7 december 2010
Cella Joy Black
Cella Joy Black
W poniedziałki i we śnie
pomarańczy świeżej ma smak
a w Wielkanoc czy tam inne jakieś święta
pachnie słodko jak kobieta
Czerwień jej włosów od ulicznych lamp odbija się
i kaskadą loków dziś zakryła twarz usta i piersi
cień jej nagości erotycznej uciekł nam po drodze gdzieś
chyba tam na rogu Paryża i Westend
szkoda, że jestem od ideału w pasie szerszy
Świecy blask, cichy szept Celli Joy Black
w uszko me, aż mnie przeszedł ciepły dreszcz
nagła chęć by w zimową noc pocałunki słać
tą odrobinę ciepła z naszych chętnych ciał
W końcu pieszczot czar, oddech jej niczym miech
skóra w jej dotyku zrównana z przednim jedwabiem
spod tych włosów słyszę przyjemności jęk, co we mnie
rozbudza amfetaminy, podniecenia dziwny żar
tak, tak, tak, gdzie ja jestem Cello Black?
Gdzie zabrałaś mnie?
Czy to miejsce gdzieś w kosmosie jest?
Wszystko tak pachnie i smakuje jak pomarańcz
mój cień wędruje po krakowskich plantach
widzę jak przystaje, od czerwieni loków zapala się
u stóp Boga spada popiół i brudzi jasny śnieg
może to amfetaminy czar? Błagam cię, to nie sen... to nie sen...
Dziś nad rankiem zbudzę się w jej łóżku
ze wspomnieniem jak tu wczoraj przywiodła mnie
ona sama pewnie stąd daleko jest, może tam gdzie
przed chwilą byłem
Któż to wie, któż to wie, Cello Black?
Tak tak tak