Poetry

Hefajstos44


older other poems newer

13 april 2012

Sen Don Kichota

Śniąc beznadziejny, mój szalony sen,
W zmaganiu z wrogiem niepokonanym,
I niosąc smutek, ten zmartwienia cień
Wciąż biegnę tam gdzie już brak odwagi,

I będę prawy, gdzie rodzi się zło,
I lepszy mimo słabości ramion,
Sięgać po gwiazdy- życia mego tło,
Dążenie wieczne, mimo blizn i znamion.

Odrodzę gwiazdy- to niemożliwe?
Dalekie temu w co wierzymy dziś?
Wystarczy dawać, w końcu nie lękliwie,
Nawet gdy nie ma w sobie sił by być.

Znów jestem gotów aby umrzeć za,
Sprawiedliwość i honoru znaki,
I choćbym jeden miał naprzeciw stać,
Umrę spokojny, znając życia smaki,

A moje serce w spokoju i ciszy
Spocznie na wieki, błogosławione,
Bo świat zostanie odrobinę milszy,
I bliższy temu co tak wymarzone,

Bo jeden człowiek, zraniony i słaby,
W ostatniej chwili, swojego żywota,
Sięgnie po gwiazdy, dla ludzkości chwały,
Sięgnie po gwiazdy i w spokoju skona.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1