Poetry

Florian Konrad


older other poems newer

15 april 2013

Śmiejcy

bez obaw
w pobliżu ich nie ma
nie dalej jak przedwczoraj jeden taki, wąsacz
łaził od wioski do wioski w czerwonych szmatach
podpierał się kijem
 
bredził, że iskry wiszą w powietrzu
na domy runą blaszane gałęzie
 
chłopi próbowali zatłuc widziadło. długo lizał rany
. naprzykrzał się dalej, poszły w ruch noże
marnie skończył, w kijankach
dobrze, takich tu nie trzeba
 
kiedyś w mieście widziałem całą hałastrę
 błazeńscy i pozbawieni ludzkich rysów
gęby w lukrze, cekinach, zardzewiałe dzwonki 
na szyjach. oczy miedziane, od ciągle 
gapienia się w ogień 
 
jeszcze ten rechot, aż ciarki przechodzą
 
jeden chciał mi powróżyć z żaru, kazałem odejść
przecież oni szczury, ropuchy i kto wie
jakie jeszcze paskudztwo źrą
 
gadają, że jak kobieta w ciąży będzie się 
z kogoś naśmiewała
dziecko przyjdzie na świat z tym brzemieniem
grymasem. nim osiągnie wiek dojrzały-
 zatańcuje się na śmierć, albo kipnie na febrę
 
nie wiem, czy to prawda
dobrze, zmieńmy już temat, bo obrzydzenie bierze






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1