Poetry

Sede Vacante


older other poems newer

1 december 2011

Pięć litrów błagania o spokój

Wzlecieć wysoko nad głowami pierwszych dam tej ziemi,
bardzo powoli płynąć podniebną ciszą. Z majestatycznym uśmiechem. Niech patrzą w zegarach uwięzieni.
Połykać wiatr spieszący w drugą stronę, by ani okruch
euforii nie uleciał bokiem.
Nie być. Nie istnieć. Jak ptaki nad głowami ludzi. Taki choćby
królewski, milczący orzeł.
 
Podobno smak jabłka potrafi obalić teorię nieistnienia wyższej siły.
Czy sok z jagód. Zapach grzybów. Dotyk płatkiem maku, niczym
„nigdy więcej zimy”.
Melancholijna muzyka zwraca z nawiązką dwa lata w kołchozie,
a orgia z aniołami po zmroku, w swym zakazaniu czyni cię Bogiem.
 
Zmęczenie nie omija nikogo. Depresja straszy nielicznych. Nerwica ma ochotę na seks bez  zahamowań,
z każdym, kto w skale serca nie zatopił. Kto jak ja, na
niebie odpoczynku wygląda.
Szczęśliwi uciekli ponurym gwałcicielkom. Nieszczęśliwi mają
nadzieję,
że pięć litrów krwi szybciej uleci, niż ktoś  krzyknie: Nie odchodź! Jest jeszcze tyle do zrobienia!

Pozbierałbym resztki siebie znad grobu. Wyrzekł się łez, a smutek słodko zdradził,
jak Judaszowy spisek. Jak fałszywy przyjaciel bez twarzy.
Wszystko! Zaklinam! Byle tylko znów kochać, jak nienawidzę,
każdego kolejnego dnia w krainie martwych skrzydeł.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1