11 december 2014
strefa niewiary! (rozdział II - drugi)
Rozdział II (drugi)
ofiara z krwi i uczuć
nie rani sumienia ich
oni tylko skazują
tak jak każe obyczaj ... ~Slawrys
To było dziwne! wszyscy siedzący przy stole pamiętali swoją młodość i czas II wojny św., a nie wahali się skazać następnego pokolenia na cierpienie i wybory najstraszniejsze z możliwych.
Zatopieni w wspomnienia własnych czynów trwali w ciszy. Nikt nawet nie przejął się słowami Humanica; no może jeden boss z sekty Kat; Chrząkając głośno zaczął swój występ:
- hrm hrm hrm ... chciałem ci przypomnieć Aa; tu rządzicie i macie największy wpływ, ale to my w regionie stanowimy o sile systemu. Najpierw ustalasz z nami! już zapomnieliście o skutkach tamtej wojny; to więcej czyni szkody jak pożytku ... jego ton był stanowczy i godny hierarchy
- a Ty Humanic zważaj na słowa, pierwszy raz was dopuszczamy do stołu i może to być
ostatni raz ... kierował wprost w jego oczy słowa Ka
- wojna pozwoli uporządkować sprawy i wytłuc tych co się nie chcą nam podporządkować!
a straty? zapominasz Ka ilu swoich niewygodnych sami się pozbyliście ... a przy okazji
wszyscy możemy poświęcić kilku nadgorliwych; co myślą że tu o wiarę chodzi i
religijny ład;
i zrobić ich świętymi męczennikami ... starał się ironicznie przedstawić skutki
zabijania obcych Aa
- cicho bądź Aa, chlapiesz za dużo ... skrzywił się Ka ... moim zdaniem trzeba wyszydzić
demonkracje i wrócić do starego sprawdzonego systemu feudalnego… podniósł ton.
- którzy są już w trakcie jakiś intryg? ... spytał Aa
- no co Ty, my nie knujemy nic! ... zarzekał się ironicznie Ce, z głupawym uśmiechem
zerknął na pozostałych
- my też nie! no co wy? ... kolejno każdy boss zachował się tak samo
- powinniście dopisać sobie do waszych zasad religijnych "raz w życiu nie skłamać" ... parsknął Humanic; wiadomo, każda organizacja ma swoje doktryny i obyczaje i muszą intrygować i knuć swoje gierki by pokazać jaką moc mają; pytanie było głupsze od odpowiedzi jakie padły.
- nie no! a ten znowu niepytany się odzywa ... warknął Be
- no dobra! cicho wszyscy ... wstał mówiąc to Ka ... możemy straszyć ich i użyć
"świadka Jezusa", wytypujemy jakiegoś obcego i walniemy pokazówkę
co potrafimy jeśli jest się nieposłusznym! wojna to nie rozwiązanie, z tym trzeba
skończyć! wystarczą lokalne konflikty i medialne przepychanki
- masz racje! ... kiwnął głową De ... mamy kilku swoich ateistów to mogą zacząć
rozrabiać i zmusić do walki o religie; wy swoich też możecie uaktywnić ... spojrzał
wymownie na Be i Aa
- ale tego ofiarnego to będzie trudno tak na szybko znaleźć ... pokiwał zdziwiony
Fu z sekty Fuj ... to wymaga przygotowań i transu hipnotycznego! ... zdziwiony
patrzył na rozmówców
- wszystko da się zorganizować i to od ręki ... podniósł głos Ka ... to tylko kwestia
znalezienia pod-padziochy ... uśmiechnął się z przekąsem ... może macie jakiegoś
do poświęcenia?
- no i tu jest taki .. Ży aż się ucieszył ... Sierot Pospolity podrywa nasze kobiety,
pyskuje hierarchom i nie chodzi do żadnego kościoła, sprawdzaliśmy! już zdążył
zadrzeć z konowałami z WKU i komuchami, napyskował im ... aż podnosił
w gniewie głos
- no i nam się taki jeden przytrafił, czyta książki bezczelnie i nawet nie spyta się
jak je interpretować ... dorzucił De ... może to ten sam ... kiwnął głową
- mam takiego! szkolimy w terroryzmie i zastraszania syna kacyka naszego
a taki jeden stanął w ludzi obronie i go pobił ... syczał Be ... oby to był ten
sam co u was wszystkich ... aż zatarł ręce
Bossowie Ce i Fu spojrzeli na siebie zdziwieni; coś tu nie pasowało;
tak się układanki same nie tworzą. Ich oczy pytały: co tu grane? Kiwnął głową
do swojego kelnera Ce, ten podszedł i wysłuchał polecenia podanego na ucho.
(Zapamiętaj o tym obcym, to trzeba sprawdzić, mogli go szkolić do misji od dawna)
Inni też podobnie się zachowali, wydali po cichu polecenia swoim kelnerom.
Humanic tylko przyglądał się im coraz bardziej zdziwiony, ale paranoja.
- to za takie bzdury chcecie jakiegoś młodzika karać takim "przekrętem" a
bandytów-morderców skazujecie na 5 lat emigracji ... aż się łapał za głowę, słyszał
o tym zboczonym rytuale, podobno już niepraktykowanym, a tu będzie tego
współuczestnikiem; zszokowany patrzył na resztę towarzystwa. Nie wierzył sam
w czym bierze udział.
W świecie tymczasem istoty nieświadome hierarchii i ważności zmian
zachowywały się ... tak ... zachowywały się. Stadko saren spokojnie skubało trawę
przyglądając się swojemu samcowi dumnie kroczącemu po swoim terenie.
Tak to był jego teren i jego zasady. Inne jelenie tego nie kwestionowały.
W pobliskim potoku woda tak wartko płynęła że tylko pstrąg zatrzymał się przy
kamieniu i gdy tylko jakiś drugi podpływał to dostawał po ludzku; to w końcu
jego teren. Jedynie na koniec zerknął w niebo; jakby ktoś go obserwował
i chciał zganić; i odpowiadał ku przestworzom: No co! to tylko plaskacz z ogona,
naruszył moją prywatność. Nie wiedział, to teren dumnego jelenia.
Nagle rozległ się charakterystyczne krzyk, niebo wypełnił szum skrzydeł i piękna
i dumna postać przemierzyła okolice. Tak, to sokół obwieścił że jest na swoim terenie.
Jeszcze poleciał i na wschód i na zachód i zatoczył koło na niebie.
Usiadł na swojej ulubionej gałęzi, podziwiał pobliski potok co przepływa
przez polane ... jego teren.
Nieświadom terytorialnych zasad młodzian jechał z miasta Gollic do miasta
Klosno. Jego teren jako sieroty był ograniczony i wcale nie rozpaczał. Przyzwyczaił się
do bycia obcym a nawet łobcym, mógł tylko marzyć. W tym pomagało czytanie;
czytał szybko, ale nie uczył się na pamięć; starał się zapamiętać to co odczuwa
czytając. To było piękne! wraz z autorem przeżywał świat i nadawał słowom sens.
Kartki systematycznie przewracane wydawały przyjemny odgłos.
Świat dzięki czytaniu miał więcej wymiarów jak to o czym uczyła fizyka. No i teren
po którym się poruszało nie był ograniczony prawami innych. To był świat wolności.
Jedynie czasem wracał na ziemie, gdy musiał żyć i gdy system się upomniał.
I tym razem zamknął książkę nie dlatego że tak chciał, życie wymusiło. Zatrzymał się
pojazd którym poruszał się. Czas na kontakt z cywilizacją.
Wysiadł raźno z samochodu którym przytrafiło mu się jechać. Podziękował kierowcy,
zostawił kilka drobnych zgodnie z tradycją. Ruszył po świecie żywych, szarym, pełnym
pułapek i wojen i rywalizacji pajaców. Wiedział już którędy chodzić by nie być
zaczepianym przez tubylców i tych co uważali to za swój teren. Rozumiał
że jest tylko wędrowcem. No tak; jeszcze tyle drogi dziś, pomyślał. Spojrzał w niebo
i na ulice miasta które musiał przejść. Na drugiem krańcu można było złapać
tak zwaną "okazje"; pojazd poruszający się po tej samej trasie; i za dziękuje lub
drobna opłatę dostać się do miejsca podroży.
Szedł tak, i by nadać głębszy sens temu postanowił poćwiczyć koncentracje.
Wykonywanie równoczesne różnych czynności było fajną zabawą. Otworzył książkę
i starał się czytać równocześnie analizując co się dzieje na ulicy i na chodniku.
Uśmiechał się do słów jakie czytał i tak wędrował. Omijał latarnie, przechodniów
to przeszedł na druga stronę ulice między samochodami; to było fajne ... dostosować
poruszanie się do prędkości innych i równocześnie czytając omijać przeszkody.
Przeszkody .. ups ... no i coś poszło nie tak, kolizja? co to ? lampa? pojazd? nagle
coś mu się sucho w gardle zrobiło i jasno i nic nie widział przez chwile.
Poznał sens zwrotu: "coś mu się na oczy rzuciło". Tylko brzmiący dźwięcznie głos
przerwał ten stan oświecenia:
- hi hi hi, jak ty chodzisz? ... niosło przyjemnym dla ucha głosem ... uważaj!
- przeepraaszaam ... przełamując suchość w gardle mówił ... to niechcący, nie rozumie!
wszystko kontrolowałem i tak nagle znalazłaś się nie wiadomo skąd ... przełykał ślinę
łapał powietrze i chciał się jakoś wytłumaczyć; o rany ale ona ładna; jeszcze dotarło
do niego skąd ten stan oszołomienia.
Ona na niego patrzyła śmiejąc się i filuternie mrużąc oczy, on się rozglądał
i zastanawiał co tu grane. Jeszcze zdarzył przeanalizować; albo upolowała mnie i celowo
podeszła licząc na kolizje; albo tak jak on coś czytała i ich drogi się skrzyżowały.
I jak to bywa przy zderzeniu dwóch walców, to był moment ... chwila nieuwagi.
- no tak! książki! upadły ... spojrzał pod nogi, gdzie jego książka znalazła się pomiędzy jej.
Otwarte mieszały się swoimi stronami i przez chwile stanowiły jeden stos zdań.
- no tak! ... roześmiała się ... wypada podnieść ... dodała i pochyliła się, a że i on zrobił
ten sam ruch; ich ramiona dotknęły się; a spojrzenia spotkały na ułamek sekundy;
a dłonie zatrzymały się na książkach.
- co ty czytasz? ... śmiała się patrząc na jego książkę ... nie za trudne? ... prychnęła
- to zależy jaką granice chce się przekroczyć, życie to nie zawsze uczciwe i
świadome wybory ... uśmiechał się i zerknął na jej książkę; psia krew,
standard damski, z jego "cienka czerwona linia" nie pasował do szarego
świata i tęsknot za szalonymi uczuciami o jakich marzyły głodne świata okoliczne
dziewczyny
- no właśnie wybory? i co dalej? .. roześmiała się
- dalej? no to dopiero zacząłem czytać ... trochę się zdziwił
- hahaha ... z nami? będziemy tak stać? ... ale się śmiała
- ba, ale plama,przepraszam, nie za trybiłem ... roześmiał się i podając jej ramie
zaproponował ... to może cie odprowadzę!
- ooo! ale gest ... ruszyła brwiami, wciąż się śmiejąc ... rzadko ktoś tak chodzi
pod ramie z dziewczynami, chyba się zgodzę ... delikatny uśmiech i szybko położona
dłoń na przedramieniu tuż po wsunięciu koło łokcia, wszystko to działo się w tym samym czasie ... no to chodźmy! ... rzuciła wesoło
- chodźmy ... kiwnął głową ... jesteśmy chyba z innych światów, lepiej byś wiedziała.
Jestem biedny, półsierota; system mi umożliwił ukończenie szkoły, ale muszę pracować
i nie raz sponsorom się przeciwstawiać. Nie mam zbyt dużych możliwości!
- uczciwie stawiasz sprawy; wszyscy raczej udają innych, ważniejszych, wspanialszych
i chcą zaimponować ... patrzyła na niego zdziwiona ... boisz się mnie? że jestem
jak nieosiągalna róża? z zakazanego ogrodu? że się skaleczysz na kolcu?
- dla pocierpienia można sobie dłoń w drzwiach przytrzasnąć ... prychnął ... nie trzeba
się na róże porywać; są i inne piękne kwiaty, choćby Irysy ... uśmiechnął się do niej
- o Ty! ... lekko go w ramie pchnęła ... jednak się mnie boisz ... roześmiała się
W tym momencie wysunęła się spod jego ramienia i poszła w przeciwnym
kierunku co szli. Uśmiechnęła się i oglądając za siebie dodała:
- to jak się nie boisz; to bądź za tydzień! ... jej głos był ciepły i niósł to pożegnanie.
On stał tak, patrzył, kiwał głową i uśmiechał się. Patrzył jak odchodzi; robiła
to tak pięknie, jak jesień, ciepło, z uczuciem; i co z tego że potem zimno.
nie mogła inaczej się miłość zachować
pewnie jej do twarzy z jesienią
i łatwiej odejść, zostawić coś w pamięci
powstała dla świadectwa tej chwili, tak tej
...Slawrys...
...CDN...