22 september 2011
fandango
gdy blaskiem płomieni krwi czerwień się splącze
i dłonie szybują jak mewy
ramiona unoszą strop nocy gorącej
a stopy wzbijają się w niebyt
szeleszczą falbany atłasem i płótnem
i talia przechyla się giętko
na wargach karminem zakwita półuśmiech
szkarłatny jak pożar flamencos
w tle dźwięk kastanietów porywa swym rytmem
wibrują strunami gitary
zaśpiewu namiętność oddechy zbyt szybkie
znów tworzą dwóch ciał manuały
dłoń palce odgina na kształt hieroglifów
w tle czerni zmąconej przez cienie
wśród iskier lecących z ognistych obrysów
podszyte purpurą krwi wrzenie
ten rytm zawsze wraca zostaje w melodii
i nawet gdy sama nie tańczę
to nadal przez życie pozwala przechodzić
pod rękę z hiszpańskim fandangiem
Dla Izabeli Baczewskiej ;)