Jacek Sojan, 8 czerwca 2014
z cyberprzestrzeni
przychodzisz z twarzą jak ze snu
z imieniem jak z powieści science-fiction
prezentujesz świat swoich wyborów
lajkujesz albo ignorujesz
jesteśmy dla siebie zagadką
która krzyczy cicho
nie jestem avatarem
nie ma rady
aby się uwiarygodnić
trzeba się spotkać
w jakimś mieście
przy jakimś stole
trzeba się dotknąć
poczuć ciepło dłoni
odkryć chłód w oczach
albo słońce
które nie zachodzi
nawet po północy
spotkajmy się
aby potwierdzić realność naszej niedoskonałości
realność naszych wad
jeśli jednak jesteś
korpuskularnym widmem
a ja tylko cyfrowym zapisem
nieweryfikowanego zbioru
kupmy sobie internetowe serce
przez tysiąclecia będziemy promieniować
kosmiczną pustką domniemanych światów
wymyślonych pocałunków
emotek
a na czarnym atłasie Delete
cienie naszych rąk
rozpoczną daremne poszukiwania
Jacek Sojan, 2 czerwca 2014
przychodzi i mówi
nie ma dobra
w jego źródle umył swoje ręce morderca
ten z Oświęcimia Katynia
ten z Wybrzeża i Wujka
dodaje
piękno to iluzja
w jego mamiących obrazach
jest kłamstwo
i fałsz
mroczny cień pozorów
słowa to maska
za którą nikogo nie ma
za jego plecami
młoda kobieta pcha przed sobą inwalidzki wózek
zatrzymuje się co chwila
pochyla
poprawia poduszki
dobrze już mamo - pyta
chce ci się pić
nieco dalej
gdzie głos poety staje się hałasem miasta
mężczyzna zadzierając głowę
ponad uliczny tłum
patrzy na elewację starej kamienicy
jego wzrok wspina się po kamieniarce
zwiesza się na pilastrach i archiwoltach
obmacuje rzeźbę frontową
dwa pawie zwrócone do siebie dziobami
w swoim znieruchomieniu milczy
ale tak wymownie
że oglądana jego oczami architektura
sprawia wrażenie chóru
zastygłego w przenikliwym crescendo
na początku jest słowo poety
kto mu uwierzył
stanie na pustej drodze
bez ludzi domów
będzie wołał Nic
a Nic o twarzy poety
odbierze mu głos
Jacek Sojan, 28 maja 2014
/Eli Wisełce/
one wszystkie
Ele Ewy Marysie
jeszcze w fazie prenatalnej
rodzą się w szpilkach
zanim zatrzepocą rzęsami
zanim uniosą się w męskim zachwycie
już tam
w świecie przypuszczeń oczekiwań projekcji
rozsiadają się na czerwonych fotelach
i fikając piętami
wciskają stopy w kolejne wyśnione buciki
na wysokich obcasach
przebierając uważnie w kolorach
i kształtach
inaczej
skąd by wziął się
ten powtarzalny zew
ledwie kończąc lata splecione w warkocze
wskakują bez wahania
w szpilki
i żeby się która ulękła
pochyliła upadła
skądże
idą wyprostowane przez nasze serca
wystukując ostrymi końcami
ekspresję swojego ja
nie przejmując się tym
że boli
ze szpilek schodzą tylko po to
by przyjrzeć się nam leżącym
czy jeszcze dyszymy
Jacek Sojan, 11 maja 2014
co może zrobić poeta gdy usłyszy dramatyczne wyznanie
- nikt mnie nie kocha a wszyscy ze mną śpią
co zrobić pogłaskać przytulić zrobić dziecko
napisać do prokuratora
apelować wierszem do sumień
niewdzięczność chodzi własnymi drogami
zawsze po obwodzie zamkniętym
wraca do niewdzięcznika nawet przez dziurkę od klucza
zdejmuje majtki i krzyczy
tu mnie pocałuj
skoro płeć jest niżej niż serce
uznajmy wyższość agape nad erosem
czy sztuka nie jest właśnie po to
aby tych oboje posadzić przy jednym stole
położyć w jednym łóżku
Jacek Sojan, 30 kwietnia 2014
/ Ilonie Zachurze, krakowskiemu słowikowi /
--------------------------------
głęboką nocą na Miodowej
z wierszem na ustach chodzą panny
chłopcy w diademach niosą głowy
lampy rozdają blask hosanny
zielono wdzięczy się kontrabas
organki w bezdech się zanoszą
kołyszą się w muzycznych frazach
w bramach ogniki papierosów
miłość krawatem wiąże chwile
a te migają kolczykami
w brzuchach fruwają tu motyle
szepty ćwierkają za uszami
miodową nocą na Miodowej
zaczyna się ta dziwna pora
gdy w oknie nieba nad Krakowem
poezji pali się menora
Jacek Sojan, 11 kwietnia 2014
www.bibliotekawszkole.pl/inne/gazetki/gazetki027_r1.jpg
Jacek Sojan
mądrość Jacka Sojana
----------------------------------
odkrycie
że chodak salowej uniwersyteckiego szpitala
dla niepoważnych poetów
ma więcej rozumu sensu i wartości
od myśli Jacka Sojana
mogłoby skutkować
jeśli nie depresją
to maniakalnym urojeniem
na punkcie nazwania nicości
jego (Jacka Sojana) imieniem
dzięki wnikliwym obserwacjom kolegów
po mankietach krawatach
piórze i lirze
zakrętkach i korkach
Jacek Sojan stwierdził
że wcale nie odstaje
od średniej literackiej
a nawet
dolne rudymenty jaśniewyobrażeń o sobie
tupetu i megalomanii
dobrze służą ukryciu najistotniejszego
ziewającej głupoty
dlatego Jacek Sojan
uwielbia oksymorony
wtajemniczony w wyższość mądrości głupoty
nad głupotą mądrości
głupi Jacek Sojan
czuje się całkiem mądrym Jacusiem
i z tego tytułu
łaskawie
pozwala innym na przymiotnik o sobie
- cudowny
Jacek Sojan, 3 kwietnia 2014
/Marysiom i wszystkim uśmiechniętym pysiom/
To fiołek, ten fikołek wiosny
namieszał w trawach, nawywijał;
pomarańczowe dzioby kosom
napełnił gwizdem. Mnie upijał
spienionym kwiatem śliw i głogów.
Świat przestał myśleć. W jednym chórze
Veni Creator kładł na progu
jutra, co kusi, jak podróże...
Ten fiołek, cały z atramentu
listów pisanych do przyszłości
pachniał poezją alimentów
płaconych słońcu i miłości.
Chwal swego fioła mój figlarzu
kryjący w trawach ciemne glosy.
Kto świat co rok ingenium darzy?
To fiołek, ten fikołek wiosny.
Jacek Sojan, 31 marca 2014
próbowałem rozmówić się wczoraj
z Dyrygentem żywiołów
pytałem o tajfun na Filipinach
o pozbawionych dachu nad głową
o skamieniałych w żałobie rodziców
o osierocone dzieci
wiatr wiał
ciężkie chmury zwiastowały początek listopada
zakapturzone kobiety odprawiały swoje wędrówki
po ulicach miasta a i ono samo jak na średniowiecznej litografii
na szali czasów zawieszone
dzień jak oczy ślepca błyskał złowrogo bielmem
nie spodziewałem się odpowiedzi
gdy z otwartego na piętrze okna
wylała się Lacrimosa Haendla
stałem pod kamienicą nie czując już chłodu
a kiedy podwójna fuga
ukazała zmartwychwstałego Mesjasza
usłyszałem odpowiedź
na którą czekałem
Alleluja
Jacek Sojan, 8 marca 2014
z okazji Dnia Kobiet
-----------------------------------
moja najdroższa cimcirymci
tworzy impresje na pazurkach
nad koafiurą jej fowiści
tańczą jak strofa na laurkach
moja najmilsza cimcirymci
skarbem jest w skarbcu swoich sreber
Ursus by w pas jej nie pochwycił
łatwiej mu objąć ziemię z niebem
malutkim noskiem swym wywącha
moje lamparcie wczoraj schadzki
jej pisk działanie ma jak piącha
obydwóch Kliczków dusza w kłaczki
a jednak tonę w jej spojrzeniu
jak smakosz wina w kadzi winnej
znajduję zawsze w jej imieniu
wyspę szczęśliwą nie chcę innej
Jacek Sojan, 5 marca 2014
czas nie czekał czuwając czyhał i czasowił
bywało się było aż gdzieś się zagubiło
jestestwo się szukało pytało myślało
byt się budził do zbytku określał stanowił
rozmnożyło sie ego rozjarzyły chucie
rozśpiewało libido Id się rozścieliło
amor kusił i zwodził zabijał i wskrzeszał
a rozkosz niespełnieniem naznaczała życie
traciło się nadzieje i syzyfowało
spleceni z Tanatosem w głodzie i czułości
mniemało się wierzyło licząc poznawało
otchłań naszej małości i naszej wielkości
w naszą mowę wewnętrzną wsłuchały się myśli
rozgłaszały je struny kolory języki
własne cienie do tańca biorąc przytupując
wpadliśmy w semantyczne wilcze doły wnyki
jak się z czasu wygrzebać jak Villon Horacy
jak stanąć na wysokość nosa Bergerac'a
bywalcy pubów piekła i rajskich pałaców
wirują z don Kichotem na skrzydłach wiatraka
Jacek Sojan, 4 lutego 2014
Kto mi powie że u Jacka
nie zielono jest a łyso
tego zaraz w beczkę wsadzą
i z grzybami go ukiszą
Kto mi powie że u Jacka
głód i chłód i bida z nędzą
tego zaraz dyszlem zdzielę
i zakopię gdzieś pod miedzą
Kto mi powie że wam z Jackiem
nie wesoło jest a smutno
temu wszystko co odstaje
razem z głową zaraz utną
Kto zaprzeczy że u Jacka
tylko brak ptasiego mleka
niech się żegna bo na ruszcie
będzie wolno się przypiekać
Kto zaprzeczy że wam z Jackiem
było jako w siódmym niebie
tego wnet ziomali banda
sponiewiera aż zaj.bie
Kto wam powie że do Jacka
z krzesłem trzeba brać się w gości
temu żebra porachuję
galaretę zrobię z kości
Kto Sojana na facebooku
nazwie durniem grafomanem
temu w zęby dam cygaro
i ogłoszę Sulejmanem
Jacek Sojan, 30 stycznia 2014
różanecznik różowił ranka ryży ryj
rozradowana radość rytmem rock_end_rolla
na rozdrożach rozumu rozparła się rozkoszą
rowerami rozwożąc rozpustny róż po drogach
rodacy - rozpromieni was ta dobra rada
rozmnażajcie się raczcie rozbeftem rizottem
chóralna niechaj orgia serca wam rozpala
rymów do Syraha Rioja i Rieslinga
rycerze pucharów trwajcie pośród wierszy
by na czary Burgunda rozmienić dobry humor
rozważcie - Vitis Vinifera jest ikrą Amora
czy warto się martwić z Erosem o umiar
Jacek Sojan, 23 stycznia 2014
zachęcają by obejrzeć Muchę
bez stanika
koza ba krowa
też chodzi bez stanika
może chodzi o reklamę stanika
pytanie czym są media
mieszaniem w rozsądku
tubą mody czy trampoliną Osoby
wszak publicyty
w stu tysiącach odsłon
nawet z osła zrobi lwa
proszę was
rozróżniajcie
między tym co głośne
a tym co ciche
przemilczane
Jacek Sojan, 21 stycznia 2014
rabarbarem mi jesteś rachatłukum rumem
rymem regularnym i serca arytmią
rewolwerem którego rozbroić nie umiem
alarmem w melancholii wieczorną miodosytnią
ty Polsko ty Poezjo i ty Długorzęsa
w karnawale nowego roku bez szampana
bez całuska bez grosza komnato wawelska
tego wiersza gdzie słowa tańczą wam kankana
wywijając kiecką z pór roku i gazet
pełnych biustów krawatów pysiów mord i twarzy
za wasz lans wypłacam poetycką frazą
to co wam się należy wypięty zadek gaży
Jacek Sojan, 31 grudnia 2013
to żona moja powiedział powiedziała
to mąż mój i to ich łączyło wspólne
słowo moje wiązało bardziej
niż ciemność i noc mocniej niż kamień
z ziemią pióro z ptakiem co to było
była obok oddalała się nagle znikała
za progiem niewypowiedziany zamiar
rozdając godzinom swej nieobecności
co to było własna jego wiara w powrót
to ją przywracało w ramiona jego ten
dźwięk do złoconego podobny łańcuszka
z dwóch składającego się ogniw moja
moje tyle co własne ale powierzone
komuś kto oddając dodaje wszystko co
swoje wszystko co posiada słuch dłoń
goleń bliznę po wyrostku i sen niespokojny
coś więcej swoją osobną śmierć moje
a więc twoje podzieliło się słowo
i odmienione przez śmierć wyraża się
nasze w łańcuszku zjawiło się ogniwo nowe
i domaga się pyta zabiera ich z sobą
w krainę wielkich odkryć cudów przerażenia
na ziemię odrzucenia i ziemię pokory
moje mówią oboje aby się upewnić
otaczając jak kręgiem magicznym rodzinę
która światu zanosi to moje bez reszty
jeśli tyle świat zabrał nie było iluzją
to pierwsze co powiedział co rzekli oboje
o pewnej godzinie to żona moja to mój mąż
Jacek Sojan, 17 grudnia 2013
Z kostuchą był po brudziu
Więc szedł jak trąd wśród ludzi
Morowe siał powietrze
Że się do teraz wietrzy
Gdy zjadł partyjny rosół
Zastrzelił kilka osób
Tak lubił salwy dźwięk
Że aż w kolanach miękł
I klęczał przed Leninem
Co w trumnie ma melinę
Z towarzyszami w kupie
Odnalazł honor w dupie
Niewinność jego znana
I w prasie zaklepana
Sam Michnik za kaduka
Gotów oddać kciuka
Panie - doceń ten gest
I wynagrodź ich fest
Niech leżą w jednym grobie
Zbrodniarz i dobrodziej
Jacek Sojan, 15 grudnia 2013
/Dorocie Nowak/
porażający widok
Naomi Campbell
podana na talerzu
polana czekoladą pożądania
słodka na wargach
boska na języku
upiecz mi następną
nie pragnę innej babki
Jacek Sojan, 15 grudnia 2013
czym jest morze
może w tę
a może w tamtą
albo w górę
jak się jest na fali
ale w dół nie można
stamtąd nie ma drogi
więc może tu
i morze niechaj się nie gniewa
nie może a na pewno
wolę tu
na plaży
Jacek Sojan, 4 grudnia 2013
zamyśliłem się zmyśliłem
Boże gdzie ja wtedy byłem
pewnie znowu się upiłem
literami słowem rymem
a Bóg kim jest - Wielkim Mimem
Jacek Sojan, 1 grudnia 2013
/dedykuję/
moja ty chałwo
za szklaną witryną czasu
przyszedłem w niedzielę
zamknięte
pobiegłem w poniedziałek
krata
zapukałem we wtorek
ciemno
zadzwoniłem w środę
daremnie
zawędrowałem w czwartek
wróciłem
w piątek szarpałem klamkę
przegrałem
w sobotę kłódka
moja ty chałwo ze snu z podróży
z choroby i przewidzeń
pewnie umrę nigdy nie poznając smaku
nie dosięgnąłem ciebie
ale za to poznałem rozkosz pragnienia
Jacek Sojan, 28 listopada 2013
można się pomylić
słysząc
moja dupa
patrzysz
nie rozumiesz
zamiast jego pomiętych spodni
widzisz ciemnobrewą księżniczkę
o zielonych oczach
podziwiasz balet rzęs
kolibra ust
nad kielichem szyi
powoli odkrywasz
jego dupa niczym guma do żucia
wyrasta z ust
i zasłania z wolna całą twarz
nie masz wątpliwości
ten osobnik gdy siada
siada na swojej gębie
i to nie jest maniera
raczej deficyt
ale żal mi księżniczki
jakież to rozczarowanie
przeprowadzić się do szaletu
z pałacu marzeń
Jacek Sojan, 19 listopada 2013
https://scontent-b-vie.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/v/1474691_665650690142196_469004625_n.jpg?oh=4167c319a7a85e3ecd442f65cb276934&oe=528DC909
________________________
światło twojego ciała
jak leśny ognik z bajki
o Jacusiu szukającym kwiatu paproci
Kraków Warszawa Gdańsk
Witów Bukowina Tatrzańska Zurich
wędrówka pod niebem Bieszczadów
Beskidem Wyspowym
przełęczą Waga
podróż do ciebie za tobą
jak podróż do gwiazd
stan nieważkości pod nogami błękit
żadnego punktu zaczepienia
poza własnym oddechem
i snem który boleśnie pączkuje
w nieuniknionych powrotach do siebie
do cichej pieśni pod palcami
błądzącymi po krajobrazie
ze światła i ognia
dotarłem do tajemnicy
moich podróży
niosłem ją w sercu
ono jest jak wielka walizka
którą spotkałem w obrazie
Marysi Kuczary
Jacek Sojan, 17 listopada 2013
Kto ja jestem? Jacuś duży.
Pod czupryną mi się kurzy.
Świat na opak mi się widzi.
Jakby Pan Bóg to był...dzidzi.
Choć do wojska mnie nie wzięli
to faszystą zwać mnie chcieli.
Fakt - uwielbiam język polski
i nie bawi mnie mongolski.
Nic na rozkaz nie zrobiłem.
Marsz mnie nudzi. Się zbiesiłem.
Na ulicy głośno wołam:
mój kraj stajnia i stodoła.
Augiasz tego nie posprząta,
goła dupa świeci z kąta.
Niech wam tęcza grzeje zadek.
Narodowych niedość gadek.
"Socjalista czy faszysta,
ja w tym serze jako glista."
Pamiętacie? To Witkacy.
Albośmy to jacy - tacy...
Krakowiacy czy górale,
zwsząd słyszę - ty pedale!
Kończę na różanym płatku
w d... całując na ostatku.
Jacek Sojan, 8 listopada 2013
jeszcze wczoraj zrywałem piżamę
dzisiaj nawet przytulić nie mogę
piżamę miała w misie i bardzo bardzo mi się
podobała życie stało się nałogiem
Aniele coś z ognistym stanął u drzwi mieczem
rozcinając więzy naszego kochania
przyznaj żeś zazdrosny o ciał naszych dreszcze
wymyśliłeś piekło naszego rozstania
daremnie jasny panie bo choć dziś osobno
ona nosi moje ja niosę jej serce
palimy się szukając miłosną pochodnią
bez której anioł będzie szpargałem za piecem
przewidzeniem chorych którzy bez miłości
nie wiadomo na co wyczekują świtu
zgaś swój miecz aniele i wstąp do nas w gości
posłuchamy razem rocka i big beatu
Jacek Sojan, 8 listopada 2013
czy się spotkałaś z Sese Seco
lubił zjeść pannę na śniadanie
bo mi przepadłaś jak liść rzeką
co z krokodylem mknie w Sudanie
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
czy może pląsasz w rytm tam-tamów
patrząc na śnieg Kilimandźaro
kręcąc biodrami - swoich fanów
raczysz uśmiechem jak kurrarą
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
znaku nie dajesz gdzie wędrujesz
czy cię Beduin uprowadził
i na Saharze mu szorujesz
miski wielbłądy namiot kadzisz
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
może lotosem gdzieś nad Nilem
kwitniesz pod okiem boga Ra
na afrykańską nutę chwilę
niech jeszcze się potoczy gra
a ka ke
Jacek Sojan, 3 października 2013
Joaśka
kumkanie się rozlega z warmińskiej topieli
przerwać pląsy strzygi któżby się ośmielił
to Joaśka kochanka Boruty bestyji
raz jest ćmą raz osą a raz sykiem żmii
Joaśka na świat patrzy lnem epitafijnym
komu wzrok nim zwiąże ten przepadł bezsilny
błądzi w młakach wądołach z paści wyjść nie może
za Joaśką idąc topisz się w jeziorze
gdy z ostatnim oddechem widzisz swoją zgubę
słyszysz śmiech Joaśki requiem smiechów fugę
bo kiedy Joaśka kończy śmiać się Boruta
rozpoczyna rechot pośmiertny do jutra
którego już nie ma i którego nie będzie
woda jest złudzeniem złudzeniem łabędzie
i Joaśka co sama siebie wymyśliła
prawdziwy jest Boruta mgła strzyga i wiła
Jacek Sojan, 26 września 2013
w splocie naszych spojrzeń
w splocie naszych rąk
tydzień za tygodniem
i tak niejeden rok
w splocie zmiennej aury
w splocie min i słów
najbliżej zawsze razem
na wysokości ust
na wysokości oczu
i wyżej ponad sny
trzymajmy się trzymajmy
przez sny niepewne dni
w splocie różnych zdarzeń
niech nas utuli próg
tej samej chwili miejsca
w splocie twoich nóg
Jacek Sojan, 11 września 2013
Z podniesioną głową, powoli,
idzie Gowin z tuskowej niewoli.
Warczy prasa gębą Niesiołowskich,
a nad nimi opar zajadłości polskiej.
Stanął Gowin z mikrofonem w dłoni
wyznając, że przy swoim będzie trwać - gdyż Oni
choć obywatelskim wymachują znakiem,
są platformą związku bajeczki z cwaniakiem.
Szczerość w polityce nie jest matką karier,
szczypiąc Tuska w uszy miał się coraz marniej.
Choć utracił tekę lecz honor ocalił
bo w Warszawie mit partii miłości obalił.
Jego biuro jest teraz przyczółkiem przyszłości,
tam bezdomnych rodaków przygarnąć chce i gościć.
Hej ty brzozo, hej, ty brzozo - płaczko,
smutno szumisz nad medialną kaczką;
opłakujesz rozbite koryto,
celebrytów i Rzeczpospolitą.
Stoi Gowin z podniesioną głową,
dawnych kumpli witką siekając brzozową,
bez teki ale z orłem w sercu i na czapce,
wkłada w drzwi sejmowe czyste jeszcze palce.
Jacek Sojan, 4 września 2013
/dedykuję Marysi Curuś/
był
odarte z z zielonych jedwabi kości jodeł i świerków
słowackie Herkulanum i Pompeje
wyniesione po horyzont na proscenium świata
theatrum natury
z Kończystą* jako Lady Makbet
Koprowym* w roli króla Leara
Szatanem* w masce Otella
i ja
jak Hamlet pytający koronę gór
jaki jest sens ich kamiennego milczenia
i czy obojętność oznacza pogodzenie rezygnację
czy wzgardę
nad tym co kalekie i kruche
pewnie wpadłbym w obłęd
jak mój niezdarny topos
skacząc z zimnego Krywania*
w zwiewną toń absurdu
poszukując prawdy
gdybym nie usłyszał złóbcoki*
wiatr stroił martwe struny gałązek
i nie był to lament
ani modlitwa
ale podobna do granej
przez Anię Chowaniec-Rybkę
kołysanka dla tegorocznych siewek
dla wierszy których pierwsze słowa
ssały kamienie Krywania
/ zagwiazdkowane wyrazy to geograficzne nazwy szczytów Tatr Wysokich na Słowacji;
złóbcoki to instrument, gęśle góralskie/
Jacek Sojan, 4 lipca 2013
skończyło fakultet
a nawet dwa
jeszcze nie za własne
za społeczne pieniądze
i ruszyło w świat
ale tak jak książę
oczekując danin i hołdów
nieudane starty życiowe
w pracy i małżeństwie
rekompensuje sobie malkontenctwem
biciem się w cudze piersi
a więc najpierw w karmiące piersi matki swoich dzieci
potem już jak leci - szefa ksiądza nauczyciela
prokuratora policjanta sędziego
pouczając wszystkich po drodze
w tym nie ma miary
swoją sytuację podnosi do rangi
zasług i cierpień
Augusta Emila Fieldorfa o konspiracyjnym pseudonimie Nil
albo do rotmistrza Witolda Pileckiego
kwestia smaku i przyzwoitości zdaje się
nie kalać ich przerośnięte ego
ponad kości pomordowanych
pokolenie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych
domaga się przywilejów
wyłącznie na podstawie dyplomu magistra
co ma im powiedzieć pokolenie moje
szkoda wątroby
gdy pretensja zastępuje charakter
świat piękny świat przestaje być miejscem do życia
ale dodam - jest nadzieja
przenieście się na księżyc
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.