Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

3 march 2013

Dopóty dzban wodę nosi...

Nie zadziałała zwrotnica. Nikt nie zapytał: Dlaczego?
Ktoś musiał zejść po nasypie. Źle sprawdził. Mamy winnego!
Obsługa nie potrafiła, bo szkoleń żadnych nie było.
Wniosek jest jeden: Tak bywa. Po prostu się przytrafiło.

Po roku składamy wieńce. Medale są. Wóz dla straży.
Nie chcemy wiedzieć nic więcej. Może się już nie przydarzy.
Normalna - wina pilota i przy tym nikt nie majdrował,
a ludzie wtedy jechali na wielki wiec do Krakowa.

Te polityczne podróże, demonstracyjne zamiary,
wzbudzają często mgły liczne i tajemnicze opary.
Dopiero czas je rozwieje. Nowe przykryją zdarzenia. 
Tak było, jest, jeszcze będzie! Praktykę warto doceniać.

To tylko śruby, przewody, nakrętki, poślizg, wiadukty.
Kawa też bywa za mocna. Niezdrowe szkodzą produkty.
Przywlecze się epidemia, a woda rozmyje wały.
Zawiedzie czasem ochrona. Nikt nie jest wszak doskonały.

Po cichu z kraju wyjedzie. Ambasadorem zostanie
i będzie musiał żyć w biedzie. W skarpetkach samych zostanie.
Pół wieku szybko przeleci. Trybunał wyrok ogłosi.
Dowiedzą się nasze dzieci, jak długo dzban wodę nosi.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1