ais, 17 września 2025
mieszkałam
z nim na kocią łapę
przeszło miesiąc żyliśmy jak pies z kotem
ciągle wykręcał kota ogonem
a miłości w tym było tyle ile kot napłakał
zawsze ale to zawsze spadał na cztery łapy
w końcu pogoniłam mu kota bo ile można drzeć koty
wzięłam kota w worku
i była to zbyt pochopna decyzja
a ta jego cholerna kocia muzyka!
cóż pierwsze koty za płoty naprawdę
nie mam zamiaru latać jak kot z pęcherzem za kimś
kto ma kocie oczy ale bawi się w kotka i myszkę
bo w końcu dostanę kota i zwinę się w kłębek
kłębek
kłębek
kłębek
kłębek
kłębek
Sztelak Marcin, 17 września 2025
Na marnej jakości zdjęciach
wszyscy wciąż jesteśmy żywi
a drzewa są soczyście zielone,
mimo czerni i bieli.
Przechadzam się pomiędzy zgiętymi
starością masztami latarń,
szczerzą swoją bezzębność, bezskutecznie
próbując rozproszyć ciemności.
Dotykam ziemi, właściwie jest prochem,
przesypuje się przez palce
nie pozostawiając śladu na spragnionych
wilgoci dłoniach.
Księżyc rozpada się na fragmenty,
może poraz ostatni, koty zerkają
z flegmatyczną dezaprobatą.
Mój chwiejny krok wytycza trasę
do w pocie czoła wypracowanej
samotności łóżka.
Na marnej jakości zdjęciach
na śmierć zapomnieliśmy uwiecznić
najwarzniejszych spojrzeń, słów i gestów.
Dlatego nawet koty milczą, nic nie zakłóca
przeklętej ciszy, prawdopodobnie ostatecznej.
normalny1989, 17 września 2025
Sam czasem nie wiem
jak potrafię przesunąć pionek
szczerze często nawet
nie widzę co kryje
kolejne
pole.
Od zawsze wiem natomiast
cierpienie uszlachetnia,
dłoń pionek pcha tam
gdzie będę cierpiał?
Czy to tylko punkt widzenia
i tak los odbieram?
Ostatecznie nic nie ma
żadnego znaczenia
dzień po dniu
wygrywam do zera.
smokjerzy, 17 września 2025
O świcie wychodzę na spacer
po niedokończonych snach.
Moi umarli mają się dobrze.
Wciąż żyją. Rozmawiamy o miłości
narażonej na ostre końce świata.
Nic się nie kończy, twierdzą umarli.
Wszystko się kończy, mówię,
nawet wy kiedyś umrzecie.
Jest dość miło. Rozpuszczamy czas
śliną coraz bardziej wspólnego języka.
Nasze pustki lawirują między słowami,
dystans trzyma się obowiązujących zasad.
Głośno wypowiadam swoje imię,
by móc rozpoznać
kto jest kim.
absynt, 16 września 2025
Jak pachnie wiosna, a jak wzburzone morze,
inne światy, myśli, uczucia, wibracje strun
napędzających kosmos, modlitwa i krzyk.
Taką cię widzę, pamiętam, otulam we snach,
biegniesz, a ja nie potrafię nadążyć, potykam o czyjeś dłonie,
kaleczę stopy, zamieram, jest tylko wiatr i nieskończona ciemność.
Perfumy, ulotny zapach bielizny, nawet ręczniki
znaczą obecność, pościel zapamiętała kształt, a lustro
płacze. Przebudzenie i sen, naprzemienne napieranie
rzeczywistości, rozszarpywanie ciszy.
Liczę sekundy, bicie serca, raz, i jeszcze raz.
sam53, 16 września 2025
nie gaśmy świateł kiedy wciąż zielone
sięgam pamięcią do wczorajszej burzy
rozmowy z wiatrem jak w milczeniu owiec
demony strachu zostały w kałuży
nie słychać dronów choć las o nich szepcze
wilgotne igły dzisiaj już nie trzeszczą
ten niby-spokój mógłbym wpisać w wiersze
tak jak modlitwę na pohybel wieszczom
wiem że nadzieją żyjemy od zawsze
choć równie głupi Polak jest po szkodzie
las złota jesień wszystko to jest nasze
nie gaśmy świateł póki jest zielone
Bezka, 15 września 2025
pergaminowa skóra
- zeszyt do nut
odbija niektóre kropki
sokoli nos i jeszcze
ptasi wzrok
rozbiegany - nieodgadniony
elastyczne palce
chwytające dźwięk
w pół słowa
poeta muzyki
muskający zalążki uduchowienia
nie romantyk - realista
tak tęskni patriota
potrafi odrzucić makaroniki
wstępując do chóru z wronami
bo wierzby wypłaczą gwarnie
polną ścieżynę
i będzie się topił w czarno-białym świecie
by cała dusza
trafiła
do żelazowej woli
AS, 15 września 2025
spadają liście
z niewidzialnej pięciolinii
umyka szelest
spod nóg
czasami
ideał nie sięga bruku
Atanazy Pernat, 15 września 2025
Widać mnie na tle gór
Wielkich majestatycznych otaczających
Ogromne czyste jezioro
Widać mnie tylko w kawałku plecaka
Niedopowiedzianego wyznania
Krzyku bez słów i słów bez cienia prawdy
Jestem na tle obok
Oficjalnych szlaków
Jedynie słusznych poglądów
Pustych sloganów
facebooków i internetów
Tylko kawałek plecaka
Tło na tle gór
Otaczających wielkie jezioro bez dna
Igła w stogu nieskończoności
już prawie koniec wycieczki
Sztelak Marcin, 15 września 2025
Jestem plamą na mapie, roztartą
kroplą tłuszczu, która uparcie
spływała po brodzie niechlujnego
mędrca z sąsiedniego podwórza.
Jednak to prawda
– u mnie później robi się jasno
a cząstki mroku czyhają w bramach
na nierozważnych przechodniów.
Mam zepsutą głowę, uparcie
upada, by toczyć się po asfalcie
w przeczuciu podskórnego bruku.
Jestem kałużą pozbawioną wody,
przez spragnione sępy żyjące
w moich pustynnych oczach.
Nigdy ich nie zamykam,
bojąc się znaków wyrytych
na wewnętrzach spuchniętych powiek.
W rzadkich chwilach, gdy spoglądam
w absolutna ciemność martwego lustra,
szepczę prawdę: Nie zamykam w strachu,
że są całkowicie puste.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.