warkoczbereniki, 10 december 2010
ciii, wsuń dłoń między moje,
razem policzymy twe palce,
a każdy z nich będzie
jak jedna z patologii.
inkarnacja akolitów,
ja na przeciw nich
w tyradzie: was kocham
czynów waszych nienawidzę.
powoli podnoszę wzrok:
Matko Boska, czemu tak ciężko
znaleźc w cyjanowych studniach
choć parę z przeklętych truizmów.
warkoczbereniki, 9 december 2010
być może
moglibyśmy dyskutować latami.
siedząc na brzegu łóżka
deklamować wiersze o ekonomii
zbawienia.
być może
gdybyś nie wymiotwał
co poniedziałek
z tak przesadną
regularnością
jak ta tokijskiego metra
to mielibyśmy na to
wiecej czasu.
przy okazji – ciekawe
czy je kiedyś zobaczysz.
być może
jednak chyba pewniej
może nie być.
warkoczbereniki, 9 december 2010
nocami widzę
twoje ciało
starannie podzielone na łamy
ponieważ
nocami widzę
lepiej.
po ramionach spływa
podobnie do wodospadu tugela
pamiętny
warkocz bereniki.
ten owy
fatalny pierwiastek
odskakując to od jednego
to od drugiego
białego jak śnieg
ramienia
będąc takim,
jakim atłasowa szarfa
zawiązana na oczach
kogokolwiek
puchem i objętością
przykrywa wszystkie
ze wspomnianych
deklinacji.
każda z nich pełena była
bałwochwalczych okrzyków
wydawanych
bez kropli potu
skapującej
ze skroni
wporst
na pachnące lasem
plecy
kogokolwiek
- tyle zapamiętałem
z pewnej nocy
która już dawno
winna była umrzeć
jak przejrzały owoc.
warkoczbereniki, 9 december 2010
z autopsji wiem tylko tyle
że wszystko było konfabulacją
- myślę
siedząc na śniegu
i przyglądając się
zorzy polarnej
i wtedy mówię do ciebie:
hej! może zaśpiewamy Hey
Pixies bo to byłoby jak niezła narracja.
zgoda.
możliwe że przynajmniej ktoś weźmie kamerę
i to nagra.
będziemy wiedzieli że rzeczywiście nasz romans
roztopił te wszystkie cholerne lodowce.
tylko szybko
coraz więcej olifantów
się tu pałęta
bez sensu.
warkoczbereniki, 7 december 2010
w poprzednim życiu
byłem narzeczonym
Kasjopei.
zagubiony
w nieskończonych korytarzach
anemonów
błąkałem się latami
rościerwiącają własne rojenia
jak nigdy wcześniej
lecz nie później.
słyszysz?
ja i Kasjopeja.
ja teurgiczny stańczyk.
żałosny
lecz później nie.
krzyk na skrzyżowaniu
jerozolimskich z marszałkowską.
słyszysz?
pierdolony
przeklęty eklektyzm przeszłości.
wszystko przelewa się
przez palce
jak lód zmieniający stan
skupienia.