30 june 2014
30 june 2014, monday ( Bez dedykacji )
Kurier wyglądał na zgonionego królika a ja stałam w progu, niezdarnie poprawiając szlafrok. Dlaczego świat tak pędzi? I co kryje przesyłka, która była na tyle istotna, żeby mnie wybudzić z kolorowego snu? Przywołać z Tucholi, gdzie prawie miałam w ręku klucz, kiedy urzeczywistniały się marzenia o ptaszarni. Ogromne uszy kuriera, mocna dłoń zaciśnięta na niewielkim pakunku i ponaglające sapanie. Rozbiegane oczy co chwila uciekały do stóp, żeby się chować z zakłopotania pod daszkiem, kiedy elektroniczny pisak groźnie mierzył w mój splot. Chyba go lekko peszyłam. Nie tak wyobrażałam sobie ten moment. Tę chwilę z innego snu, który się powtarza od lat. Przez który zasypiam, jak dziecko, żeby posmakować podróży w czasie, do krainy najskrytszego pragnienia. Czy za chwilę sen stanie się jawą? Będę naprawdę Alicją? Tą wybraną? Skończenie spełnioną?
Siedzę z Bercią w kafejce. Nie potrafię powstrzymać drżenia rąk. Bercia chichocze, że jesteś lepszy od kofeiny. Co ona tam wie. Jesteś skuteczniejszy od anestezjologa z dłońmi, jak bochen chleba. Tego, o którym pomyślałam, że gdyby krzyknął SPAĆ, zapadłabym się w letarg bez znieczulenia. Dlaczego uwrażliwiasz mocniej od stomatologa, który w zeszłym tygodniu kosztował mnie dwie kanałówki? Tego się chyba nigdy nie dowiem. Tak jak ty nigdy nie będziesz miał pewności, czy na okoliczność tej chwili rzeczywiście odstawiłam wszelkie używki. Pozostały mi dwa nałogi i ty, ale pozwolisz że się poddam walkowerem. Tak więc, rozłożyłam cię nieprzyzwoicie, ale ostrożnie, na lnianym obrusie w kolorze palonej umbry. Nie wstydź się, bo to ja mam powód do rumieńców. Błękitniejesz, błyszczysz kredowo. Dotykam z namaszczeniem, cieszę palce finezyjnymi tłoczeniami, pocieram silny grzbiet. I podnoszę do ust przestrzeń zapełnioną słowami, obrazami z dzieciństwa, grafiką z męskich spraw i fotografią, tą znad morza - pamiętałeś... Uwieczniłeś ją, otuliłeś drukiem o bajkowym zapachu świeżej farby drukarskiej. I nie zwracam uwagi na kpiące miny kawoszy, na okrągłe źrenice Berci. Dziś jesteś tylko mój. Co ja plotę; od dziś, od tamtej chwili na progu - pozostaniesz na zawsze i już cię nikomu nie oddam, tomiku jego wierszy.