudzony
ciągłym pobytem w domu nie wykazywał oznak tęsknoty za swym biologicznym ojcem.
Zaś jego ojciec nie ustawał w ustaleniu pobytu jego syna i jego opiekunki, jak
zwykł nazywać swoją żonę wśród swoich znajomych i przyjaciół. Kobieta coraz
bardziej przyzwyczajała się do swego nowego miejsca pobytu. Wciąż nowe
propozycje, jakimi zasypywał ją jej nowy przyjaciel sprawiały, że nie czuła się
niepotrzebnym intruzem na utrzymaniu obcego jeszcze człowieka. Nauka obsługi
komputera wciągała ją na tyle, że tylko wieczorami wracały uciążliwe pytania
nad dalszym jej życiem. Marina celowo obarczał ją coraz nowymi obowiązkami, aby
nie miała zbyt wiele czasu na rozwodzenie się nad swoją sytuacją. Nawet dla
Bartka znalazł zajęcie, chłopcu zaproponował cięcie tasiemek, jakie używała
jego firma do pakowania swoich produktów, za co płacił chłopcu ze swego prywatnego
funduszu. Chłopiec był bardzo dumny ze swej pracy i zarobionych samodzielnie
drobnych kwot, często mówiąc do matki.
- mamo spójrz ile już
zarobiłem u wujka.
- cieszę się synku.
- mam teraz swoje
pieniądze, mogę ci pożyczyć.
Wieczorami uczył
chłopca gry w szachy. Kiedy ten zasypiał toczyli z Beatą długie rozmowy, często
wspominając swoją żonę. Ona wracała wspomnieniami do lat panieńskich spędzanych
w swojej odległej wiosce. Lecz sielanka ta nie trwała zbyt długo. Po około
dwóch tygodniach w jego domu wizytę złożyła policja. Kiedy Marian akurat
powrócił z pracy zapukało dwóch funkcjonariuszy z pytaniem czy w tym domu
przebywa Beata z synem i dlaczego syn nie przebywa w domu ojca? W rozmowę
natychmiast włączył się Marian mówiąc, że jest pełnomocnikiem tu przebywającej
pełnoletniej kobiety, kiedy panowie nakazywali Beacie przekazanie dziecka ojcu.
Zażądał przedstawienia stosownej ustawy nakazującej takie przekazanie lub
pokazanie dokumentu świadczącego o pozbawieniu praw rodzicielskich tej kobiety.
A dalsze prowadzenie dyskusji w tym temacie proponuje przez swego adwokata, a
na potwierdzenie swych słów zadzwonił do adwokata stanowiącego opiekę prawną w
jego przedsiębiorstwie będącym jednocześnie dobrym jego kolegą. Tak wiec ku
zdziwieniu Beaty wizyta smutnych panów zakończyła się krótkim spisaniem
protokołu. Kiedy wyszli a temperatura po nieproszonym spotkaniu zaczęła opadać,
kobieta siedząc na fotelu zaczęła mówić łamiącym się głosem?
- ja wiedziałam, że
on tak łatwo nie odpuści i zrobi wszystko, aby mi Bartka odebrać. Oni za kilka
dni przyjdą i go po prostu zabiorą.
- uspokój się,
nigdzie go nie zabiorą, nie mają takiego prawa. Chyba, że jest coś, o czym nie
wiem.
-, ale ja nic przed
tobą nie ukrywam, jestem jego matką.
- nie o tym myślałem,
ale to nie ważne, jutro obydwoje wybierzemy się do mego kolegi a on całą sprawę
poprowadzi dalej.
-, ale on ma
znajomych w policji- jego siostry -męża, cała rodzina pracuje na komisariatach
w naszym mieście.
- Beatko proszę
zaufaj mi kobieto, wszystko będzie dobrze!
Podszedł do niej i
siadając na oparciu fotela, na którym siedziała, pogłaskał ją delikatnie po
plecach. Lecz ona nadal siedziała z nieufnym spojrzeniem.Po chwili jednak
wstając, pocałowała go delikatnie w czoło i jakby ze wstydem szybko wyszła do
drugiego pokoju. Zdarzenie to przepełniło go ogromnym ciepłem, lecz
jednocześnie wzbudziło w nim wrażenie, że ona traktuje go bardziej jak ojca niż
przyjaciela. Następnego dnia jak obiecał udali się do prawnika. Ten
zdecydowanie potwierdził jego zdanie, że jej, jako matce nikt nie może odebrać
dziecka tylko dla tego, że jego ojciec chce mieć do niego wyłączność. A jeśli
jego wizyta na komendzie nie przyniesie oczekiwanego rozwiązania uda się
osobiście do jej męża na krótką rozmowę. Beata wydawała się w pewnym stopniu
uspokojona i nawet zgodziła się pójść z nim i Bartkiem do jego znajomych z
obecnej pracy. Aby nie popadał w przesadną euforię po kilku kolejnych
spokojnych tygodniach, kiedy akurat Beata wybrała się na drobne zakupu
niespodziewanie odwiedziła go córka. I choć będąc zaskoczony i zaniepokojony
jej wizytą, zaprosił ją do mieszkania. Kiedy Monika znalazła się już w
mieszkaniu, zaczęła nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu kobiety, z którą
mieszka ojciec. Kiedy zamiast niej zastała chłopca na wózku inwalidzkim,
stanęła nieco speszona.
- proszę usiądź
Monisiu. Czego się napijesz?
- dziękuje ja tylko
na chwilę.
- oj przepraszam,
pozwól że ci przedstawię -to jest syn mojej lokatorki, Bartek.
- a to Bartku jest
moja córka Monika.
- dzień dobry pani.
Bardzo mi miło, wujek mi kiedyś o pani opowiadał.
- dobrze czy źle?
- opowiadał, że
zawsze chodził z panią na boisko grać w piłką, bo pani brat nie chciał z panią
nigdy grać.
- tak to prawda, ale
on jest ode mnie starszy.
- a ja nie mam brata
i nigdy nie będę już grał w piłkę, a bardzo bym chciał.
- bardzo mi przykro.
- mi także, ale wujek
obiecał, że kiedyś mnie zabierze na prawdziwy mecz.
- a co robi twój
ojciec?
- tata przysłał po
mnie policję. Powiedział, że kiedyś znowu będę jego, ale ja chciałbym zostać z
mamą, bo oni mnie nie lubią i się wstydzą kaleki.
Monika wydawała się
trochę zaskoczona sytuacją, jaką zastała, widok chłopca na wózku i jego
wypowiedzi wydawały się nieco ostudzić jej zapędy w stosunku do Bartka i jego
matki. Po kilku jeszcze zdaniach na temat jej pracy i prośbie o małą pożyczkę
na zakup pieczywa jutro do lokalu, które otrzymała mimo spodziewane odmowy,
wyszła z mieszkania jakby lekko uspokojona. Już za drzwiami powiedziała
spokojnie.
- nic nie mówiłeś, że
to dziecko jest kaleką.
-, bo mi nie
pozwoliłaś nic powiedzieć, a co to ma za znaczenie dla ciebie.
- ma, ale mam
nadzieję, że długo tu nie będą mieszkać.
Powiedziała to już w
ostrzejszym tonie schodząc spokojnie po schodach. Kiedy powrócił ponownie do
domu i zabrał się za uzupełnianie zaległej dokumentacji, wróciła z zakupów
Beata. Siedząc nad papierami powrócił myślami do wizyty córki. A może Mateusz
miał rację, że Monice potrzeba czasu, aby się z tą sytuacją oswoić. Kiedy jedli
kolację Bartek opowiedział matce o wizycie córki wujka, jak stwierdził z jego
wypowiedzi Monika wywarła na chłopcu pozytywne wrażenie? Podczas już
tradycyjnie wieczornej rozmowy, kiedy chłopak spał, Beata zapytała:
- twoja córka jest
niezadowolona, że ja tu mieszkam prawda?
-, dlaczego tak
sądzisz?
- mieszkam już u
ciebie ponad dwa miesiące a ona była tu dopiero pierwszy raz i to pod moją
nieobecność.
- spokojnie, ona
potrzebuje do tego czasu. Wszystko będzie dobrze.
Rano, zanim wyszedł
do pracy zadzwonił syn pytając czy może przyjechać w najbliższy weekend do
domu. Umówili się, że będzie w piątek późnym wieczorem. Kobieta jeszcze tego
dnia postanowiła zająć się porządkami w domu tak, aby wszystko lśniło, kiedy tu
jeszcze była żona Mariana. W czwartek wieczorem zrobili razem obfite zakupy,
aby wydać stosowną kolację na przyjęcie syna. Gość zjawił się tak jak mówił po
dwudziestej drugiej Po przedstawieniu Beaty, bo Bartek już spał przystąpili do
kolacji. Syn wydawał się być pozytywnie zaskoczony ojca znajomą.
- A pani to już długo
zna mego ojca? Przepraszam, że o to pytam.
- niedługo proszę
pana, od wiosny.
- proszę mi mówić na
ty jestem Mirek.
- nie wiem czy to
wypada, czy mogę.
- tak będzie prościej
i będzie mi naprawdę bardzo miło.
- skoro pan tak sobie
życzy, co ty o tym myślisz Marianie.
- doskonały pomysł,
to się teraz napijmy winka.
- o nie, mam coś
lepszego na dzisiejszą okazję. Dostałem od kolegi, który właśnie wrócił z misji
w Kosowie, oryginalna dereniówka!
Atmosfera, jaka
panowała spowodowała, że rozmowy ich przeciągnęły się do godziny trzeciej w
nocy. Pierwsza poszła spać Beata, odchodząc powiedziała:
- ojejku jak już
późno, a wy na pewno macie sobie jeszcze do pogadania jak ojciec z synem. Tak
wiec już was zostawiam i spokojnej nocy życzę.
- dobranoc
odpowiedzieli zgodnym chórkiem.
Kiedy już pozostali
sami i upewniwszy się, że kobieta już śpi, rozpoczęli cichą rozmowę o jego
lokatorce. Mirek był nią zauroczony. Jej zachowaniem, skromnością i prostotą
wypowiadanych myśli. Przyznał, że spodziewał się spotkać o wiele starszą i
poważną osobę, spoglądającą na życie bardziej zasadniczo. W rozmowie przyznał,
że rozmawiał wielokrotnie na temat jego decyzji z siostrą i choć jej pogląd na
posterowanie ojca znacznie się różniło także nie był do końca przekonany do
jego decyzji, lecz teraz poznawszy ją a następnie całą historię ich pierwszego
spotkania aż po ostatnie wydarzenia, jakie skłoniły go do przyjęcia jej pod
swój dach. Kiedy już po kolejnej ponad godzinnej rozmowie postanowili udać się
spać, syn zapytał:
- tato a ty gdzie
teraz śpisz, z nią?
- absolutnie i nigdy
nawet nie próbowałem się do niej zbliżyć.
- to szkoda, że jest
tyle ode mnie starsza.
- synu to jest mój
gość, pod moją opieką i proszę cie uszanuj to!
- tylko żartowałem,
ojciec coś ty.
- to dobrze i wcale
nie wykluczam, że się z nią bliżej nie zwiąże, ale to już tak między nami.
- masz teraz pełne do
tego prawo.
Kiedy położył się już
spać, czuł zadowolenie ze spotkania z synem i jego postrzegania jego problemu.
Zaczął zastanawiać się nad słowami syna, szkoda, że ona jest ode mnie
starsza.Czyżby ona naprawdę jemu się podobała, jako kobieta? Tak ona może się
podobać mężczyznom, bo choć nie jest pięknością, ma w sobie coś, co podoba się
wielu. A ja? co właściwie ja do niej czuje, zastanawiał się ponownie. Tak, jest
w niej coś, co wywołuje moje pozytywne emocje, jako mężczyzny, chociaż z
drugiej strony obawia się czy on może u niej wywoływać podobne reakcje ze
względu na swój wiek. Jest przecież tyle od niej starszy.Czy byłby jeszcze w
stanie zaspokoić ją, jako kobietę, i jaka ona jest w łóżku, jakie mają do niej
te sprawy znaczenie. Jednego był pewien, że na obecną chwili nie byłby w stanie
się do niej zbliżyć. Czuł, że już ogromną satysfakcję sprawiało mu opiekowanie
się nią i pomaganie jej w obecnej sytuacji. Jego Maria była odwrotnością tej
kobiety zawsze pewna swoich racji, zdecydowanie i twardo dochodząca swoich
racji w każdym sporze z nim. Czy ja nie chcę, aby ona była dla mnie tym samym,
czym dla jej męża, ale ja jej nie uzależniam od siebie, nie podporządkowuję
swoim wymaganiom. Ten erotyczno- psychologiczny wątek, jeszcze przez pewien
czas tkwił w jego głowie. Pokonany w końcu przez dereniówkę z domieszką snu.
Następnego dnia zaraz po śniadaniu, syn postanowił odwiedzić swoją siostrę,
zapewne, aby jej zdać relację z jego wrażenia, co do ojca znajomej Obiad
ugotowany przez Beatę zjedli razem a popołudniu wybrali się na wspólny spacer.
Po kolacji Marian zebrał nagromadzone śmieci i postanowił je wyrzucić do
śmietnika, kiedy już wychodził syn zawołał.
- poczekaj tato, ja
je wezmę idę na spotkanie z przyjaciółmi.
- ale ja mam ochotę
się trochę przewietrzyć wiec zejdziemy sobie razem.
- to poczekaj chwile
już idę.
Wyszedł pierwszy z
klatki schodowej, kiedy znajdował się w połowie drogi miedzy śmietnikiem a
domem podszedł do niego człowiek z podniesionym kołnierzem płaszcza i
powiedział łapiąc go za sweter.
- dlaczego pan
przetrzymuje mojego syna, tą głupią pustą zdzirę może pan sobie zatrzymać, ale
dziecko jest moje.
-, czego pan chce ja
nie znam pana.
- to mnie zaraz
poznasz.
To wołając zadał mu
bardzo silny cios w twarz, kiedy Marian upadł niespodziewanie znalazł się przy
nim jego syn. Zatrzymując intruza zainkasował mu dwa bardzo silne ciosy, kiedy
ten upadł podniósł go ponownie z ziemi i trzymając go mocno za klapy jego
kurtki powiedział.
- jeszcze raz się pan
zbliży do tego mężczyzny czy do mnie zostanie pan kaleką na całe życie.
Następnie uderzył go
ponownie dwa razy.Ciosy były tak mocne, że napastnik nie mógł s wstać o
własnych siłach. Mirek podał mu dłoń podnosząc go z ziemi, następnie silnym
kopnięciem skierował go w stronę pobliskich krzaków. Następnie biorąc ojca pod
pachę poprowadził w kierunku domu pytając:
- co on do ciebie
tato mówił, czego od ciebie chciał?
- nie wiem, nie znam
go.
- odprowadzę cię do
domu i zaraz zawiadomię policję.
- nigdzie nie dzwoń,
on już na pewno zbiegł, mnie nic nie jest i nie zamierzam się przez ten
incydent włóczyć po komisariatach.
- jak chcesz, ale ja
bym powiadomił policje, niech zwrócą uwagę, co się na tym osiedlu dzieje.
- dalej już sobie
poradzę sam i trafie do domu ty już idź, bo się późnisz do kolegów.
Powiedział, kiedy już
się znaleźli na klatce schodowej, syn upewniwszy się, że ojcu nic nie jest
poszedł na spotkanie. Marian postanowił nic nie mówić Beacie o pierwszym
nieudanym spotkaniu z jej mężem, lecz kiedy tylko wszedł do mieszkania
natychmiast Zauważyła na jego twarzy siniak i lekko rozciętą głowę. Przerażona
jego widokiem zawołała:
- rany Boskie Marian,
co ci się stało, kto cię tak uderzył.
- potknąłem się było
ciemno.
- jak się potknąłeś,
kolana masz czyste, nie kłam proszę powiedz prawdę, co się stało.
- no dobrze powiem,
przed tobą nic się nie da ukryć ty mój detektywie, zaczepił mnie jakiś nieznany
podpity mężczyzna prosząc o papierosa, kiedy mu odpowiedziałem, że nie palę i
walczę z palaczami zadał mi niespodziewanie cios w głowę. Na szczęście był ze
mną Mirek i przyłożył jemu tak, że na długo popamięta.
- a policję
wezwaliście?
- no masz, ta
następna. Mirek chciał, ale mu zakazałem. Nie będę się włóczył po policji, daj
spokój.
Kobieta natychmiast
zajęła się tak troskliwie opatrywaniem jego rany, że poczuł się tak miło, że
zaczął żartować:
- teraz będę
wychodził, co wieczór wynosić śmieci.
-dlaczego
zawojowałeś.
- bo jest mi tak
miło, że się tak troskliwie mną opiekujesz, że chcę tak, co wieczór.
- przestań sobie
żartować.
To był jednak miły
wieczór, pomyślał sobie, kiedy już wieczorem kładł się spać. Troska, z jaką
zajęła się nim Beata wywołała u niego ogromnie wzruszenie. Poczuł, że jest mu
coraz bardziej bliska nie był jeszcze pewny czy to miłość, lecz wiedział, że
ona dla niego bardzo wiele znaczy. Uświadomi sobie także, że cena, jaką
przyjdzie mu zapłacić za jej ochronę przed jej mężem będzie o wiele wyższa niż
się spodziewał. Wiedział teraz, że ten człowiek jest gotowy na wszystko, nie
powiedział jej całej prawdy, bo nie chciał, aby się martwiła. Ona jest słabsza
psychicznie od niego i już i tak z trudem sobie radzi z powstałą sytuacją.
Wydaje mi się, że ona i tak nie mówiła mi całej prawdy o nim, bo po tym jak się
zachował dzisiaj widać, że lubi rozwiązania siłowe i pewnie nie raz stosował
wobec niej takie metody. Ta kobieta pewnie tak naprawdę nie zaznała prawdziwej
miłości, pomyślał już zasypiając po niezbyt obiecującej końcówce dnia. Syn tak
jak zapowiadał wracał do pracy do swej jednostki wieczorem w niedziele. Nowy
tydzień powitał ich pierwszymi opadami śniegu i choć do zimy pozostało jeszcze
kilka tygodni zaczęły się już piesze większe przymrozki. Beata z obsługą
komputera radziła sobie coraz lepiej, ku jej i jego zadowoleniu. Widział jak
czuła się już coraz pewniej w roli nowej gospodyni i przyjaciółki. W sądzie
znajdowała się jej sprawa rozwodowa i przyznania jej prawa do wychowywania
dziecka, tak jak poradził jej jego kolega adwokat. A Monika nadal nieustępliwa
jednak już mniej agresywna w swoim zachowaniu w stosunku do niego. Raz nawet
podczas jego wizyty w jej kawiarni, kiedy był tam z Bartkiem zaprosiła chłopca
do środka częstując go gorącą czekoladą i ciastem. Marian stawał się teraz
bardziej zaangażowany w sprawy firmy, tryskał nowymi pomysłami, co do jej
lepszego funkcjonowania. Zbliżała się pierwsza rocznica śmierci jego żony,
czas, jaki minął od tego dnia wydawał mu się już bardziej odległy niż jeszcze
kilka miesięcy temu.
Pod koniec listopada
Beata otrzymała wiadomość z domu, że jej matka miała wylew i choć teraz stan
jest stabilny to stan jest poważny. Widział jak ją to męczy, że nie może się
spotkać z matką, pierwszy to powód finansowy. Nie śmiała Mariana prosić o
pieniądze a drugi to jej sytuacja w małżeństwie, bo do tej pory ukrywała to
przed swoją najbliższą rodziną jak faktycznie wygląda jej sytuacja. Widząc to
pewnego dnia nie wytrzymał i postanowił z nią o tym porozmawiać.
- Beato widzę, że
bardzo byś chciała zobaczyć się z mamą, prawda?
- tak, ale to daleko.
-tak wiem, ale to nie
jest jedyny problem prawda?
- nie, nie mam
pieniędzy na podróż, ale także boje się spotkania z rodzicami, bo co ja im
powiem, że nie potrafiłam wytrwać przy mężu?
- ale to nie ty
powinnaś się wstydzić, lecz on.
- ty nie popełniłaś
żadnego błędu i nie ponosisz żadnej winy, że wasz związek się rozpadł.
- a co zrobisz jak to
on pierwszy pojedzie do twoich rodziców, aby cie przed nimi oczernić i całą
sprawę przedstawić według swej wersji, a wiesz, że jest do tego zdolny.
Zauważył jak wyraz
jej twarzy się zmienia. Siedziała przez pewien czas nic nie mówiąc, po kolacji
poprosiła go o rozmowę.
- Marian czy ja
mogłabym cię jeszcze o coś poprosić.
- tak słucham cie, co
ci potrzeba?
- czy mógłbyś mi dać
kilka groszy i zająć się przez kilka dni Bartkiem?chciałabym jednak pojechać do
rodziców.
- no przykro mi muszę
ci odmówić, bo mam inne plany.
Beata spojrzała na
niego z zaskoczeniem, lecz tylko posmutniała i powiedziała cicho.
- to przepraszam,
jeszcze kiedyś będzie okazja to pojadę.
- na pewno i już ci
mówię, kiedy. Dzisiaj mamy środę, w czwartek pozałatwiam swoje najpilniejsze
sprawy i w piątek jedziemy do twoich rodziców.
- nie rozumie, ale
jak? Kto, ty i ja a co z Bartkiem?
- oczywiście jedzie z
nami.
- Bartek z nami.
- a co się go
wstydzisz?
- nie, tylko, och
Marian, Marian jesteś kochany.
Podeszła do niego i
spontanicznie pocałowała go w obydwa policzki, był to jej pierwszy pocałunek po
ośmiu miesiącach znajomości. Tego wieczoru była w znakomitym nastroju, ale
kiedy nadszedł dzień wyjazdu spoważniała, widać było, że trochę boi się
spotkania z rodzicami. Ona sam był ciekaw spotkania z nieznanymi mu ludźmi i
jak go potraktują. Kiedy już po siedmiu godzinach jazdy znaleźli się w jej
rodzinnym domu, wyszła pierwsza z samochodu, aby się przywitać z ojcem i
braćmi. Następnie podeszła do samochodu i powiedziała.
- tato ja
przyjechałam do ciebie ze swoim znajomym, panem Marianem.
Po przywitaniu ociec
zaprosił ich do środka, do domu. Beata mówiła o Bartku o jego szkole, pytała o
stan matki zgrabnie omijając temat swego męża. Marian był nieco zdziwiony, że
nikt z gospodarzy nie pyta o niego, lecz zaczynał się czegoś domyślać a jego
domysły miały się nie długo okazać prawidłowe. Razem ze swoim bratem
postanowili, że przed wieczorem pojadą jeszcze do szpitala, w którym wciąż
przebywała ich matka. Starszy pan postanowił pozostać w domu i towarzyszyć
swemu gościowi, gdy tylko Beata wraz z bratem opuścili dom ojciec rozpoczął
rozmowę na temat Beaty i jej małżeństwa, jego przypuszczenia okazały się
słuszne. Mąż jej już tu był ze stekiem różnych oskarżeń, lecz jak zauważył nie
wzbudził tym zaufania swych byłych już teściów. A choroba jej matki miała
podłoże nerwowe po jego wizycie ze stekiem różnych niewybrednych oskarżeń na
jej temat i groźbami, że nie pozwoli, aby to ona dalej wychowywała dalej
chłopaka. W miedzy czasie jej bratowa zabrała Bartka do innego pokoju, tak,
więc mieli czas na długą i szczerą rozmowę. On postanowił opowiedzieć jej ojcu
całą historie do pierwszego dnia ich spotkania nie ukrywając żadnych
szczegółów. Po zakończonej rozmowie i przedstawieniu całej prawdy starszemu
panu, ten przez chwilę milczał, po czym wstał i podawszy mu rękę powiedział ze
wzruszeniem.
- bardzo serdecznie
panu dziękuje, że się zaopiekował moim dzieckiem. Nie wiem, jakie ma pan
zamiary wobec Beaty, ale mam nadzieję, że jest pan porządnym człowiekiem.
- ja w tej chwili nie
mam jeszcze żadnych poważnych zamiarów wobec pana córki, lecz mogę panu
przyrzec, że nie pozostawię jej bez mojej opieki, bo bardzo ją lubię i szanuje.
- bardzo panu jeszcze
raz dziękuje i cieszę się, że ona pana poznała.
Po powrocie ze
szpitala i opowiedzeniu ojcu o stanie zdrowia jego żony skomentował to jednym
zdaniem.
- ja już mam dla niej
lekarstwo, jak jutro jej zawiozę na pewno poczuje się lepiej.
A skąd dostałeś, co
to za lekarstwo- zapytała z zaciekawieniem Beata.
- dostałem je od
twego przyjaciela Pana Mariana.
- tak a co to za
lekarstwo?
- twoja przyszłość
dziecko, myśmy bardzo się z matką o ciebie martwili.
Beata popatrzywszy na
ojca następnie na Mariana zrozumiała wszystko, tego wieczora mimo poważnej
choroby pani tego domu nastrój panował doskonały. Starszy pan nawet poczęstował
gościa kieliszeczkiem wódki. Po powrocie następnego dnia ze szpitala od żony
podszedł po pewnym czasie do Mariana i biorąc go na bok po cichu poprosił:.
- mam do pana ogromną
prośbę, aby w drodze powrotnej zajechał z Beatą do szpitala i poszedł z nią do
mej żony, ona chciałaby jeszcze pan zobaczyć.
- oczywiście może pan
na mnie liczyć.
Kiedy się żegnali ze
wszystkimi domownikami na koniec podszedł do niego jej ojciec i ściskając
serdecznie jego dłoń powiedział:
- jeszcze raz panu za
wszystko serdecznie dziękuje, zapraszam pana do nas ponownie może już latem. Tu
jest ładna okolica i czyste powietrze a pan, to już jest moja rodzina. I niech
się pan nadal opiekuje tymi moimi rozbitkami, oni bez pana zginą.
- oczywiści ma pan
moje słowa.
Odjechali z
bagażnikiem pełnym rolnych produktów i w dobrych nastrojach odwiedzając jaszcze
matkę Beaty zgodnie z obietnicą. Droga powrotna minęła im spokojnie, następne
dni kobieta mimo choroby matki i nieustannych atakach ze strony swego już ex
małżonka pozostawała w dobrym nastroju. Marian przygotowywał już powoli ją do
wykonywania prac zleconych na komputerze i postanowił, że już po wolno
zbliżających się świtach i nowym roku będzie wieczorami pracowała w domu, kiedy
on będzie zajmował się Bartkiem. Za oknami już zabieliły się skwery i ulice,
Marian ze względu na coraz częstsze kradzieże samochodów z osiedlowych
parkingów postanowił również swoje auto pozostawiać na strzeżonym parkingu
nieco oddalonym od jego domu. Wracając zawsze przez mało uczęszczany o tej
porze park, co pozwalało mu bardzo zaoszczędzić drogi, zazwyczaj wracał do domu
po godzinie szesnastej.
Tym razem będąc
jeszcze na zakupach ze swoją nową rodziną, najpierw wszedł do domu zjadł
spóźniony obiad i dopiero po godzinie osiemnastej postanowił odstawić samochód
na parking strzeżony. I choć Beata prosiła, aby ty razem nie jechał już na
parking Marian postanowił i tym razem pojechać, bo nie raz ten jeden raz
starczy, aby coś się stało i samochód zginie.
Po krótkiej wymianie
zdań z parkingowym na temat temperatury panującej obecnie na powietrzu szybkim
krokiem skierował się do domu. I tym razem jak już to czynił nie jednokrotnie
swoje kroki skierował przez pobliski park. Wiatr i zimne powietrze dawało
uczucie minusowych temperatur podniósł sobie kołnierz i wkładając ręce do
kieszeni, szedł szybkim krokiem wychodząc z szpaleru wysokich krzewów poczuł
nagle silne uderzenie w tył głowy. Tracąc równowagą zatoczył się upadając
uderzył głową w metalową poprzeczkę ławki. Poprzez przyćmione światła zobaczył
zamazane postacie dwóch mężczyzn. Głosy, które docierały do jego świadomości
kotłowały się z potwornym bólem głowy. Jedyne słowa, jakie zdołał zakodować
jego umysł brzmiały.
- to za Beatę, teraz
raz na zawsze odechce ci się opiekować czyimiś żonami.
I kraść komuś dzieci,
złamasie pierdolony- mówił inny głos a po chwil czuł jak traci świadomość,
jeszcze chwytając ostanie słowa mówione krzykiem.
- spadamy ktoś idzie.
Na korytarzu, po
którym powoli się posuwał w oddali zamigotała mu postać Mari miała błękitną
sukienkę twarz jej była niezwykle poważna. Korytarz, w którym się znajdowali
zdawał się być niekończącym się wąwozem, ona zdawała się usilnie zagradzać jemu
drogę do dalszej części tunelu. Widział jej milczącą twarz i roztrzepotane
dłonie. Czuł, że bardzo nie chce, aby szedł za nią. Zatrzymał się, widział jak
jej postać szybko odpływa poza horyzont światła. Wiedział, że musi jeszcze
poczekać. Z bardzo daleka powracały zamazane obrazy ze starego świata, słyszał
tykające go głosy nieznanych mu osób. Przy łóżku, na którym się znajdował
tkwiła nieruchoma postać starszego obcego człowieka. Przyglądał mu się uważnie
jak gdyby zaglądał do wnętrza jego duszy. Po chwili usłyszał spokojny ciepłu
głos.
- dobry wieczór panu
jak się pan czuje?
- dobry wieczór nic
nie czuje chce mi się bardzo spać.
- to normalne jest
pan zmęczony, przeszedł pan długą operacje.
- gdzie ja jestem?
- jest pan w szpitalu
teraz już będzie wszystko dobrze, proszę teraz odpoczywać, najlepiej spać.
Poczuł dotknięcie
swej dłoni po chwili nieznana mu postać zniknęła, ogromny szum w uszach
zanikał. Po chwili czuł jak zasypia ponownie, kiedy się ponownie obudził
zobaczył przy swym łóżku swoje dzieci, córkę i zięcia a w oddali niewyraźną
sylwetkę Beaty. Chciał coś powiedzieć, ale suche usta nie pozwalały mu na
wydobycie głosu. Monika siadła koło niego, aby zwilżyć mu usta, jej twarz była
skupiona i przerażona. Wolno odszukał swoją dłonią jej dłoń, dotykając jej
wyszeptał.
- Monisiu kocham cię.
- już dobrze tatku,
wszystko będzie dobrze.
Pozwólcie jej przyjść
do mnie, proszę!- Powiedział wyciszonym głosem wskazując na oddaloną sylwetkę
Beaty.
Monika natychmiast
cofnęła się, aby zrobić jej miejsce, widząc to Marian jeszcze powiedział.
- dziękuje ci córuś
dziękuje.
Kiedy Beata stanęła
przy jego łóżku, Monika kiwnęła na swego męża i obydwoje opuścili pokój? Kiedy
zostali sami Marian z trudem zapytał?
- co u ciebie Beatko
jak sobie dajesz radę, pamiętaj to jest cały czas twój dom chcę abyś w nim
pozostała do mego powrotu.
Obiecaj – powiedział
dotykając i ściskając resztka sił jej dłoń.
-na pewno będę na
ciebie czekała.
Lecz to były ostanie
słowa, jakie tej nocy usłyszał, po chwili zmęczenie ogarnęło go ponownie
obejmując go szarą płachtą długiego snu. Po dwóch dniach od feralnego powrotu
mógł już przez pewien czas rozmawiać. Kiedy odwiedził go jego syn pierwsze
pytanie, jakie Marian mu zadał to czy Beata nadal mieszka w jego domu,
następnie poprosił go, aby zadbał by ta kobieta wraz ze swym dzieckiem
pozostała nadal w jego domu i miała środki do życia, jednocześnie obiecał, że
kiedy tylko powróci do zdrowia to się z nim rozliczy. Po otrzymanej obietnicy,
że się wszystkim zajmie był już spokojniejszy o losy bardzo drogiej mu osoby.
Rekonwalescencja przebiegała bardzo powoli, ale przynosiła stałą poprawę jego
zdrowia. On nigdy nie przyznał się Beacie ani nikomu, kto go pobił i z jakiego
powodu. Pragnąc cała sprawę załatwić według swego pomysłu. Rokowania w jego
chorobie były pomyślne, choć wymagały wiele czasu, do osiągnięcia stanu zdrowia
z przed wypadku. Lecz jego ofiara miała się okazać nie bez interesowna a jego
drogi zaczęły się prostować.