Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

7 august 2014

Śpiew w Oleandrach

Dawno temu na stacji w Ursusie
przyspawano wagon do torów,
by pokazać, co dzieje tu się
z górką mięsa i jego przetworów.

Przeszły lata i stocznie sprzątnięto,
jak się dzisiaj usuwa majdany,
a do mięsa chemię dostrzyknięto.
W wielkich sadach rozkwitły nam zmiany.

Zmiany każdy oglądał i chwalił.
Zimą jabłka zostały na drzewach.
Dziś nieszczęście, bo system się wali.
Tyle dobra, a tak wielka bieda!

Dziwnie sankcji ja żadnych nie czuję
i nie widzę upadku w Biedronce.
Pewnie źle ekonomię pojmuję.
Wyliczenia są może mylące.

Rwące nurty i kamieni kupa
ośmiorniczkom za bardzo nie szkodzą
i jak dotąd bank żaden nie upadł,
a wciąż trupy nam z szafy wychodzą.

Po dwudziestej je można oglądać.
Na wyborcze czekają łupy.
Wabią miejsca je w samorządach.
Powtarzają wciąż stare wygłupy.

Może sankcje istnieją formalnie.
Wirtualne są wojny handlowe.
Tyle zmian, ale w sklepach normalnie,
a w salonach rocznice sierpniowe.

Straszą wojną, upadkiem, kryzysem,
ulewami, pomorem i krachem,
załamaniem i przy władzy PiS-em,
a gdzie tańsza kiełbasa dla zachęt?

Może rozdać cokolwiek ubogim
z tego bardzo wielkiego nadmiaru.
Może zmniejszyć opłaty za drogi.
Może sądy wezwać do umiaru.

Zamieszanie powstało olbrzymie,
ale kogo właściwie dotyczy?
Chyba tego, co siedział jak w kinie,
przy korycie, ale się przeliczył!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1