8 may 2013
Guz
Klep, klep, klep.
Słyszyta? To uda Bronka Rzęczyny obijające się o świński zad.
Biedak, odkąd mu żonka uciekła z Cyganami radzi sobie jak może, a że chłop jurny, w sile wieku, swoje potrzeba ma...
Z początku wyśmiewalim, ale dotarła do nas taka refleksyja: jakże to tak, bez baby?
Dzień, dwa, ale do końca żywota?
Jezu Nazarański, kto by to wytrzymał? Jak ten ksiądz, zakonnik, czy inny eremita- sodomita?
Czy jak Bogusz Pedał, co jak się nażłopie to pod sklepem chłopów za jajka łapie?
Tfu, psia jego mać, a żeby mu jego własne jajka owrzodziały.
Bilim go, tłumaczylim, a on wraz swoje, macant zasrany.
I jeszcze się wymawia durno- nagłymi atakami pederastii.
Jak to rzekł ,,nie przewidzisz, kiedy cię łupnie- w niedzielę w kościele zmawiasz modlitwy, w poniedziałek ten sam język ląduje w dupie tylko co zapoznanego chłopa".
Czym jak czym, ale pedalstwem to my się brzydzim, wolelim by chyba do wulkana, czy do gnojówki nasze ptaki powciskać,
niż wsadzić w ...kirieelejson, chryste elejson,... tfu.
Bleegggghhhh!!
Słyszyta? To sołtys, biedaczysko rzyga już siedemnasty dzień.
Zmizerniał, jakby go ten rak, co un go zeżarł, toczył.
Bo musi to był rak.
Pilim samogon za sklepem i coś Stachowi Szperze odbiło, począł wyśmiewać się ze stefaniego guza.
Bo Stefan, na niego Guz wołają, miał na czole guza właśnie.
-Pewnie w młodości dużoś jajców nakrad i ci jedno na karę boską na łbie wyskoczyło- dworował Stach.
A Stefan, nuż nieźle opity, zamiast powiedzieć zwyczajowe ,,odpirtolże się" zakrzyknął ,,Chłopy- dajta noża"
Zbledlim, poczelim uspokajać, że jak to, nożem, zniewaga zniewagą, ale żeby człeka od razu chcieć szlachtować?
A ten że nie, że nie na Stacha, tylko na guza, coby go se odkroić.
Józwa podał kozik, choć wszyscy odradzalim.
Stefan, rozgrzany alkoholem i zdenerwowany nieludzko zaczął odcinać sobie guza, a my gapiliśmy się jak cielaki na wymalowane wrota, trochu ze zgrozum, troche z ciekawościom.
No i oderżnął sobie całe mięsne jaco i rzucił na ławkę, przemył ranę szklanicą samogonu i w okrwawionej koszuli siadł obok guza, by dokańczać z nami butelczynę.
Stach przeprosił.
-Tera jakie inne przezwisko trza mu będzie wymyślic, bo on przecie już nie Guz...
-powiedział Bronek Pastuch.
Zanim który zdążył rzucić jakąś sugestyję co do nowego przydomka Stefana za sklep wtoczył się półprzytomny, purpurowy sołtys.
Buzował w nim spirt, bo, skubany, czysty spirt łoił od rana i to bez popiki.
Powitalim Bolka, już- już mielim opowiedzieć historyję, gdy ten wziął od Stacha samogon, wypił, po czym złapał guza i zjadł,
-Kurwa, chłopy, ten kotlet jest surowy?- powiedział.
Wszyscy rzygalim, butelczyna samogonu się zmarnowała, wyskoczyła z nas.
Ustami, nosem.
Obhaftowalimy się jak świnie.
-Co wam?- spytał sołtys.
Gdy dowiedział się, czemu- dołączył do pawiujących.
Nam przeszło, jemu nie.
Choć niestrawiony guz wyskoczył taki sam jaki wlaz do żołądka Bolka, ten do dziś targany jest torsyjami.
Stefan, choć to nie jego wina, nawet przychodził z przeprosinami, z wódką.
Nic nie pomogło, jak rzygał, tak rzyga.
Musi się wykończy się nieborak.
Guza zaś, razem z sołtysowymi haftami zeżarł bezpański kocur.
To jemu powinien żołądek zrakowacieć...
Dobryyy Jeeezu aaa naaasz paaanieee...
Słyszyta? To Kalisiakowi śpiewają, bo przez omyłkę wypił glikol i pomarł.
Diabli by to wzięli, ludziska się przez te wypadki strachliwe zrobili, psami degustujo, znaczy psom wlewajo do pysków gorzałę i patrzą
czy te wyżyją.
Jeden Niemiec tak kiedyś sprawdzał truciznę, zanim się otruł i zastrzelił, bo nie chciał być już papieżem.
Adolf Ratzinger mu było, czy jakoś tak...
Więc psami alkohol testują i baczą, co źrą jako zagrychę, czy aby nie guz, czy inne ohydstwo.
Po dziesięć razy oglądają żarło, czy aby nie frefne.
A Bronkowi Rzeczynie to trza baby poszukać, bo jednak ze świnią jakoś... nie przystoi, nie po bożemu...