Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

28 july 2013

San Francisco

Ślepy los kierował palcem - San Francisco!
Z Europy  to na prawdę długi lot.
Lepiej było koncert ten urządzić blisko.
Zadecydował ślepy wybór - zdarzeń splot.

Z losem nawet, nie ma o czym dyskutować.
Kalendarze mają także oceany.
San Francisco? Trzeba lecieć. Boże - prowadź!
Widać takie na ten koncert miałeś plany.

Gdzieś daleko czeka hotel "California"
Jakiś Boeing się rozwalił na lotnisku.
Katastrofa. Prasa nam donosi co dnia.
Los - prześmiewca ciągle uśmiech ma na pysku.

Będą tłumy. Już bilety wyprzedane.
Scena czeka i niejeden będzie kwiat.
Wszystko wcześniej było z góry ustalane.
Tej muzyki nie słyszano tam od lat.

Poszukiwały batyskafy na głębinie.
Nikt do tej pory nie powiedział co się stało.
Wyjaśnią kiedyś, wiele wody tu upłynie,
jak San Francisco światopogląd nam zmieniało.

Deszczu nie było bardzo dawno w Kalifornii,
ale na świecie nie brakuje deszczu łez.
Lubią to śpiewać myśliciele niepokorni.
Świat już jest inny, ale cieszmy się, że jest!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1