23 november 2010
Marzenia o domu
Chciałbym być powietrze
Od powietrza zależą,
zawsze i autentycznie.
Powietrza pragną,
nienaruszalnie, rytmicznie.
Nie jestem.
Ewentualnie kamieniem.
Gdzie kamień rzucą,
gdziekolwiek spadnie
zmienia rzeczywistość.
Twardość kruszy,
w miękkości zostawia swe odbicie,
nie czuje, nie cierpi.
Rzucony ma wpływ na tę czastkę,
w którą trafia.
Nie jestem.
Jak opakowanie prezentu.
Czas jakiś cieszy, bo ukrywa coś cennego.
Jednak przychodzi chwila braku delikatności.
Cierpliwość zastępują tępy nóż i
zachłanne ręce,
które jak śmiecia,
rozrywają i niechlujnie gniotą.
I cóż „morda w kubeł” plastikowy,
wystawią cię za próg domu.
W stosownym czasie wywiozą na wysypisko.
Nie nadajesz się nawet
na spalenie, na ogrzanie,
zanieczyszczasz środowisko.
Tym jestem.
Przeszywający ból, poczucie niesprawiedliwości.
Przy odrobinie szczęścia,
może ostatnie resztki,
wyciśnie z ciebie bezdomny śpiący na dworcu,
którego jeszcze nie przegnali kulturalni.
Potem będziesz wyrzucony po raz wtóry.
Blachownia 2007