7 october 2012
pomiędzy
między niebem jaskółek
a studnią podwórka
historia maluje twarz
by upodobnić się do bajki
dźwigając na zgarbionych plecach
niejedną stronę światła
gdy pustką zamyka się horyzont
i zmrok przykleja się do ręki
a w krzywym lustrze czasu
rzeczywistość stroi dziwne miny
do płotu ubranego w dzban
łzawią dziurki od klucza
ku znośniejszej samotni
tylko inwestorzy zachowują spokój
za zamkniętymi drzwiami
zamarzłej soczewki oka
i rozbijają własny bank
bankierzy filantropii
bo manna nie padała dawno
tu i tak nie ma domów
w których nigdy nie byłem
a zawsze być mogłem
jak jemioła na drzewie
gdy święta za pasem
i smutki krojone na miarę
świerkom poderżniętych gardeł
igłami w opuszkach palców
póki pamiętają zieleń
w niegasnącej chęci poznania
przestrzeni za płotem
gdzie wyrywanie złotych zębów trupom
wpisane jest w scenariusz śmierci
a pociąg właśnie rusza
wymykając się peronom
stukot opowiada ciebie
chryzantemy nie opowiadają bajek