23 february 2012
23 february 2012, thursday ( ledwie sapiąc )
Nieopatrznie miałam chwilę szczerości, wierszowi który ociekał krwią menstruacyjną i odkrywał przed nami najciemniejsze strony kobiecości wybrałam drogą długiej refleksji kciuk dolny. I zaczęło się. Urażona duma poety o bardzo męskim nicku zaczęła rozdawać razy. Mamy pojęcie damskiego boksera, tu pojawił się poetycki bokser. Nawet ucieszyłam się, że nieopatrznie powołałam do życia nowy podgatunek homo sapiens, czyli sapiącego ze złości poety. Publikujesz, musisz się liczyć z różnym odbiorem, bo trywialnie dopowiem odbiorcy różnej maści się pojawiają. Podejrzewam, że upojna lektura moich wierszy podpowiedziała skrytykowanemu poecie, że jestem z generacji starszawych poetek, bo dostało mi się od dinozaurów i schyłkowej fazy mojego życia. Argumenty zacne, jednak dla kobiety mało budujące. Ja tu debiutuję cała w skowronkach, jeszcze nie doleciałam do Parnasu, a tu faza schyłkowa (z tym Parnasem - wyjaśnienie dla zbyt dosłownych - to był żarcik). Zastanawiałam się również nad tym jak uzmysłowić mojemu umięśninemu koledze z platformy, bo jednak w jakimś sensie zakolegowaliśmy się po tak obfitej wymianie komentarzy, że bycie dinozaurem nie musi być epitetem perioratywnym i przypomniał mi się żart, którym bawił nas jeden z profesorów matematyki w Mostaganem wskazując na okryte haikiem kobiety wystawiające jedno oko z zawojów - popatrzcie ona widzi więcej od nas - pierwszy raz daliśmy się nabrać na tę logiczną przewrotność - tak widzi więcej, bo dwoje naszych oczu, my tylko jej jedno. Tak jest z dinozaurami, nasze życie jest znacznie bogatsze, bogatsze o ten odcinek czasu, który różni nas od wieku młodszych osób, tym samym nasza epoka zawiera epokę tych, którym się wydaje, że mają coś na własność, coś co nie należy do dinozaurów, a tu jest odwrotnie. Ot logika kwefu.