Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

11 april 2014

Pomór

Podobno z rozbitych komór,
które cztery lata wietrzą,
groźny, afrykański pomór
rodzimym zagraża wieprzom.
 
Na nic są strefy ochronne,
popłoch już powstał w salonce.
Szykują się na podzwonne,
a w Peru przygasło słońce.
 
Pierwotnie wycięto wszystko,
lecz znowu zjawił się lasek.
Do maja już bardzo blisko.
Panika wielka tymczasem.
 
Wiz wiele już odebrano.
Granice zamknięto wieprzom.
Puszczają płytę ograną
i wiadomościach wciąż pieprzą.
 
Myślą. że to im pomoże.
Że znowu wrócą do kasy.
A nam jest gorzej i drożej.
Wyborczej zbraknie kiełbasy.
 
To wszystko przyszło ze wschodu,
za sprawą jednego dzika.
Pokłócił tyle narodów.
Zła strusia jest polityka.
 
Grzmią, ze to podział na lata.
Ja myślę, że do wyborów!
Nastąpi potem zapłata.
Nie będzie więcej pomorów.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1