29 april 2012
Droga do siebie
Każdym swym krzykiem budziłem demony
W bólu pamięci kotwicą siedzące
Sięgać wciąż chciałem po swe nieboskłony
I wciąż byłem sam, sprzed lat małym brzdącem
Bezdechem sennym ku śmierci wołałem
Aby swe ostrze polerem znaczyła
Spokoju duszy w ten sposób czekałem
By śmierć tak piękną mi przyszłość wróżyła
Lecz ta ucieczka znów na nic się zdała
Serce wciąż biło potrzebą niezmienną
I myśl niezmienna codziennie wracała:
Masz żyć człowieku: choć wiara dziś ciemna!
I już się śmierci nie lękam w ogóle
Celu, marzenia dociekam gdzieś w sobie
Ubieram w kwiaty radosną koszulę
W tłum idę ludzki, by nie zostać w grobie