Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

17 october 2011

Wierszyk, który rozmawia szczerze.

Policyjni szefowie narkotycznych gangów
swoje wielkie pieniądze składają do banków,
a ich ojcowie chrzestni - dawni cicho-ciemni, 
inwestują fortuny w różnych miejscach na ziemi.

Wszyscy mali dealerzy robią u konfidentów
i gdy trzeba pilnują politycznych przekrętów.
Tak głosują, jak każe władca sztucznych penisów.
Mówią : Nie! - do Platformy, ale też Nie! - do PiS -u.

Promowali zboczeńców. Bedą zdejmować krzyże.
Wszak wiadomo, że "ziółkom" do szatana jest bliżej.
W sprawiedliwość nie wierzą. Podziwiają Urbana.
Czy naprawdę ta młodzież była przez nas chowana?

Nie możemy się przecież odciąć od własnych dzieci.
Ktoś tu mętlik urządził i ten matriks nam sklecił.
Przeciw sobie napuszcza do większego sprzeciwu.
Młody człowiek się zgubił w świecie złudzeń i dziwów.

Cały świat dziś ma w nosie i nikomu nie wierzy.
Szuka dróg do przeżycia i zapomniał pacierzy,
ale kiedy już w Rzymie płoną nawet kościoły -
nie posłucha już starych, nieporadnych i gołych.

Młodzi jednak są  słabi i zapłacą swą cenę.
Świat ich znowu oszwabi i sprowadzi na ziemię. 
Jeśli trzeba - spałuje, albo w mundur ubierze
i nic nie zmieni  wierszyk, chociaż rozmawia szczerze.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1