Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

17 february 2015

Nocą, gdy płonął Most Łazienkowski

Późnym wieczorem w ponurej zimie
siadło zmartwienie przy swej dziewczynie
i mówi: Mała! Ciężko jest żyć.
Czekać na jutro i wino pić.
To wino było cierpkie. Wytrawne.
A ona miała włosy jedwabne
tak rozjaśnione, jak Barbie Doll.

Czuć było trawkę i alkohol.
Wtulił w te włosy swą łysą głowę.
Mamy za sobą życia połowę.
Przed sobą żadnej szansy, najmniejszej,
ale od ciebie nie ma piękniejszej
i to mnie właśnie przy życiu trzyma.
Jakoś to będzie, jeśli wytrzymasz.

W łóżeczku cicho pisnęło dziecko,
a w telewizji prasę niemiecką
gość pokazywał nad brzegiem Sprewy.
Ciężko im było. Mieli potrzeby.
Starczyło na to wino gruzińskie.
Myśli do głowy wchodziły świńskie,
by się zagubić w seksie. W pieszczotach.

Lekko podbródkiem jej szyję otarł,
a ona dobrze znała ten gest.
Zapytał cicho: Dobrze ci jest?
Ostry paznokieć orał pośladek.
Nie byli może dobrym przykładem
na to że miłość odsuwa troski,
a właśnie płonął Most Łazienkowski.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1