Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

2 november 2013

Przed śmiercią Piłata

Przeminęły długie lata.
Zagoniony świat się zmienił.
Zbliża się koniec Piłata
i systemu, który cenił.

Wybaczenie, czy zapłata?
Na pewno nie na tej ziemi.
Przeminęły długie lata
i ludzie nieosądzeni.

Póki Ziemią włada Szatan,
Piłat stale myje ręce.
Oddziela go zasług krata
Nic nie może dostać więcej.

Ślepy, stary, dogorywa.
Sam do siebie mówi dużo,
lecz nie o tym, co ukrywa
i nie o tych, co mu służą.

Musiał. Był tu namiestnikiem
i uwolnił Barabasza,
a tamten był nikczemnikiem,
buntowników na mszę spraszał.

Wydał zgodę. Setnik czekał.
Resztę wykonały straże.
Jeszcze jedna śmierć człowieka,
a tyle dziwnych wydarzeń?

Kapłani mu wybaczyli.
Z Barabaszem siadł do stołu.
Ludzie są dla niego mili.
To nie on nakazał połów.

Skąd ten lęk się teraz bierze?
Patrzy w gwiazdę diamentową.
Nie zasłoni się pacierzem.
Jest umowa. Dali słowo.

Ale dzisiaj są Zaduszki.
Śmierć zabiera patrycjuszy.
Skąd się wzięły tu te muszki?
Przywabiła je woń duszy?

Pewnie w wodzie się wyległy.
W mętach przy wysokiej tamie.
Opinię już wydał biegły.
Przed sądem tu nikt nie stanie.

Dlaczego zapomnieć nie chcą?
Prawda wszystko by zmieniła,
ale co powiem pochlebcom?
Dokąd pójdzie Poncjusz Piłat?






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1