19 february 2012
Hagioweneryka
list do Herezjanki
odwiedziłem rodzinne mieścidło
chaty kryte mchem i zetlałymi przesądami
najmłodsze pokolenie o głowach pełnych motyli, czerwi
ojcowie zamykają przede mną drzwi. wyrywają klamki
jakby się czegoś bali
rozstaje dróg. garbi się kapliczyna
zbudowano ją dawno temu
drewno nadal mokre
na ceracie- autoportret nieistniejącej kobiety
porwane oko, resztki brzucha, piersi, szczękościsk
twarz zupełnie bez wyrazu
smugi dyfuzyjne, niczym dwie blizny
totem przed chałupą rodziców coraz bardziej pochylony
intencja zdążyła zaschnąć na jałowych liściach
czeszę się. rzadsze pióra
najdalej pojutrze ptaki będą wić gniazda
z moich włosów
pisklaki wyrosną na zmarszczkach
ech, lata! memuary wykłute igłą
złamany księżyc w ostatnim zębie
mętlik
wnuczka myje się w rzece
mam ochotę uciekać pod powierzchnię
i przebić się jej czerwonym kolcem