Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

29 august 2013

Niespodziewany koniec lata

Niespodziewany koniec lata
nie zmienił nic i nic nie zatarł.
Została kpina, może podłość.
Pamiętam trakt na Długosiodło,
gdzie chyłkiem pędził z Ostrołęki
premier - przyczyna mej udręki.
Kolumna dużych, czarnych wozów
cywilna zdała się na pozór,
jechała jednak dosyć ostro
na moje Cinquecento prosto.
I nagle Tusk. Tuż przed oczami.
Może bywają tam czasami
omamy koło Długosiodła,
a może mnie obsesja zwiodła.
Włosy podniosły się na głowie.
On premier, a ja zwykły człowiek.
Nie byłem w takiej sytuacji.
On kpiny sobie z demokracji
urządza przed calutkim światem.
Przyhamowałem i się gapię.
Przemknęli, a ja na poboczu.
On spojrzał. Pewnie nic nie poczuł,
gdy palcem pokazałem znak
"Ograniczenie"... Wyszło fuck.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1