4 december 2015
Vajazzling
tak cicho. zanurzam się w ciepły krąg
wzbija się chmara czerwonej meszki
mam wrażenie że siedzę w dziwacznej pozycji
ponoć pochodzimy od małpy i boga. jednocześnie
uważaj-fałszywy krok, chwila nieuwagi i znajdziesz się
na innym brzegu, przekroczysz granicę (wstydu? państwa?)
wydawanie się, przytłaczająca niepewność
ciarki, żelazne mrówki po karku
odchylam głowę. kurz na żyrandolu, zaćmienie księżyca
pierwsze ukłucie
hiper-superbole, parabole, elipsy kreślone cyrklem w powietrzu
jakbym próbował pokroić pokój
tylko patrzeć jak runie pod podłogę. i niżej
diabłom na głowy
spójrz! trefniś pokryty błyskotkami, beczka po smole
w środku-kompletnie niestrawny miąższ
jest, tuż przy brzegu. zanurzam palce. w siebie
rozgnieciona chropowata kulka, przerośnięta wesz
worek żaru pełen dziur
jutro będzie parada
prezydent lub książę, zwierzę w kabriolecie o błyszczących kołach
stanę w pierwszym rzędzie. i pęknie
uliczka zalana cekinami
śmierć chodzi w za dużych okularach- to oczywiste