14 june 2011
od żołądka do serca
Będąc w domu mogę rozkoszować się ulgą. Teraz gdy serce bije spokojnie i regularnie - mogę sobie powiedzieć : (dałeś radę). Egzamin z informatyki był trudny, jednak - do opanowania.
Teraz spokojnie siedzę przed komputerem i ja Kacper Kot mogę rzec: jestem coś wart.
Gdy przypominam sobie śmierć przyjaciela - (trudno to opisywać) - zebrało mi się na wymioty. Nie było mi przykro - chciało mi się żygać!
Może i coś jest w tym co pewien filozof powiedział a mianowicie: człowiek dąży do doskonałości, porównując się z innymi - wtedy powstają kompleksy. Mam kompleks niższości.
Nie powiem wprost co mnie boli, gdyż dusza poraniona na wszystkie możliwe kierunki i głębokości - maskuje się. Jednak gdy patrzę na nie żyjącego przyjaciela, wiem że: "mogło być gorzej".
Gdy dowiedziałem się o jego skoku, dostałem wcześniej opisywanego odruchu wymiotnego - jakbym chciał cały żołądek powierzyć światu. Przecież częstował mnie obiadem, czasami zapraszał na kolacje...to jakby jego ciało było we mnie.
Teraz, gdy potrzaskany leży w trumnie w grobie nr 66, w rzędzie trzecim myślę: po co paliłeś to świństwo!...To przez marihuane, wiem to.
Dzisiaj chociaż mam tytuł informatyka myślę, że jestem coś wart - nie mogę przestać zwracać nowo poznanym ludziom zawartości swojego żołądka...