Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

7 june 2013

Naznaczeni

Żony. Dzieci. Mężowie.
Myśli chodzą po głowie.
Już nie będzie tak, jak być miało.
Nikt się pewnie nie dowie.
Drży niepewność przy grobie.
Tylko długie czekanie zostało.

Kiedyś już u nas było.
W kątach się rozgościło.
Pilnowało bezczelnie zakazu.
Odcisnęło swe piętno
arogancją przeklętą.
Nie znalazło żadnego wyrazu.

Poznaczyło nam dzieci.
Sny związało w bukiecik
krótkich wspomnień z pieczęcią państwową.
Spojrzenia z fotografii.
Czy ktoś żyć z tym potrafi,
gdy się wszystko zaczęło na nowo?

Patrz! To On! To jest Ona!
Córka? Matka, czy żona?
I spojrzenie omiata cierpienie.
Żal przygina ramiona.
Sprawa niewyjaśniona.
Nic na nasze nie spada sumienie.

Drobny uśmiech na twarzy.
Wielka pustka cmentarzy.
Czasem ukłon, a czasem dwa słowa.
Napiwek dla grabarzy.
Ostry gest dygnitarzy.
Rocznicowa, podniosła przemowa.

Tyle lat. Tyle osób,
Zapominać -  nie sposób!
Nie zakopiesz cierpienia do ziemi.
Nie doświadczysz ich losu,
a krzyk słychać bez głosu.
Żyć z nim muszą - wśród nas naznaczeni.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1