Yaro, 1 december 2019
mam trampki cool
ty masz zszywacz do tapicerowanych drzwi
moi starzy mają auto a mnie mają za nic
mimo krzyku nikt nie słucha
jestem śmieciem
w oczach tych dobrych
zły jest mój świat
brudny od dat
brudny świat nie rozumiejąc od lat
nie wiem czy radę dam
by się pchać rozpychać
na koncercie Ramones wytarte skóry
twoje śpiewane wiersze
po przerwie na spożycie
wyciągam ręce kiram klej pragnąc go więcej
jestem śmieciem
w oczach tych dobrych
zły jest mój świat
brudny od dat
brudny świat nie rozumiejąc od lat
nie wiem czy radę dam
by się pchać rozpychać
Yaro, 1 december 2019
moja krew na twojej koszulce
nie zawsze była moją krwią
farba na twoich włosach big cool
zamykasz oczy widzisz jak działa narkotyk
parę chwil ważnych w życiu zamieniasz w brud
toniesz w bagnie wyciągam twoje ciało z rynsztoku
nie chcesz tego i toniesz zagłębia śliskie brzegi
wydaje się tobie że jesteś Bogiem
a być nim nie możesz bo umierasz
rynsztok wciąga ból leczy heroina
twoja ślina gęsta jak asfalt umierasz
zamykasz oczy widzisz jak działa narkotyk
parę chwil ważnych w życiu zamieniasz w brud
toniesz w bagnie wyciągam twoje ciało z rynsztoku
nie chcesz tego i toniesz zagłębia śliskie brzegi
ostatnie życzenie śmierci na zamówienie
wyciągasz gnata niezrozumiale nie wiesz gdzie
ktoś cię prosi rośnie tętno bilirubina
umierasz szybko każdy zapomina
nieżywa choć fajna dziewczyna
Yaro, 27 november 2019
nie wszystko możesz kupić
nie wszystko jest na sprzedaż
nie zawsze masz to co chcesz
ja nie mam nic prócz pragnienia
ból wspomnień urojone myśli
w obłędzie w zakochaniu
popełnić błąd by grzechem się stać
skrzywdzić wymyślona chora droga
wypełniona śmiercią by użyć szczęścia
zakłamany podstępny
nie patrzyłem w lustro pełne nas
bez zastanowienia tkałem swą
pajęczą sieć
ofiarę pochwycić serce zjeść
zakochane
wypełniony po brzeg nienawiścią kipiałem
jasny grom ból głowy zwalił mnie z nóg
pomógł -zapytasz kto?
ktoś kto z dobrem był za pan brat
spokojny jak sufity szpitalne białe kitle
szklane oczy lekarza w moje szare wpatrzone
wszystko będzie dobrze
do studni wrzucić dar szczęście dla kobiety
by panem życia i śmierci się stać
kochać tak wyraźnie do szaleństwa
bez skrupułów chory pod kopułą
twoje oczy
spokój pełen gwiazd w noc
zaniedbany pogodzony
w kilku słowach zrozumiałem
jak jestem mały
zwyciężyła prawda
bliski diabła bliski destrukcji przetrwałem
rozumiejąc błąd urojonych skrępowanych
żądzy pod osłoną uniwersum
Yaro, 26 november 2019
bez ciebie noc to szok
ciemno przytłacza
noc zbyt długa
ogromny księżyc
stykamy się czołami
zasnąć nie potrafię trafia mnie
budzę się między snami
w pamięci twój zapach
smak ust muśnięcie włosów
brakuje wszystkiego
tego czego nam tak brak
szczęściem że pociąg ze mną odjedzie
następnego dnia
pożegnam szary peron
w dłoni bilet zamiast dotyku twojej dłoni
to miasto ciasne
wokół depresja
osusza dusze z pustką w sercach
zawijam się bez żalu
uciekam w pośpiechu
byle nie zostawić niczego
nie wrócić w to piekło
Yaro, 26 november 2019
wiersz bywa przynętą
zakładasz słowo na haczyk
zarzucasz w sieci
wyczekujesz długo nic
podpływa rybka
połyka słowo
spławik w dół do połowy
zacinasz
wyciągasz ją na ląd
wystawia komentarz
lajkujesz
wypuść jeśli niewymiarowa
niech spływa w wodny świat
i omija sieci
Yaro, 25 november 2019
jak pisać wiersze to z miłości
jak śpiewać to punk rocka
jak kochać to przyrodę
jak odlecieć to z ptakami
próżna wolność miedzy nami
jak mnie zabijesz to raz
narodzę się po raz drugi
takim Robinem być
jak kraść miliony to z Amber Gold
jak całować to księżniczki
żaby zielone właśnie one
są słodkie jak nasze teściowe
Yaro, 22 november 2019
pchnął mnie Bóg radę dasz
masz tu płaszcz
idź w świat
tutaj nikt
nie pokocha cię
wsiadłem w malucha
wiał wiatr szaro nie do życia
dojechałem aż może i do
spotkałem Katherine
drwili z nas
nie osiągnie nic prócz bólu i łez
na pewno rozpije się mówili
dziś w domu ciepło rodzinne
zapiera dech
im przecieka dach
zazdrość
kominem dym
mercedesem na celownik
biorę złe dni
Bóg oddzielił ziarno od plew
Dowbor wyremontuje wasz dom
Yaro, 22 november 2019
wiatr rozłąki wiał
miłości szary płaszcz
okrywał nas
płoną ogień ciał
usta dotykały ust
szalone noce
spokojne poranki
zapach kawy rozkładał na pierwiastki
bambusowy stolik
zbliżał się wieczór ciężka noc
zmarszczony czas naszych twarzy
boli mnie życie zimne dłonie
ostatni pocałunek
byłaś taka zimna tamtego dnia
jesień przyszła nazbyt szybko
umknęło coś
czego nie potrafiłem dotknąć
nie potrafiłem wytłumaczyć
nasze dzieci wspólne zdjęcie
w głowie jest nas pełno
zostałem sam
było nas dwoje zostało jedno
sercem dotykam serca
dziękuję za lata za zimy
wiosną kwitnę
na jesień
bez ciebie umieram
z nadzieją że odnajdziemy się w pośmiertnym śnie
Yaro, 21 november 2019
widzisz
kochanie wybacz opiłem się
nie podnoś zwłok z podłogi
ona świętą jest
po niej stąpam będę tak leżał
pomiędzy kuchnią a światem kobiety
podłoga chłodna milczy
na niej śpię przytula
okryj uszy moje
krótkim przekleństwem
powtarzasz
wstawaj do łóżka
znów się ochlałeś to siódmy tygodniu raz
odpocznij
zadzwonię
jutro wystraszy cię moja mamusia
wyłoży niebieską kartę
trzeźwość lub bilet pod most
noc z nietoperzami
wybieraj
zamknięty rozdział
Yaro, 20 november 2019
będę się z tobą bawić
nie słucham mamy
ona nie znajdzie nas w ziarenkach piasku
wśród zabawek w zgiełku miasta
zbudujemy zamek
wielki jak Wawel
smok ochroni nas
ochronimy go przed szewcem
zieje ogniem
broni dzieci
broni słabych
kipi piana wiślany brzeg
już ciemno musimy biec
w kierunku gwiazd
księżyc szuka nas
po niebie ciemnym od łez
skulone sierotki wyczekują
rodziców zajętych życiem