Marek Gajowniczek, 29 april 2017
Reprymenda była sroga
i rozeszła się po kraju.
Kto dzisiaj prawo do Boga
ma mieć w piśmie, w obyczaju?
Kto pouczeń nie przestrzega,
ten winien zapłacić drogo.
Niech nie tyka pierwszy z brzega!
Bóg - to Bóg jest, a nie logo!
No, powiedzmy jakiś pieniacz,
albo żyd aszkenazyjski -
może czekać rozgrzeszenia,
ale Pan Bóg nie dla wszystkich!
Nie dla takich, jak naziści -
czyli pseudo-patrioci.
Napisano list - nie liścik.
Tym razem nie po dobroci.
Hierarchowie dobrze wiedzą
i żaden z nich nie pochwali,
tego, co uważnie śledzą,
bo światynię miał rozwalić.
Ludzi zaczepiał na drogach,
a potem im nagle znikał
i uzdrawiał w Imię Boga,
a przecież to polityka!
Na to kościół nie da zgody,
a wyjaśnienia są w liście.
Sam Bóg wybierał narody!
Jaki wybrał? - Widzieliście!!!
Weźmy za przykład Celnika.
Jak on się do Boga zwraca?
Toż wybrańców bożych tyka,
a tykanie nie popłaca!
Replika może dość sroga
i bez biletu do raju.
Kto? Jakie prawo do Boga,
ma mieć w piśmie, w obyczaju?
Marek Gajowniczek, 29 april 2017
Siedem latek minęło bez mała,
gdy nam nocka zrobiła się z dnia.
Na Krakowskie Polska przyjechała
i byliśmy tam szwagier i ja.
A ulica jaśniała tam cała.
Masa ludzi do ognia szła.
Jakby wiara nagle oniemiała.
Milczeliśmy szwagier i ja.
Potem długa kolumna jechała.
W oczach wielu zjawiła się łza,
aż od Wisły pojaśniał pałac,
a pod krzyżem szwagier i ja.
Potem wszystko policja zabrała
o tym właśnie jest ballada ta.
Siedem latek minęło bez mała,
a to jeszcze gdzieś w duszy trwa.
Zamiast krzyża zjawiła się pała.
Strażnik Miejski, co ludzi pcha.
Żona głośno w tym tłumie krzyczała.
Krzyczeliśmy - szwagier i ja.
I to może historia jest cała.
Wspominanie niewiele da.
Wznieśmy szkiełka kropelka została.
Siwe głowy dwie - szwagier i ja.
Możem o tem rozważać do woli
i dyskusja do rana niech trwa.
Zrujnowanych nic w kraju nie boli.
Jest Warszawa, szwagier i ja.
Marek Gajowniczek, 28 april 2017
Pewien niewinny złodziej
buszował tu od lat.
Podstępnie, niemal co dzień
uczucia paniom kradł.
Uwagi nie był godzien.
Lekceważył go świat,
a ten niewinny złodziej
do ludzkich serc się wkradł.
Uczynił łez powodzie.
Nie wyszedłby zza krat,
a jednak wciąż był w modzie.
Wzruszenia paniom kradł.
Zaglądał jak przechodzień.
Wiersze przed nimi kładł.
Emocji cudzych złodziej -
kochanek, mąż i swat.
Poeta lub czarodziej,
tę piosnkę kończy już.
Może to nie był złodziej?
Może to Anioł Stróż?
Marek Gajowniczek, 28 april 2017
Był zawsze lekkoduchem. Fortunie w nos się śmiał.
Inni szczęścia szukali. On szczęście zawsze miał.
Na fali - nie na fali... na oślep w życie gnał.
Inni poumierali, a on wciąż trwał i trwał.
I nagle, jak obuchem trafiła go ta myśl,
by swych wierszy okruchem do ludzi jakoś wyjść.
Gdy niwę zaorali, każdy się w duszy bał.
Inni prawdy szukali. On prawdę zawsze znał.
Wielki świat go przywalił troskami i zmartwieniem
i losu już nie chwalił, a często patrzył w ziemię.
Wszystko, co lekko przyszło, ulotne jest i tanie,
a ważne, co ma przyszłość i to co pozostanie.
Różne bywają duchy, te lekkie i te ciemne.
Jedne czekają skruchy, a inne są przyjemne
i gdy się chciało wszystkie na swe sumienie brać -
to pod figowym listkiem, rachunek czeka... Płać!
Marek Gajowniczek, 28 april 2017
Pisał wielki poeta, czym jest dla kraju partia.
Zawsze mu dobry etat dawała oligarchia.
Wszystkie jego utwory wydrukował Dom Słowa.
Tekst jego do tej pory żaden się nie uchował.
Poetą był on zdolnym. Niestety politycznym.
Odgórny i oddolny miał zawsze odbiór liczny.
Nagrody literackie pierwszy zawsze odbierał.
Bywał czasem na Foksal, a częściej u Fukiera.
Miał zawsze kredyt hojny u kelnerów, szatniarzy
i mieszkanko sprzed wojny, o jakim można marzyć.
Choć zawsze stawał w szrankach, to Nobla nie doczekał.
Dostała koleżanka, bliska mu i daleka.
Umarł nagle, przedwcześnie i nie był taki stary,
gdy już zwijano żagle, wynoszono sztandary.
Zniknęła partii wdzięczność i wierszy nikt nie czyta.
Czy ma szansę na wieczność poeta - hipokryta?
Historia krąg zatacza. Wracają przewodniczki.
Podsuwają tłumacza. Ciągną do polityczki
i ciepło zapraszają: Czemu pan nie popiera?
Wspaniały przykład dają, że był taki literat...
Jeżeli cię pytają:- Czym jest partia dla kraju?
Ostrożnie odpowiadaj: - Sorry! Nie mam zwyczaju...
Na żadne Związki nie licz i na wiecznych jurorów.
Zysk z progadandy przelicz na poczucie humoru!
Marek Gajowniczek, 28 april 2017
Pochmurno w kraju. Siąpi i plucha.
Święta państwowe odsuną pracę.
Mokre Krakowskie. Pałac bez Ducha.
Spliny reklamy rządzą pałacem.
Milczą atlanty. Ciszy przyducha.
Czasami medal brzęknie o tacę.
Mokre Krakowskie. Pałac bez Ducha.
Rzecznik krakowskim pachnie Ikacem.
Płatnych wywiadów kraj marnie słucha.
Mucha nie siada! - chwalą swą pracę.
Sondaże dobre, lecz braknie Ducha.
Drobny uśmieszek za niezłe płace.
Jest wiele gestów i rąk złożonych,
a każdy prawnik na chłodne dmucha.
Zamknięty w sejfie Zbiór Zastrzeżony.
Strażnicy dawni. Pałac bez Ducha.
Śpi obudzony książę na koniu.
Jest kordegarda, czy tylko fucha?
Dyskrecja spaja braci masonów...
Majowa chmura. Siąpi i plucha.
Parasolowo. Brama w łańcuchach,
a ich i nasze zbliża się Święto.
Ma długi weekend Pałac bez Ducha.
Wielkiej historii etap zamknieto.
Nie ma wiekszości do uchwalenia,
choć żądaniami Marsz wciąż wybucha.
Święcić będziemy czas poświęcenia,
przy kosmetycznych zmianach w okruchach.
Niebio nie sprzyja i deszczem płacze.
Czeka jutrzenki pewnie swobody.
Maj wciąż ma dla nas tak wiele znaczeń,
bośmy Narodem są nad narody!
Marek Gajowniczek, 27 april 2017
Są takie dni,
gdy serce drży
z obawy o podniety.
Wtedy i ty zamykasz dzwi
otwarte dla poety.
By nie za wiele
słów w kościele
słyszanych się spełniło.
Żeby pogrzebem to wesele
czasem się nie skończyło.
Jest coś tam - w nas,
co ma swój czas.
Wiele się już przeżyło,
a słów znaczenia
świat pozmieniał.
Została tylko miłość.
Posłuchaj o niej.
Połóż dłonie.
Poczuj to serca drżenie.
Jego koniuszek, a nie koniec
porusza się wspomnieniem.
Zabierze także i tę chwilę
Balsamem mu się stanie,
żeby mu usnąć było milej
wiedząc, że to kochanie.
Marek Gajowniczek, 27 april 2017
To powraca wraz z majem.
Jakbyś poczuł, że coś nagle ci odstaje.
Już rozważałeś o próżniach.
jednak znowu się wyróżniasz.
W termometrze
uniosła się
rtęć.
Lustro znów się uśmiecha
i w odbiciu jesteś stary remiecha.
Czy masz latek sto, czy naście,
to poczułeś - czas jest właśnie...
na spacerek.
Bierz rowerek
i pędź.
Gdy cię zmęczą kręcenia,
niech odpoczną chociaż oczy na siedzeniach.
Z takich spojrzeń i w cyklistkach
czasem rodzi się więź bliska.
Niepodzianie
przeradza się
w chęć.
Wiosna grzeje - nie studzi.
Wszystkie ścieżki i przebieżki są dla ludzi.
Chociaż z ciebie już nie chwat
i wyciąga z konta kwiat -
z majówkami
jesteś
za pan brat.
Jazda miesza w rozumie.
Czasem deszczyk niespodzianie z nieba lunie...
lub gdy nagle złapiesz gumę,
znów posłużysz się rozumem,
żeby składak
nie poszedł
na skład.
To powraca wraz z majem.
Jakbyś poczuł, że coś nagle ci odstaje.
Już rozważałeś o próżniach.
jednak znowu się wyróżniasz.
Na człowieka
czeka miasto
i świat.
Marek Gajowniczek, 27 april 2017
Ministrowie mają działki.
Na działkach głodne kawałki
mogą sobie opowiadać.
Nie przestaje jednak padać.
Jak majówka - to majówka,
lecz nie dla tych w tenisówkach,
raczej dla tych w limuzynach -
sąsiadów rancza Rywina.
Nasiąkła już wodą ziemia.
Wsiąkły także rozliczenia.
Prawo - pospolita rzecz,
nie powinno działać wstecz.
Skupia się na tym, co będzie,
a na razie pada wszędzie
i życzymy sobie zdrówka.
Jak majówka - to majówka.
Niech się martwią w Lotaryngii,
w Saksonii albo w Turyngii.
My jesteśmy po wycince.
Monit banku leży w skrzynce.
Pomoże nam mini ratka.
Długi weekend - kłopot? Gratka!
O co na raz tyle krzyku?
Może by tak do Meksyku?
Nie! W Meksyku teraz gorzej.
W górach - śnieg, wieje nad morzem.
Może lepiej na Bielanach?
Jak? Warszawa rozkopana.
Z wyjazdem będą problemy.
Chyba w domu zostaniemy
w fotelu, z kawką na stole
oglądając karambole.
Marek Gajowniczek, 26 april 2017
Na mnie nie czekaj! Na mnie nie czekaj.
Zobacz, kto koło mnie śpi.
Droga jest przecież niezbyt daleka.
Nie czekaj! Niech jeszcze śni.
Na mnie nie czekaj! Na mnie czekaj.
Na próżno kryjesz swą twarz.
Przyjdź nieco później. Zostaw człowieka.
Wiem, jakie zamiary masz.
Wiem, aż za dobrze, że ty i ona
potrzebujecie mnie obie,
ale to przecież jest moja żona.
Nie czekaj na mnie. Idź sobie.
To nie jest jeszcze noc odpowiednia.
Powietrze ostre i chłodne.
Nie każda spełnia się przepowiednia.
Horrory są już niemodne.
Na mnie nie czekaj. Odejdź stąd proszę.
Umiesz być przecież łagodna.
Takich natrętnych nigdy nie znoszę.
Nie czekaj i odejdź od nas.
Sen to czy jawa? Słowna zabawa?
W czerń przystrojona i biele.
Zawsze mnie nocka lękiem napawa,
kiedy mam kobiet za wiele.