Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

20 july 2014

Zechciej Panie nas zachować!

Imperium mocno utyka.
Bezradna jest Ameryka.
Na wszystkich passuje frontach.
Postawiono ją do kąta.
Zużyła się marionetka.
Alladyn lampę odetkał
i wysunął się z niej dżin.
Najpierw Syria, potem Krym,
a teraz najazd na Gazę.

Ze skromnym twarzy wyrazem
szuka wsparcia w ONZ-cie
i o sankcjach jakiś plecie
z których się na Kremlu śmieją.
Pocieszają się nadzieją,
że zło samo się zatrzyma.
Dla władz ostatnia godzina
może skrócić ich kadencje.
Dla narodów konsekwencje
mogą być na prawdę trudne.

Zapowiedzi były złudne.
Noble pokój ośmieszyły.
Ameryka nie ma siły
na takie niby wojenki,
a rozwój wydarzeń prędki
nakręca strachu spiralę.
Wpierw rakiety, potem walec
wjeżdża w miasta milionowe.
Ludzie łapią się za głowę
widząc ogólną bezradność,
brak pomysłu, nieporadność.

Miał być jakiś rząd światowy,
lecz ryba śmierdzi od głowy,
a ta mówi nie na temat
i żadnych rozwiązań nie ma,
tylko słucha, co w Knesecie.
Na takim żyjemy świecie.
Zasłaniały go reklamy.
Teraz rzeczywistość znamy.
Trudno nam się dostosować.
Zechciej Panie nas zachować!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1