12 december 2012
CZĘŚĆ TRZECIA
SYMETRIA - WERSJA AUTORSKA
Mam jeszcze dwie godziny do ciach fazy na wieczór. Współwięzień leży i gapi się na szkiełko. Ja zaczynam się zastanawiać, czy poczytać, coś narysować, napisać list do Niej... znów przyszła jak zbity pies chęć tworzenia. Uśmiechnąłem się do siebie.
- Kolejny raz jestem w „nowym wcieleniu” - kończy się drugi miesiąc od dnia pozbawienia wolności. Czuję, że trochę nasiąknąłem tym klimatem. Szukam w głowie tamtych dni. Wspomnień o psychiatryku, o dziennym i moich ekscesach. Myślę jaki byłem wtedy, jaki jestem dziś. W głowie mam obraz tego co wtedy napisałem, co jeszcze zostało do napisania. Nakreśliłem kilka zdań. Zatrzymałem się …
Chwila, ja mimowolnie zaczynam wtrącać żargon więzienny podczas pisania. A tak w ogóle to jestem tu, żyję tym światem i to jest jak inna planeta, inne zasady życia inne zasady funkcjonowania. Dzień nie zaczyna się o świcie, zaczyna się z porannym apelem a kończy ciachnięciem fazy (zgaszeniem światła) o 22.30, każdego dnia.
Ja tu nie potrafię pisać o kobietach w moim życiu, o pobycie w psychiatryku. Tutaj mogę jedynie pisać o nasiąkaniu tym miejscem i tymi zasadami. O ludziach z marginesu społeczeństwa, zepchniętych tu zupełnie przypadkowo, według kryteriów znanych tylko tym, którzy te kryteria tworzą.
Tak, chyba zamknięty po raz kolejny w czerech ścianach, w celi własnego umysłu, mogę zacząć tworzyć opowieść o moim ja, którym teraz jestem. To nie wanienna breja, to nie afirmacja własnego szaleństwa, tu jestem BOB z 268 na białku.
Długopis pstryknął, poprawiłem zabaniak i zacząłem:
"ROZDZIAŁ 1
Zgubić ogon, zerwać łańcuch i przetrwać
„- Zależy kto się cieszy – na pytanie „Czy się cieszymy?” odpowiedział łysawy policjant. W jego ręku powiewały, gdy szedł, dokumenty urzędowe opatrzone czerwonymi pieczątkami. Zakuty w kajdanki, szczupły mężczyzna idący obok niego próbował dowiedzieć się czegoś. Wyszli z budynku prokuratury, gdzie ponad godzinę przesłuchiwano go „w sprawie”
- My się cieszymy, a ty... to się jeszcze okaże. Prokuratorka wyraziła swoje zdanie, teraz czeka cię werdykt sądu – odpowiedział otwierając drzwi „suki” i wewnętrzną kratę dzielącą przewożonych aresztantów od pozostałej części auta. Wsiadł, zdjęto mu kajdanki i zamknięto kratę.
To był początek „przygody” w pudle.
Cały dzień spędził w celi „na dołku”. Nie bał się, w głowie układał zeznania i linię obrony. Najbardziej doskwierał mu fakt braku papierosów. Siedzisz na metalowej pryczy naokoło ściany i wysoko, poza zasięgiem, małe zakratowane okienko. Pewnie jego kobieta już wróciła z pracy. Pewnie wyszła już z psem. Ciekawe, czy już dała znać mamie, że go w końcu złapali. Czy już się orientują gdzie jest, co z nim będzie. W środku gdzieś narodziła się wizja wchodzącego strażnika ze słowami na ustach „Wychodzisz” a za nim wszechmocny szwagier, który „załatwił” sprawę. On załatwia wiele spraw, może i tą się uda załatwić.
Wieczór. Palić się chce niemiłosiernie. Otwierają się drzwi celi, zapala się światło. W drzwiach staje niski, dobrze zbudowany policjant. Chłopakowi wydaje się, że to były uczeń szkoły Ju Jitsu jego szwagra.
- Jak znajomy, to może będzie bardziej ludzki – pomyślał i uśmiechnął się.
- Wstać ! - powiedział i założył ręce za pasek – Wyciągnąć kieszenie! – chłopak zdziwiony robił to co mu każą i tak szybko jak potrafił – Odwrócić się!
Bez słowa zawrócił i wychodzi.
- Przepraszam, mogę zapalić? Tam są moje papierosy – powiedział spokjnie
- Nie ma palenia! W nocy się śpi -odpowiedział zamykając drzwi strażnik. Może mu się wydawało, ale zanim skrzydło się zatrzasnęło widział uśmiech satysfakcji na twarzy tamtego.
- Poznał mnie? Może nie lubił szwagra, może nie lubił mnie gdy biegałem na treningach z kamerą w krawacie i filmowałem ich techniki. Może wtedy wydawało mu się, że jestem cwaniak w krawatce, teraz cieszył się, że to on jest górą... może. A może takie są procedury. - myślał, zanim zasnął, ale tak naprawdę nienawidził tego frajera i później myślał o sytuacji, że może w przyszłości ten kutas będzie potrzebował pomocy i będzie jakoś uzależniony od jego decyzji. Wtedy się zemści... jeszcze będzie miał okazję się zemścić.
Następnego dnia sędzia bezceremonialnie ogłosił, że w związku z ukrywaniem się przed wymiarem sprawiedliwości i utrudnianiem śledztwa istnieje obawa ucieczki i matactwa w sprawie, więc zasądza trzy miesięczny areszt – do sprawy. Klamka zapadła. Chłopakowi w głowie tylko błądziła myśl.
- Zaczęło się coś co od jakiegoś czasu wisiała w powietrzu. Teraz tylko muszę przetrwać i dotrwać do końca. To początek końca problemu. Odsiedzę swoje i będę wolny, nie muszę się już więcej ukrywać, bać patrolów na ulicy. Nie będę musiał siedzieć u Niej w zamkniętym mieszkaniu. Będę wolny. Tylko wytrzymaj trzy miesiące i się nie daj.