Przemko, 16 november 2011
Czerń i nic, nic i czerń
wszystko takie zimne
straszne i ukryte.
Powierzchnia wody nieznana
zatapiam się w tajemnicy
przekraczxając bramę małości
w siłę wzbieram wulkanu.
Nagły dźwięk, świst
przechodzą małe mrówki
biegnę, idę coraz szybciej
jedyna kropla jednakowości.
Wlewa krople ukojenia
napełnia jednościa, spokojem
samotna przyjaciółka słucha
niespełniona zwykłych słów.
Nikt nie docenia uroków
cały światodwraca wzrok
szepczę słowa, czuję ciepło
czułe dłonie tulą serce stare
Przemko, 16 november 2011
Nie ma już go, odszedł
dawno wiatr zakrył ślad
po co zaprzątasz sobie głowę
nieznaczącym papierkiem.
Przecież się narzucał
jak płachta płaszcza
denerwował i wymuszał
szarżowałaś w czerwień słońc.
On jest tam, daleko
gdzie nie dociera promień
ani nie ma księżyca
snuje się w mroku sam.
Nie chciał pszeszkadzać zbyt
powoli odchodził w cień
nikt nie spojrzał na czas
-Czy to On, czy to cień był?-
Przemko, 10 november 2011
Wyjmij zimny stalowy miecz
przeszyj wynędzniałe resztki owocu
gnijącego od wewnątrz siebie
dawno już zaszło dla niego słońce.
Przytul śmiertelnie
nie puszczaj gdy się wyrywa
śmierć lepsza od niszczenia
lepiej zniszczyć co daje cierpienie
Nie płacz nawet
nie warty nic
był przecież ciężarem
nie mogłaś żyć
Już go nie ma
odeszedł w głąb czarnego lasu
nie utulił go nikt
stara śmierć gdzieś w krzewach
Tam jest w gwiazdach snuje się
odbija od ich jasności
teraz już nic kochanie nie trzeba
jest noc i samotność...
Przemko, 15 october 2011
Porwij mnie jak dziki wiatr
przez krainy,lata,chwile
prowadź tak pod wiatr
weź i zasłoń przed światem
tysiącem lampionów i ócz.
Zaczaruj mnie lekką grą
krokiem szeptu, słowem zapachu
zwyczajna codzienność przemień
w blask lampionów rautów.
Nie patrz w lustro wody
nagle skrusz mur niesmiałości
rozbij go! Obejmij skrzydła
kolorowego motyla - oddechem wspomóż.
Dmuchnij w jego skrzydła
znak daj, pociągnij w tęt
muzyką dłoni, czarem nektaru
- skuś delikatność, obejmij noc,
i skieruj do niebios bram...
Nagle wśród setek grajków i par
oderwij z filmu rzeczywistości
by zadziałał miłosny czar.
Przemko, 1 october 2011
Wbij w moja szyję swoje paznokcie
róż skóry przebij tęsknotą
i zatop usta we krwii
samotność niekiedy śmierci równa...
Kąsaj po plecach jak komar
Brzęcz i lataj przed oczyma
trudź, gnęb, naciskaj
Lepsze to niż pustka.
Duś i leż na mnie
gnieć całą osobą swoją
obtulaj otaczając całkiem
brak rozmowy dobija...
Czasem podejdź i się przytul
jak mały kociak do kotki
albo drapieżnie zaczaj sie
uderz nagle, byleby poczuć.
Spieczone usta ipłatki
napełnij kroplami czułości
zetrzyj szary piasku pył
odkryj mnie wędrowca nadziei...
Przemko, 27 september 2011
Wokół las dziki, zielony
niby dzień zwykły czerwcowy
czuć swąd chyba spalenizny
niebo osnute, promień krwawy
obejmuje ciemną okolicę.
Wyją wilki wieczorna porą.
Widzę kobietę, dotykam jej lice
to lód, krople potu po dłoni prą.
Patrzy tłum. Świecące oczy
oblepiają mnie wzrokiem
ludzie to nasi czy obcy?
Uciekam przed nimi i zmrokiem...
Cienie nie ustępują - palą sie
ogien bucha z ich dłoni
samoczę się z nimi - nie poddam się
zwyciężca zachowa kilka dni.
Czarny smok przyleciał nad glob
pokonałem stwory z hadesu
nie zniewolili mnie, zniknął trop
walczę z duchami u kresu...
Przemko, 24 september 2011
Jest strasznie
nadciąga niezliczona armia
w błękitnych mundurach
strzela przepoconymi kulami
ich serie wstrząsają ziemią.
Ruszyła artyleria
rozjaśniła mrok nocy
słychać grzmoty i błyski.
Kanonada trwa - objeła okolicę
bezlitosną siłą nieposkromioną
trwamy w oblężeniu cywile
lepiej się nie ruszać.
Strach został generałem!
Patrzymy na walkę bezradni
wobec potegi świata
walka trwa a my nic nie możemy
oczekujemy ciszy, mgły spokoju
wtuleni, będący sami
uciekamy w siebie
przed ogniem burzy
Przemko, 24 september 2011
Łuny unoszą się nad horyzontem
pionowe szare kolumny idą
biegną szarzy jednakowi żołnierze
ku kosmosowi rozpływając się w niebycie.
Swąd zaciska nozdrza świadków
świeże mięso gnije - smród
popiół jest ścieżką odrodzenia
wyrosna zielone pędy roślin
nadpalone kości będą glebą
przyszłych pokoleń flory
Przemko, 24 september 2011
Słotawo mi w gnieździe
i skowyczą tam pisklęta
stęsknione pokarmu ciepła
skaczą wpatrzone w niebo.
Tak bardzo pragną jeść
że aż skrzydłami machają
próbując dolecieć w dal
gdzie ciepło słońca i chmur biel.
Hula po tym gaiku wiatr
lekki młodzieniec chłodny
prześcieradło zerwane ze sznura
pokazuje kształt jeego dłoni.
Dębowe lasy i brzozowe obrzeża
nocą powoli szepczą słowa
przekazując sobie wzajemnie
stare opowieści, nowe ciekawostki.
W tym dzikim, nieodkrytym borze
trudno zasnąć spokojnie
ciągle niebo się zmienia
pogoda i słota naprzemian
w walce dnia
Przemko, 20 september 2011
Wejdź w daleki kłąb
samolotów i krążowników chmur
zatop sie w much ustach
u zachodu słońca
wędrującego za horyzont znów.
Rozjaśnij samotność chwili
gorącem bladego promienia
bijącego z szarych gwiazd
nieustannej pogoni nocy.
Biegnę ku brzegowi myśli
ukryty wśród wzgórz zielonych
tam gdzie srebrny czar
i mały dworkowy dom.
Przytul mnie, motyla dnia
kolorowoskrzydłego marzyciela,
a wśród traw i barw
bądź kwiatem z nektarem.
Idę w hałasie maetalu i kół
snuję się w lampach latarni
pragnąc skończyć szary ból
w delikatnej ciepłości dłoni