Jacek Sojan, 14 june 2011
a jeśli świata nie ma a jeśli cztery ściany
dzielą nas od pustki przepaści otchłani
i słychać jak napiera z tamtej strony nicość
lampa będzie lampą i stół będzie stołem
twoja twarz wędrówką wschodem i zachodem
a krok twój zegarem co wszechświatu bije
Jacek Sojan, 13 june 2011
pytamy pustego miejsca
które miało imię i kształt
kształt pozostał już tylko w imieniu
co na wargach palący ma smak
pytamy nieznośnej pamięci
która nagle rzuca nas wstecz
kogo teraz trzymamy w objęciach
bo na twarzy zalega cień
wyjaskrawia się w zmierzchu i znowu
pytamy kiedy i jaki gest
z tego ciała zaledwie zdjął kontur
a pominął ważniejszą treść
dlaczego - wzajemnie pytajmy
przez rok cały każdego dnia
aż zdejmiemy w najgłębszym milczeniu
czarne ramki z odległych dat
aż w milczeniu zdejmiemy wargami
obietnicę z podanych warg
Jacek Sojan, 9 june 2011
granica naszego ciała
kończy się tam
gdzie kończy się kosmos
jak twierdzili stoicy
wszystkie prawa kosmosu
swoje odbicie znajdują w mędrcu
(stoicy to istoty z kosmosu
gdyż na widok pustego dzbana
nie pisali zażaleń ani próśb do Najwyższego
nie tworzyli dramatów
rozchodzili się
by nazajutrz spotkać się ponownie)
podobno wystarczy wgapiać się
w rozgwieżdżone niebo
(no - kontemplować)
a już odczuwa się głębokie przekonanie
o porządku i racjonalności wszechrzeczy
jeśli tak
to pies i jego przodek wilk
są na pewno mędrcami
choć niekoniecznie uczonymi
bo uczony ma jednak problem
z uzgadnianiem życia z własną doktryną
ale przecież
życie poety
dokładnie realizuje
i jest świadectwem jego prawdy znajdując ją przy stole
przy szklanicy wina
kosmos jaki się wyłania
budzi jego psią naturę
czyli wierność samemu sobie
a wycie do księżyca
tak szlachetnie wybrzmiewa
że słuchający
nazywają to pobożnie
wierszem
Jacek Sojan, 7 june 2011
ostatniej nocy byłem w twoim śnie
nie odstępowałem od ciebie na krok
jeśli nie obetnę swych zdradliwych powiek
jeszcze tej nocy wezmę jedną z chętnych kobiet
by rano mieć pewność że tylko z nią byłem
mógłbym cię oszukać że jesteś jedyną
ale sen mnie ubiera w stroje don Juana
i prowadzi krawędzią księżyca w pokoje
których adres nieznany a i twarze obce
mógłbym ci obiecać bezsenne białe noce
we własnych źrenicach
ale jak mam w snach twoich zetrzeć ślady swoje
Jacek Sojan, 31 may 2011
Afrodyta wynurzająca się z morskiej piany
to oczy zwrócone ku cielesności
jego piękno
nie jest aby mają
dla mędrców Bhagavat-gity złudzeniem
dla proroków marnością
przynosi pożądanie
rodzące ból i śmierć
rozkosz wypełnioną cudami i pieśnią
olśnieni
nie zauważamy związanych rąk
spętanego językiem języka
przestajemy widzieć najważniejsze
ogromną jak ląd do którego spieszy
pianę
esencję znikomości
ta nawołuje - wyjdź mi naprzeciw
zanurz się
spłuczę twoje ślady
byś mógł na zawsze związać się
z mitem
i stać się mną
powracającym w pieśniach kochankiem
piaskiem dla piany
Jacek Sojan, 30 may 2011
on ma
on ma długiego
on ma długiego i grubego
on ma długiego i grubego kija
na jednym końcu on
na drugim końcu złość
uważaj
cóż warta złość bez kija
albo kij bez złości
a i on bez kija
też jakiś
kijowy
Jacek Sojan, 27 may 2011
przesiadywała
w studio pięknego ciała
tak długo
aż umarła
szkoda
bo studiowanie tego artefaktu
nie daje żadnych wniosków post-factum
właścicielce
takoż amatorom aktów
Jacek Sojan, 25 may 2011
motto: "Kto kontroluje przeszłość, kontroluje teraźniejszość i przyszłość"
G. Orwell
nie oglądać się wstecz
przecież tak wygodniej
urodzić się dnia następnego
nie pytać gdzie jest ojciec
za co wujek siedział
wykreślić ze słownika Miednoje i Kozielsk
do lasów smoleńskich pojechać
na grzyby
martwić się tylko o jutro
i nie wnikać w życiorys tego pana
który z takim namaszczeniem mówi o sprawiedliwości
co robił w mundurze służby bezpieczeństwa
w pewnym małym miasteczku na południu kraju
klaskać każdemu
kto buzię wypycha wielkimi słowami
kochać ludzkość
zatykając uszy na bałamuctwa narodowe
ojczyznę widzieć wielką sytą i szczęśliwą
uczyć się języków
by kraj marzeń zwiedzać podziwiać rozumieć
wracając nie narzekać
pracując dla jutra
uczyć się wytrwale zapominać wczoraj
wśród milczenia owiec
nauczyć się skubać
trawkę na mogiłach
Jacek Sojan, 25 may 2011
miesiąc czerwi
cały miesiąc z robalami
o Grzegorzu Wielki
za co ta pokuta
w kąsaniu żądleniu szczypaniu
żywcem pożeraniu
a te maki rumianki
szczyty drzew i gór
za skrzydlatą chmurą
bzyczącej apokalipsy
jak przeżyję
do zimy zamieszkam na księżycu
tam nie ma ani jednej muchy
nawet Anny
a wam ziemianie
Rajd
na Antarktydę
i uwaga
czytałem
Rajd
zabija
na śmierć
(swoją drogą ciekawe
jak zabija się inaczej
i co to za perwersja)
Jacek Sojan, 22 may 2011
gdy masz
dwa bochenki
jeden oddaj za lilię
(przysłowie chińskie)
mój brat o skośnych oczach
Li Bai
przynosi z okresu dynastii Tang
wezwanie - pijcie wino
baraninę gotujcie i wołu
przed nami trzysta czarek
chwilowy właściciel tęczowego konia
zawsze dobrego apetytu
bezustannego pragnienia
hulaka z wyboru i z upodobania
gest oddania dziesięciu tysięcy dukatów
za garniec wina
przeniósł nad terytorialne zdobycze cesarza
za co wygnano go z dworu
jak mówi legenda
poeta utonął
próbując objąć odbicie księżyca
w tafli jeziora
prawda jest inna
Li Bai co wieczór
przybywa do Krakowa
co wieczór oddaje tęczowego konia
i wiewiórcze futro
za stół na Kanoniczej
zastawiony winem
radosnego ducha
pijąc
szukam w zatokach czerwieni
księżyca Li Baia
to jedyne złoto które mogę dorzucić
za pełną czarkę
by ostatecznie smakując nieśmiertelność
pozostać na wygnaniu
Jacek Sojan, 11 may 2011
ukrytą w zwoju wtajemniczeń
rozwijam ciebie pod przysięgą
po francusku odczytana
gotycką więzisz mnie literą
we wszystkie kwadry rozłamana
księżyca pieczęć
lecz i w arabskim się nie zdradzasz
wiem że kołysze ciebie sanskryt
pewnie czuje cię łacina
a greka profil twój pokaże
znak chiński z włosów twych
agrafkę poda
za mało by do ciebie trafić
na próg ze zwoju dziś wywołać
po polsku klnę
otwarta księga twoja drży
zatem nie jesteś jeszcze w dłoniach
alfabet Braille'a łudzi mnie
i nie wiem - wiersz to
czy też jego tłumaczenie
na język gestów samogłosek
i pewnie sama nie wiesz
o tym
do świtu ciebie rozwijałem
a zwijał będę do północy
Jacek Sojan, 4 may 2011
byłaś pierwszym gościńcem którym człowiek wędrował
ku potężnemu i nie ogarnionemu człowiek jak fala
co wstaje zagarnia i znika moje dni z wierzbami za tobą
idą nie dochodzą łamie je wiatr i czas rzuciłam w twoje
wody portrety dzieciństwa i ten jeden najdroższy
dokąd je zabrałaś bo spieszyłaś się bardzo mówią
że można je obejrzeć na drugim brzegu czekają na nas
wraz z tymi których są odbiciem w upalne dni lata
przychodzę do ciebie wodo wykąpać ciało i duszę
przychodzę w południe gdy wszyscy zajęci są pracą
w polu albo w sobotnie wieczory w czasie gdy urządzają
we wsi zabawę a ty tak cicha że słychać jak niebo szumi
ziemia dzwoni własne odbicie złożone tobie wydaje się
głazem rzuconym w wodę wodo pamięci posłuchaj
jak słuchasz co roku kosy chodzącej w wysokich trawach
jak słuchasz skomlenia szczeniąt jak słuchasz spienionych
strumieni mleka jak słuchasz spadania śliw i deszczu
posłuchaj przyszła droga ze świata droga twarda i gwarna
jak wilk przez wieś przebiegła obca była wyniosła
na kościół nie spojrzała niosła ogień i stal zostawiła
mogiły błyskotki obce pieśni cienie których boją się
ludzie bo ich w słońcu zwodzą nie zmoże złego pacierz
ani mądrość ojcowa domy milczą droga chłopców zabrała
wzięła serca dziewczynom i schowała w księgi widziałam
jak wiatr nimi jak kartkami rzucał wróciła siostra z miasta
bez radości z dzieckiem myślała że zna prawo nim
poznała życie siedzi na urzędzie ślepa ślepym stawia znaki
ślepe myślałam łudzą słowa książki i gazety myślałam
nasionami blekotu litery wrócił chłopiec mężczyzną
ale gadał jak baba wciąż się chwalił i pęczniał kłaniali się
zachwycali mówiłam że go znałam i kochałam mniejszego
ale że się stał mniejszy że on mały człowiek nie pokocham
małego człowieka ogłuchł oślepł zagniewał pięć palców
na policzku zostawił jak róże wyśmiali mnie wyklęli
wtedy tyś mnie ukryła innym dałam całować usta skaleczone
przychodzili milczałaś gwiazdy odwracałaś chłopcy smutni
zbłąkani odchodzili wracali jeden nie wrócił rzeko ten
od ciebie posłany siedział księżyc na wierzbie złote czyścił
cholewy więc nie droczył się z psami wybiegłaś z szumem
stracił księżyc cholewy mnie zabrałaś suknie cudza niechaj
pieszczota i pragnienie okryje namiętności nie brak
tylko cudu cudów lęk piersi ochłodził
usłyszałam swe imię szedł po wodzie i piękniał i zbliżał się
mnie wołając mnie nagą kazał wierzbie ubrać wziął mnie
choć nie dotknął powiedział siostro siostro tak nikt
do mnie nie mówił ja obca twoją siostrą powiedział córko
ja opieki nie znałam słucham cię ja córka powiedział
żono rzekłam będę wierna on odszedł na drugi brzeg
stamtąd krzyknął czekaj jestem czekam rzeko matko
wietrze nieście w dal opowieść a ja cała się pochylę tu
nad rzeką Amen
Jacek Sojan, 26 april 2011
strofa
dzieci całują ręce komisarza
co prawda przed chwilą zastrzelił im ojca
ale przecież zostawił mamusię przy życiu
gwiazdką szczęścia okazała się czerwona gwiazda
niechaj świeci ludziom i narodom
po wsze czasy bo czasy są wsze
i będą zawsze z komisarzem
antystrofa
dziś sponiewierany zaszczuty opluty
musisz ty przeprosić tego co opluwa
to on ciebie pozywa do sądu
bo plując karygodnie sam haniebnie opluł
swój własny cenny krawat
sąd wymierzy karę lizania sobie podłóg
byś zapomniał żeś człowiek ty nic ty robaczek
epod
dlatego do swojego módl się komisarza
by pozwolił za pracę powrócić do kąta
gdzie sen będzie jedyną dozwoloną książką
chociaż kafkowska czeka cię kolonia karna
sam komisarz napisze śmiertelny protokół
zmarł byle co poeta na milczenia zawał
ignorował nakazy udawał człowieka
przyjacielu broń się
to choroba epoki i gorsza niż dżuma
-------------------------------------------------------
* prol - zajrzyj do: "Rok 1984" George'a Orwell'a
Jacek Sojan, 22 april 2011
Panie
spraw abym był tak czysty
jak źródło
i jak ono nigdy nie ustawał
i nie skąpił trudu
by dotrzeć do źródła
i bym miał odwagę
u źródła źródeł
spojrzeć we własną twarz
abym zrozumiał
że to Pan jest źródłem
i zechciał
sam być źródłem
nieść źródło
Jacek Sojan, 22 april 2011
1. Poezja nie jest religią; nie twórz dogmatów ani na temat rzeczywistości ani na temat poetyki.
2. Poezja może być środkiem na uporządkowanie myśli - zatem chaos może być twórczy; znaczy to, że brak logiki nie wyklucza poezji.
3. Poezja może być ćwiczeniem i sprawdzianem własnej wyobraźni, zarówno w pisaniu jak i w czytaniu, ale nie przekraczaj granic zdrowego rozsądku, bo zaprowadzisz innych i siebie w krainę utopii, skąd nie ma powrotu do świata żywych.
4. Nie pisz intencjami - wiersze pisz słowami, ale znaczy to również, by nie tworzyć pustych form - te wypełniaj sobą, swoim życiem.
5. Nie cierp tak donośnie bo to żenujące; nie zapominaj o zabawie - gry i zabawy słowem uczą dystansu do siebie i świata.
6. Wolno ci się jąkać, bylebyś mówił własnymi słowami.
7. Nie przemawiaj wierszem - rozmawiaj; dyskutuj wierszem - nie pouczaj; ci co twierdzą że wiedzą - dawno przestali myśleć.
8. Nie ufaj własnym uczuciom - koń który ponosi potrzebuje
cugli; tym jest w wierszu kompozycja, świadomość celu.
9. Nie bądź echem cudzych przekonań co do sposobu mówienia; zaskakuj sam siebie; nie przyzwyczajaj się do własnego sposobu patrzenia na świat; nie powtarzaj się.
10. Potraktuj pisanie wiersza jako pracę z własnego wyboru; czerp z tej pracy radość i dziel się nią z innymi a czytanie tego co napisałeś będzie czystą rozkoszą.
Jacek Sojan, 16 april 2011
wśród nich tacy
których podejrzana aparycja
nie budzi wątpliwości
jakby krzyczeli z daleka
strzeż się
na przykład
ciemiernik cuchnący
Helleborus foetidus
otoczka paszczy dzwonków
jak po uczcie ludożerców
spływa świeżą krwią
a lulek czarny
Hyoscyamus niger
ta odpychająca lepkość
odrażająca woń
przypominająca
apokaliptyczną zemstę
wszystkich żywiołów nad żywymi
upomina
brudzę nawet twoje myśli
w powidokach halucynacji
uprowadzam każdego w mrok
skąd już się nie wraca
podobnie pluskwica
Cimicifuga
ponieważ nie znam smakoszy pluskiew
jej zielony kwiatostan
nigdy nie znajdzie się
w imieninowym bukiecie
a zielone oddziały SS
na czele ze szczwołem plamistym
Conium maculatum
o mysim odorze
tojady
wszystkie rasy Aconitum
oficerowie łąk od spraw ostatecznych
kończących definitywnie wszystkie kwestie filozoficzne
i egzystencjalne w trybie przyspieszonym
wraz ze swoimi pomocnikami
trędownikami
Skrophularia nodosa scopoli umbrosa
z sierżantem od spraw jednakowo nikczemnych
co podstępnych
wężymordem
o pseudonimie Skorzonella humilis
warto wspomnieć o szwadronach śmierci
wilczomleczach
z gatunku Euphorbia
nie ukrywających zamiarów
a niosących zagładę
jako sposób na wolność
i szczęśliwość wieczną
ale przecież są jeszcze mordercy
których fizjonomia może zmylić
taki zawilec gajowy
o niewinnej buzi aniołka
Anemone nemorosa
wie jak trudno mu się oprzeć
ale nikt nie wie
że jego dotyk unicestwia
rozkosz obcowania kończy się
rozpadem tkanki
drgawkami
kto nie sięgnie po promieniste złoto jaskrów
z rodziny Ranunculus
każda chciwość gubi
bo to złoto parzy jak złoto rudbeki
złotokapu kaczeńca
bogactwo zawsze idzie ze stratą
strata z zatraceniem
cóż wiemy zatem o mordercach
niewiele że są
mordercy wiedzą więcej
czekają na okazję
Jacek Sojan, 8 april 2011
I
Kaczory stroszą pióra. Szykuje się zmiana.
Już kropiwnicki wróży rozkwit parasoli.
W gałęziach lepperuje wiatr i giertychuje.
Strumieni złoto spiesznie chowa balcerowicz.
Liściem łopuszański przygarnął czule jerza.
Gadzinowski łeb zwiesił w cień olechowskiego.
Macierewicz z dwururką wyszedł na zaleski -
nadchodzi dorn - mruknął strzepując kwaśniewskiego.
Piechociński on teraz z wroną wokół pola
nad którym grzmi senyszyn idąc z nad kalisza;
choć go ziobro uwierał i chwytał go kuźmiuk
putrał się w rokitach, wassermannił w zawiszach.
Niosło echo kanelę-sowińską w piniory.
Dyduchał się mikuła. Ucichł marcinkiewicz.
Wierzejski zakołysał szarpiąc tyszkiewiczem.
Po niebie krwawą łuną przeszedł michalkiewicz.
II
Kto żyw teraz płażyńskim, podkańskim się chronił;
lecz i Macierewicz stał już na ulicki;
daremna fotyga kto mutor się wałęsa
- mruknął i do Gilowskiej zapukał kamińskim.
Remanent! - usłyszał zdziwiony - tak po nocy?
dopytywał się jeszcze waląc w odrzwia głuche.
Nie on pierwszy, obok sapał Olejniczak,
który tu się tuskolił licząc na poduchę.
Naiwni. Wraz z ulewą spływał romaszewski
i w mularczyk pogrążał pechowych amantów.
Nie ma mocnych na taką polityczną pogodę!
Gdzie pieniądze są - potop. Gilowska ma atut.
Gdy rankiem niedospana wyszła na kaczmarki,
artymowski się zgadzał, cały, do przecinka!
Rozliczony w millerze, spięty w komorowskim,
nowy budżet wystarczał w sam raz na śledzika
czyli na powszechną stypę narodową
za mężów stanów niskich i tych wskazujących.
Prognozy polityczne na najbliższy tydzień
mówią o dymańskich w religach moknących.
Jacek Sojan, 1 march 2011
Co bohater romantyczny jada?
- odpowiedzi brak
Co bohater romantyczny pije?
- odpowiedzi brak
Za co bohater romantyczny żyje?
- za swoje łzy i krew rodaków
Czym bohater romantyczny żyje?
- przeszłością
Co o sobie bohater romantyczny myśli?
- że jest nieszczęśliwym geniuszem
i tylko permanetnie złe samopoczucie
różni go od Boga
Co o bohaterze romantycznym
myśli inny bohater romantyczny?
- nic nie myśli
każdy z nich myśli tylko o sobie
Co bohater romantyczny robi?
- cierpi i kocha
Kogo bohater romantyczny kocha?
- siebie w cierpieniu
Dlaczego bohater romantyczny cierpi?
- dlatego że kocha
Dlaczego bohater romantyczny się nie żeni?
- to pytanie bohatera romantycznego nie dotyczy
W co bohater romantyczny wierzy?
- w czyn
najlepiej gdyby to było samobójstwo
Dlaczego bohater romantyczny jeszcze żyje?
- bo jest nieśmiertelny
niestety żyje w każdym z nas
Dopisek do ankiety personalnej bohatera romantycznego
- buntownik przeciw rzeczom koniecznym i ostatecznym
którego serce pogardziło rozumem
przypadek kliniczny nieuleczalny
nie trzeba izolować
izoluje go własna choroba
niebezpieczny tylko dla siebie samego
notoryczny samobójca aktor
groźny gdy znajdzie publiczność
Jacek Sojan, 27 february 2011
/zoned szekspirowski/
Pałając mi.ością gorę jak stodoła
którą Jędrek petem wyzłocił onegdaj;
Jędrek z Andzią słodkie wspomnienia zachował,
a ja jeno popiół…Jak w piekle się szwendam.
Powiadają: życie to ość w gardle, menda
co się szwenda na dupie. Jeśli jak stodoła
pełna jest twoja pamięć, moje wczoraj wredna
pustka pustoszy. I pyta się, i wzywa – woła
wszechpoetów w słownej pogrążonych orgii:
dajcie mi jakiej baby tak ze cztery morgi
bym i ja uprawiał rozkoszny ogródek
liryków księżycowych, miłosnych niezabudek.
A jeśli to nie baba, to co was tak dręczy,
że poezja czkawką tak po nocach męczy?
Jacek Sojan, 17 february 2011
żeś kameleon ni blondyna ni brunetka
przecież wolę gdy za ciebie mówi "trójka"
albo "zetka"
że nie rozbierasz się już dla mnie lecz do wanny
żeś pół robotem a pół panną i nie manną
i choć przyznaję ciągle tęskniąc do łaskotek
wolę dystans oceanu do idiotek
żeś mnie wyzwała chamem zbójem oszołomem
żeś za górami za lasami jednym słowem
powiem ci piękna całą piersią odetchnąłem
jakbym się znalazł sam choć goły gdzieś w przerębli
za podbiegunowym kołem
dzisiaj ostatnim ja stoikiem tu w Krakowie
choć pewnie cymbał może pajac gdzieś w połowie
żeś mnie rzuciła nie żegnając choćby słowem
ja cię love
Jacek Sojan, 8 february 2011
/z okazji Dnia Świętego Walentego/
nie rycz
co ty jesteś - syrena portowa
mogłaś trafić gorzej
jestem poetą
a mogłem być królem
Henrykiem VIII
nie krzycz
lubię harmonię w dźwiękach
jestem miłośnikiem harfy
a mogłem być rzeźnikiem
Kubą Rozpruwaczem
i się nie złość
jestem smakoszem komedii
a mogłem być hipochondrykiem
jak Harpagon
albo zazdrośnikiem
jak Otello
z okazji dnia zakochanych
spieszę poinformować
zakochałem się
w podróżach
całuję
pa
Jacek Sojan, 7 february 2011
Czerwienieją liście gruszy,
czerwienieje owoc róż;
boćki małe odchowały
i nad sadem krążą już.
Maślak w occie śpi. I kania
z parasolką chodzi w trawie;
z kim Boguśka chodzi w pole
tylko ona wie i ja wiem.
Wśród gałązek mucha brzęczy,
trzyma ją pajęcza nić;
i ja trzymam swej Boguśki
całkiem, całkiem niezłą kibić.
Ma Boguśka śliczne piegi,
co dzień liczę je od nowa;
ma je tu i tam i gdziesik...
Chyba zliczyć ich nie zdołam.
Mają piegi muchomory,
kto je gryźnie - horror ma;
mej Boguśki piegów cudnych
tylko ja potęgę znam!
Coś mnie ssie i ssie od spodu,
i za porząd coś się chce...
Zna Boguśka, zna metody
jak wyleczyć z tego mię.
Tak chorować by się zdało
cały roczek albo dwa;
tylko...coś jej rośnie brzuszek,
czemu rośnie - któż by zgadł?
.............
Czerwienieją liście gruszy...
Jacek Sojan, 3 february 2011
gdybym umiał
napisałbym ten wiersz
w twoim języku
ale że tak nieziemski
musiałbym urodzić się gdzieś
w gwiazdozbiorze Perseusza
Pegaza czy Rzeźbiarza
albo choćby w Peczu
nie wiem
jak jest po węgiersku
słodycz
mam ją na podniebieniu
bezustannie
a język otulony wokół
ciebie
pragnie trwać na zawsze
w tym jednym jedynym
powtarzając w pragnieniu
słodycz
słodyczy
o śliweczko-węgierko
Jacek Sojan, 29 january 2011
Granatowy, filcowany, darowany
w imieniny? nie pamiętam gdzie i jak,
był pamiątką mi jedyną, proszę pani,
po historii romantycznej z młodych lat.
Mój berecik, moje niebo, kąt jedyny
moich wspomnień, własnych myśli własny dach;
" W bereciku jesteś Nelson" - tak mówiła,
w bereciku więc do wanny, i do ciast.
W bereciku ją kochałem, nie inaczej,
w bereciku całowałem, piłem tea;
życie wiodłem najszczęśliwsze, aż tu nagle
granatowy, filcowany beret znikł!
W sklepie, w kinie i na poczcie ani śladu,
w biurze rzeczy znalezionych nawet cień;
bereciku filcowany, darowany
- ona z tobą też przepadła w drugi dzień...
Najpierw płacz był, gdym się zjawił, potem scena,
coś z Szekspira, coś z Moliera, potem - śmiech;
"W bereciku byłeś Nelson" - tak mówiła,
" teraz z ciebie śmiać się będzie nawet śledź!".
I odeszła, już na zawsze, jak berecik...
Proszę pani - jakbym nagle stracił głos...
Długo stałem, włos by stanął też, na głowie,
proszę pani - gdybym miał choć jeden włos!
Granatowy, filcowany, darowany,
w imieniny? nie pamiętam gdzie i jak;
był pamiątką mi jedyną, proszę pani,
po historii romantycznej z młodych lat.
Jacek Sojan, 27 january 2011
do dziś nie rozumiem
jak dałem się uwieść rogatej
Naomi Campbell
z jej długich rzęs
spływałem w niekończący się zachwyt
zachwyt zmieniał się w uśmiech
który zawsze będzie pamiętać
w którym zawsze będę pamiętać
czym zaimponowała
to powściągliwością w rozmowie
i apetytem
w którym wyraża się cały urok
życia
także majestatycznością
arystokratycznym oddaniem się
własnemu istnieniu
co dla każdej modelki
jest
i powinno być
czymś jak najbardziej naturalnym
miss łąk
piękność lata
jej okazałość
krowa
Jacek Sojan, 26 january 2011
dwie japonki
z prawej i z lewej
na cienkich rzemykach
wzruszeń
wezmą mnie zaraz
w drogę
ciche jak świt przy łóżku
stopom czułe
i wierne
Jacek Sojan, 24 january 2011
nie pamiętam już
w którym kącie oka narodziłaś się
moją Amaterasu
w środku zdyszanego miasta
na skrzyżowaniu stalowych dróg
unoszących i wyrzucających ludzi
zdziwionych nagłą jasnością
twojej obecności
w tej samej chwili
i ja
urodziłem się cesarzem
i jest prawdą
jako cesarz miałem władzę
tylko nad słowami
nie nad bogami i boginiami
zamknięta w pieczarze
oddalenia
postanowiłaś ciemność
pełną mamiących głosów
wezwań szeptów
dlatego
zrzekłem się tytułów i tronu
by studiować magię senniki astrologię
próbuję rozmaitych alchemii
i zaklęć
daremnie
szukając utraconej świetności
mieszam własne sny z głosami naśladującymi
ciebie
ale kiedy przebudzony
stoję na pustym skrzyżowaniu
widzę samotność i wydziedziczenie
nawet z wyobraźni
jedyną pociechą upadłego mikado
są dzieci z naszego rodu
noszą imiona wierszy
i co jest niezrozumiałe
jest ich coraz więcej
Jacek Sojan, 19 january 2011
/dedykuję/
pozdrowienia dla Ciebie z Krakowa
ocalonego miasta wiecznej młodości
szukającej filozoficznego kamienia w naukach
piwnicach z piosenką i winem
ostatniej europejskiej stolicy
rozmawiającej z duchem Homera Dantego Norwida
dobrze wiesz cicerone
w każdej metropolii co piąty to Neron
co dziesiąty Jacek Sojan
z niewidzialnym laurem sarkazmu
modlący się do Apolla
o zatrutą
byle celną strzałę
przenoszącą w stan epifanii
na godzinę
przed Wielkim Zezem Ostatecznej Ciszy
póki co
nadal wąchamy trunki
słuchamy niebieskich trąb na urwiskach
i podziwiamy taniec ogni połykających kolejne miasta
przy wtórze fałszywych śpiewów
jednodniowych cesarzy
rozpisałem się
a Ty – mistrz elegancji
w sztuce rzucania oszczepem ironii
uśmiechasz się wyrozumiale
jak zawsze gdy przyłapujesz ucznia na leksykalnych błędach
wybacz
bo dostrzegłem cień na czole stoika
który czeka
i z tym czuje się coraz gorzej
dlatego przypominam Twoje własne rady
- patrz w oczy Eunice nawet wówczas
gdy gwałci ją złość albo cyniczny morderca
udający do wczoraj przyjaciela domu
albowiem piękno nie ginie
co więcej
udziela nam blasku
to latarnia wieczności
pozwalająca dotrzeć do miejsca
gdzie nie ma już samotności
gdzie jest Spotkanie
biesiada
rozkosz rozumienia