Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 29 october 2010
Duch wieje kędy chce...
Zainspirowany wierszem Natare pt. "na nie a jestem bo muszę"
Biegnę, pożeram, pochłaniam,
to tylko tak się mówi,
że jednym uchem
i to wszystko po to
by poczuć zachwyt.
Czasem przypadkowo
wpadniemy na siebie,
a reszta jak ślad ślimaka
lepi się.
Szukam i w życiu,
i jak w życiu,
tej jednej jedynej – poezji.
Tych kilkudziesięciu
odpowiednio zaszyfrowanych
dla mojego ego – kodu
na białej kartce znaków.
Rozszyfrowanie ich
to dla mnie pestka.
I znajduje,
znajduje mnie ona,
ja jestem zbyt pochłonięty.
Policzkuje mnie zachwytem,
przytomnieję na chwilę –
na chwilę jestem człowiekiem.
I…
Zamieszanie.
Zachwyt i poczucie winy.
W bólu rodzi się piękno
a ja karmię się
tym pięknem – czyimś bólem.
Nie nauczyłem się
odpowiadać.
Nie czuję nawet,
czy mogę podziękować.
Dziękuję.
I uciekam pożerać, pochłaniać…
Radość 29.10.2010.
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 29 october 2010
Myśl gorąca, gorące uczucie,
ciężka jest głowa, rozum leniwy.
Cisza „nudna” – jak kamyczek w bucie,
trudno usłyszeć wyraz właściwy.
Trudno usłyszeć i wypowiedzieć,
słowo, co nie wysusza a zrasza.
Lecz tak Jej trudno bez słów usiedzieć,
więc czasem milcząc szepnie – przepraszam
Radość kwiecień 2009
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 29 october 2010
Słowa prędkie poplączą w biegu,
to co w sercu jest takie proste.
Więc czasem do drugiego brzegu,
lepiej jest dotrzeć innym mostem
Radość początek stycznia 2010
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 28 october 2010
Nie dla mężczyzn prawdziwych są deptaki szerokie,
Łatwe, zbyt oczywiste i proste banalnie
by przejść je pamięcią płytką, przejść z przymkniętym okiem .
Dla mężczyzn wąskie lecz piękne - niezaprzeczalnie.
Nie istnieją dla mężczyzn żadne drogi na skróty.
Umniejszyłyby znaczenie mojej godności,
którą w trudzie zdobywam zdzierając własne buty,
dążąc i do współczucia i do świadomości.
Doświadczając i bojaźni i drżenia – bezdomnie,
akceptować wielkość swą a i małość muszę.
Bo gdy żyję świadomie, pielgrzymuję przytomnie,
to po latach wygrywam swoją własną duszę.
Radość 08.04.2010
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 28 october 2010
Szarą wstęgą wielkomiejskiego potoku,
przez tępe fale z połatanych zawirowań,
coś pędzi bezwolnie jak ścieki w rynsztoku –
Część tego myśli, bez słów, bez rozczarowań.
Część inna jad sączy, pożąda bezmyślnie.
Nietrzeźwością swą ubija pianę głupoty.
I bywa, że czasem iskierka zabłyśnie,
lecz za mała by wypaść z tłumu i z hołoty.
Tylko części tej cząstka się zatrzymuje
i z mądrością stawia opór sile ciśnienia.
Odpowiedzialnie, odważnie ryzykuje
dając siebie. Tylko czy? - wierzę, że coś zmienia.
Wierzysz?ktoś zapyta… hm?… to wiara tylko.
Tak to prawda, lecz nie możemy do snu kłaść rzęs,
uciekać przed życiem bo tylko jest chwilką.
Wierzę i to przez to, nadaję chwilce sens.
Radość maj 2010
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 27 october 2010
Włóczyłem się bezmyślnie po ulicach bezimiennych.
Pukałem od drzwi do drzwi, obojętnych a otwartych.
Ściśnięty sznurem z upływających sekund daremnych.
Nieprzytomnie wgapiony poza horyzont rozwarty.
Popychany nurtem niemocy, bez wzrocznie uparty,
porzucony między ucieczką a poszukiwaniem.
Przypadły mi do gierki w życie naznaczone karty.
Przyszły – być może – z nieświadomym ojcowskim rozdaniem.
Dziś dorosły nie mam dyscypliny, gdy nie ma bata,
na mych bezimiennych ulicach, wciąż to samo czynię.
Ze strachem lecz też i z odwagą – gubię z oczu kata.
Nadzieją przyszłość widzę – z ojcem. Przy najlepszym winie.
Radość
styczeń 2010
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 27 october 2010
Nie idę i nie odchodzę,
zapraszających nie wysyłam spojrzeń.
Nic się nie zdarzyło – więc nie ma wspomnień.
Nie ma dziś tęsknot, bo nie było dążeń.
Nie ma nic – nie potrzebuję zapomnień.
Nie idę i nie odchodzę,
Nie idę i nie odchodzę.
Albo przyjdzie i za darmo pokocha,
albo w twarz samotną spojrzę bez wstrętu.
Za pięknem będę tęsknił, czasem szlochał,
nie chcę zaliczać iluzji zakrętów.
Nie idę i nie odchodzę.
Radość 08.08.2010.
Krzysztof Kaczorowski (papayaii), 27 october 2010
Nie ma miejsca, w którym tęsknota
rozpłynęłaby się na wieczność w śnie.
I nic nie ma – srebra czy złota.
Nic – co pozostaje. I nic co mknie.
W niepamięć nie odeśle jej czas,
chwil tych nie zniszczy… i to co wzruszy.
Nie pokona jej Syzyfa głaz,
orkiestra tej nutki nie zagłuszy.
Bólu w koszu nie adoruje
i kwiatów zerwanych z zachłannością.
Wdzięczną pamięcią obejmuje,
tamtych chwil ogród z jego wonnością.
Radość 21.09.2010.