12 october 2014
Dżastin
Nieżywy chomik o imieniu Dżastin blokował chodnik. Staruszka z pchającym przed sobą balkonem na kółkach nie mogła go ominąć, bo przeszkadzał krawężnik. Wściekła na chomika i na swoją gównianą emeryturę klęła do siebie wewnętrznie. Głowa ją nie raz zawiodła w obecnej kosmicznej rzeczywistości, więc czasem potrząsa nią trochę specjalnie, jak te pieski przyklejane do deski rozdzielczej, żeby klepki się ułożyły jak należy, i żeby pokawałkowany czas mocno zaawansowanej sklerozy wskoczył w całości na swoje miejsce. Będzie mogła wtedy pomyśleć trochę bardziej intensywniej niż zwykle i może wpadnie na pomysł co zrobić dalej. Czy na przykład pojechać po trawniku, omijając chomika z lewej strony, czy też może wskoczyć na krawężnik z prawej strony, bo zieleń przecież trzeba szanować, i co będzie lepsze w tej sytuacji, trawnik, czy złamana noga, gdy potknie się o krawężnik. W kolejnym momencie zawahania staruszka już się pogubiła, bo dopadł ją chwilowy brak świadomości i już nie wiedziała, czy Dżastin zdechł wcześniej zanim przyjechała, czy może go przejechała swoim balkonem. Dżastin, jak to martwy chomik nie ruszał się w dalszym ciągu. Chociaż dało się zauważyć lekkie poruszenie wąsem, oczywiście nie przez staruszkę, bo z wysokości balkonu nie można było tego zauważyć, tylko przeze mnie, jako opowiadacza tej historii, a mi przecież wolno wszystko i w każdym momencie. Mniejsza z tym, czy poruszył tym wąsem, czy nie, czy też uwolnił gazy. To nieważne, bo staruszka ma problem innej rangi. Pocztę zamykają za pół godziny i choć emerytura jest jak wspomniała wcześniej gówniana to trzeba ją odebrać. Chomikowi przecież już nie pomoże, więc korzystając z tego, że odzyskała chwilową poczytalność przejechała po Dżastinie i ruszyła w stronę poczty. Jak wcześniej nie była pewna, czy Dżastin nie żyje, tak teraz została swoim czynem w tym utwierdzona. Po drodze jednak zapomniała o swoich wyrzutach sumienia związanych z gryzoniem, bo przecież nikt się nad nią nie użala jak cierpi w samotności. Lecz kiedy podchodziła do okienka na poczcie z wyznaczonym numerkiem w ręku zamarła. W okienku siedział Dżastin, miał szramę na pysku od balkonowych kółek i był wściekły. I co sobie myślałaś, powiedział Dżastin, że ci się upiecze? Zdawało się, że tylko staruszka widzi chomika, bo nikt na to zdarzenie nie zareagował. Nic ci nie wypłacę, słyszysz?, kontynuował chomik, i zanim coś odpowiedziała Dżastin pożarł emeryturę na jej oczach. Wiedziała, że mózg karze jej widzieć czasem dziwne rzeczy, bo w jej wieku robi sobie z niej po prostu jaja, jak na przykład to, że zamiast do łazienki w nocy po omacku idzie do kuchni się wysikać, czy też bierze do ust kapcia przy barwach szczęścia myśląc o kanapce, ale to jest już lekką przesadą. Wyciągnęła ręką Dżastina przez okienko, bo nie mogła sobie pozwolić na zostanie bez środków do życia przez jakiegoś żyjącego mopa. Przygniotła go butem na pocztowej terakocie i zaczęła wrzeszczeć, żeby jej oddał emeryturę, którą zeżarł. Po chwili kierownik poczty trzymał staruszkę za rękę i uspokajał, że pieniądze nie zostały pożarte przez żadną kasjerkę, a tym bardziej tą którą przyciskała butem.