Yaro, 3 grudnia 2023
noc pełzała niebem nie było nas
gdzieś poza światem widzialnym
słońce błyszczało ze szczerym uśmiechem
nie byłem pewien narodzin pod niebem
nie mogłem nic zrobić do teraz
nikt nie pytał czy chcę być człowiekiem
tylko gwiazdy migotały a ojciec upijał kieliszki
tak się cieszył że zapomniał o bożym świecie
teraz inaczej liczę się z czasem
to świat niewolników i sprytnych ludzi
życie nie wybiera życie szkołą życia
jak przetrwać w chaosie istnienia
sam53, 3 grudnia 2023
gdy wieczór bajki opowiada
a noc podaje nocy ramię
gdy snów na zapas można naspać
rankiem obudzić senną pamięć
po świeżym śniegu pójść na spacer
poczuć wykwintny zapach zimy
gdy z tyłu ślady tylko nasze
co w świetle gwiazd się roziskrzyły
tak jakby tym na krańcu nieba
i słowom śpiącym po obłokach
na płatku śniegu podać trzeba
dwa najpiękniejsze
kochasz - kocham
Arsis, 3 grudnia 2023
Oto ołtarz. Ten oto ołtarz z zimnego kamienia, z pajęczyną pęknięć. Po jego obu stronach
wsącza się światło z księżyca przez szpary wąskich witraży.
Światło lodowatej jak grób nocy.
Jakieś stukania i szepty z pogłosem echa.
Jakieś roje nie wiadomo czego. Rozmyte cienie w niekończącym się korowodzie
sennej maligny.
Gdzieś tutaj… Gdzieś tam i nigdzie.
Zatopione
w ekstazie smutku…
Trwające przygotowania do nocnego misterium.
W półmroku, w sennym widzeniu.
W dobywających się z otchłani gongach stojącego zegara…
Ktoś tu kiedyś umarł, nie umierając wcale… Ty żyjesz, prawda? Żyjąc raz jeszcze
po śmierci.
Żyjąc w pamięci, bądź na jawie
tuż po przebudzeniu,
kiedy jeszcze,
kiedy wciąż jeszcze…
Srebrzą się krawędzie przedmiotów
w świetle schodzącym z wysoka.
Ono zstępuje, gdzieś spod łukowego sklepienia.
Gdzieś znad
regału
zakurzonych książek?
Prezbiterium?
Albo księgozbioru,
które stało się prezbiterium?
Zstępuje za plecami długowłosej, tworząc nad jej głową coś w rodzaju aureoli.
W blasku stworzenia podczas milisekundowej ekspansji rodzącego się wszechświata.
Idzie wolno. Bardzo wolno, a raczej spływa,
jakby z Raju (z piekła?)
Pani w sukni do samej ziemi czarnej
i w czarnej na głowie zdobionej dziwnymi znakami infule…
Biskupie, to? Nie-biskupie?
Co to takiego?
Jakby nie z tego świata mędrca jakiegoś przybycie.
Albo tak się przynajmniej wydaje
skołatanemu,
choremu umysłowi.
To trwa od wieków, od wieczności całej.
Ta maestria smutku i melancholii
była już zapowiedzią podczas moich narodzin.
Przyszła wtedy
pierwszy raz
majowym deszczem.
W białej i opuszczonej od zawsze sali pustego szpitala.
Wybacz, wszystko mi się miesza.
Nachodzi na siebie falami szumiącego oceanu.
Pamiętasz, jak ci o tym mówiłem? Wtedy, w sennym widzeniu rzeczy.
Byłaś tam
i nie byłaś, zarazem.
Ale czułem twoją obecność
w tym jarzeniu z wnętrza przedmiotów.
Pełza po plątaninie żeliwnych rur moje zdegradowane jestestwo,
ukrywając się w falujących płachtach pajęczyn pełnych przeznaczenia dla martwych motyli
i ciem.
Kochanie. Tak, kochanie. Ale, czy to na pewno ty, kochanie?
Albowiem twoje milczenie
miażdży mnie,
jakby betonową płytą.
Zaciska się wokół głowy
stalową obręczą niemówienia.
Nie wiem.
Nic nie wiem…
Ale widzę, jak w jakieś coraz donioślejszej muzyce
rozkłada ramiona ta postać, ta zjawa kobiety
w mżącej gwiazdami sukni z bardzo szerokimi mankietami…
Odchyla głowę,
ukazując
w półmroku nocy
piękność swojej twarzy.
Odchyla ją
jak w orgazmie,
w pełnej melancholii ekstazie.
To trwa od milionów lat. W tym pozbawionym czasu miejscu. W tej świątyni skruchy…
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-03)
***
https://www.youtube.com/watch?v=cOUeBXE6IFU
kb, 3 grudnia 2023
bojaźliwa matka do końca
nie uwierzy w alkoholizm
dorosłego dziecka
tym bardziej przed świętami
albo na złotych godach
gdy odkurzone ściany chłoną rzewną moc
pieśni i przyśpiewek
na kilkanaście swojskich gardeł
które tylko dla niego jedynego
są jak wyprute z sierści psów i kotów
pod stołem miejsca intymne
Adam Pietras (Barry Kant), 3 grudnia 2023
(For Eris)
(I - The Mirror)
I need not to remember
For to loose is a pleasure
I'd kill myself just to see how it is
Although I'll die somday anyhow
There is no need for revolution also
Though there is no better or worse
In this abyssal in this labirynth
All states are equal
To believe in God
Is to make yourself a system
To gain what there always was
I'm serious
The endless Tradition
It's not so easy to break the DNA
They'll kill each other exactly for nothing
It looks as they like it
(II - The Humour)
Maybe I have a chip in my brain
It makes that I am always in the right place
Or maybe I'm just an optimist
And see it that way
All I need is to smoke
Dive in the Ocean with faces
Play with my fear
Kiss the Love that's never present
At now
I think we'll endlessly ask where and what we are
Is it a beggining of new faith
Or reign of all the Suns
Each star or stone can speak
Although they say precisely nothing
Or they say too much
Perhaps because there is nothing to understand at all
(V - The Smoker)
For Humankind is but a race of hi-tech rodents
We grasp ourselves in cheerish
Phenomenons flourish in nothingness
They are all pink
Why don't they show nothingness in TV
That would be true
We would all get visceral
And see what they say
There is something pretensional in being myself
To be a shitting clay demigod
To be a drunk teenage hierophant
To be an exihibitionist
Marcin Olszewski, 2 grudnia 2023
Idziemy torami, nie czekając na autobus
Na zabawę do Wnor, gdzie zobaczę jak jest
Przyjechałem z Warszawy, w strony rodziny
A sobota to czas, gdy stroboskop mruży oczy
Szalik „Legii” na oczach co poniektórych
Potrzymać to sobie możesz
Ktoś z czerwienią „Widzewa” na szyi
Podchodzę, zagaduję, robimy braterstwo
Nie, Legia, Widzew. Podlasie
Piwo leje się w strugach muzyki
Jestem jak w domu, moja krew, dusza
Uśmiech przodków w cieniu cmentarza
Kryjan bawi się, gdzie powinien
Ściana lasu, niektórzy w samochodach
W mroku czas pocałunków, dotyków
Na klawiszach ręce płyną, tłum tańczy
Nad ranem odeśpimy wspomnienia
Andrzej Talarek, 2 grudnia 2023
Biblia Tysiąclecia: Jerozolima wyzwolona wielbi Boga
Jan Kochanowski: O Panie, który nie masz nic równego sobie
Jerozolimo sławna, Syjonie odwieczny,
nie w murach siła. Nikt nie jest bezpieczny.
Wszak kamień na kamieniu nie został po tobie
nieustraszonej, dawnej, dzisiaj w grobie.
Długie wersy miłości o tobie składano,
hebrajskich liter ostrzem los pisano
żydowsko pokręcony. Lecz swoje przymioty
zmieniałaś w siłę odwiecznej tęsknoty.
Z tobą za rok spotkanie nad Siloe wodą,
gdzie sederowe myśli Żydów wiodą.
Lecz nikogo tam nie ma, prócz przeszłości cieni.
I tego losu dziś nic nie odmieni
Oczy ślepną od bieli wapieni i słońca,
jak od rozbłysku wiary w znaki końca.
To wiara jest twą mocą i twoją opoką.
Bóg nasz buduje na niej tron wysoko.
Obchodzimy twe mury i liczymy bramy,
w cieniu arabskich kramów siadamy,
lecz każdemu powiemy w cieniu wielkiej ściany:
stąd nasz Bóg wyszedł i wciąż go czekamy.
Białe grobowce Żydów w dolinie Hebronu
nie są bliżej niż Słowian Pana tronu.
Linia życia i śmierci dla wszystkich ta sama.
Za nią łaska lub kara w los wpisana.
samoA, 2 grudnia 2023
o północy
przyszła Salome
z mlekiem matki na ucztę
slalomem
ujęła króla
i oddał jej głowę
szkoda że cudzą.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.