Kvasar, 10 november 2012
Imię jego
Przedwieczne
Zanim trzepotanie myśli
Zatoczy swój okrąg
On widzi
Nie rozpacza
Skrajem uśmiechniętych warg
Myślą, słowem gestem
Żyjesz otwarty
Jeśli nie ma niczego
Co by rozdzielało
myśl twoją i czyn
prawdę i kochanie
światło i serce
Natchniony spokojem, radością i zaufaniem
W samym środku sztormu, gotowy do walki
Pogodnie i szczerze szczodrze i spokojnie wita każdą fale
Również tą ostatnią
Kvasar, 10 november 2012
Rozpromieniły się słońcem
I rozdyszały żarem
te myśli nieskładne
tak piękne tym latem
Oparty o liny
Na żaglowce patrzę
Piękne białe kwiaty
Wysłane wprost z marzeń
Dajcie mi siłę wiatru pokonam przestworza
I dajcie fali siłę pustynię przemierzę
Jestem ogniem i lodem siłą niemoc zmierzę
I w dal się wpatrzę zanim nagle cicho skonam
Kvasar, 24 october 2012
"How are u doing handsome! (:
My name is Indira. I make friends around the entire planet and I would like to learn more about u ;)
So, let's see what will happen :)" Indira Carron
Hello :) :* :)
:|
(My english is weak - so sorry)
My name is Unknown
My name is Everybody
My hand are Blue Sky
My thoughts are Invincible
I going through the forest
To see a Secret
And Secrets will see me
And now it goes to far
already
Kvasar, 21 october 2012
Popiersia szare bytów nieudanych
Wyparte myśli zapomniane treści
Ja sam w przeszłości powijakach szarych
Jęki boleści
Dudnią i dzwonią łańcuchy i bramy
Znów otwierane zawarte od wieków
w czarnym czarnym kraju tym za kurhanami
pamiątki dziejów
I słońce grozi boleśnie i cicho
zagraża porankiem i że dzień napełni
Jakże żyć szczęściem kiedy już cierpienie
rolę duszy pełni
Otarłem pot z czoła szarości szalikiem
Otarłem łzy i krew szara w szarą wsiąkła ziemię
ta rozdygotana rozdarta i wątła
Milczy życzeniem
Kvasar, 2 october 2012
Co mogę ci powiedzieć drogi przyjacielu
byś nie umarł ze strachu jak przed tobą wielu
Urodziłeś się przecież już wiesz co to znaczy
z głębiny czerpać szczęścia a czasem rozpaczy
Mówisz sen miałeś kiedyś i że ten się spełnił
otworzył drzwi przed tobą i wszystko wypełnił
Tak jak wypełnić może zazwyczaj jedynie
tylko to co wprost z serca i wprost z duszy płynie
Znak prawdy śmierć niesie a czasami życie
Użyźni twoją ziemię czy uderzy skrycie
i złamać może lemiesz co miał być narzędziem
utworzonym ku próżnej chwale i potędze
I nie odnajdziesz prawdy w księgach wszechwiedzących
bo samotna i dzika pośród ludzi chodzi
więc wiedz i zrozum dobrze usłysz i spamiętaj
wciąż czeka na zarosłych ścieżkach twego serca
Na jedno słowo ciche i twój znak pokoju
Zbudzi nową potęgę i ruszysz do boju
Kvasar, 1 october 2012
Teraz słowa płyną
Jak płynną modlitwą
I są rzeki wzburzone
Są szalone wichry
Jest chaos zagłady
Ruchome ściany
komórki i dachy
piwnice i strychy
pamięci
które nieustannie
odchodzą w niepamięć
Powracam do źródeł
Do pierwszego bólu
Cierpienia któremu znaczenie
Sam nadawałem
W cichości otępiałej duszy
O jakże samotny
Jest człowiek w nadawaniu (nowych) znaczeń
I tak jest
Jak być musi
Jednak jemu wciąż to nie wystarczy
On musi rozumieć
Więc jestem i szukam
Z latarką na brzegu odwiecznego morza
Tysiącletniej plaży
Dopóki prądu tylko starczy
Dopóki widzieć jeszcze tylko będę
Cokolwiek
I to co się zdarzy
Znów zaklnie mnie w sobie
A ja w tym się zamknę
Siłą czasu
Wiem przecież
Nie zaznam litości
Kvasar, 30 september 2012
Siadłem
oparłszy przedramię o miniparapet
spojrzałem przez szybę na zewnątrz
Milczeniem jestem kiedy autobusem
przemierzam przystanki dawno zapomniane
Weszła kobieta ta co milczeniu wroga
i wstałem by dusz naszych godnie bitwę przyjąć
Ciszą jestem o głos błagającą tak samo
jak wy co stoicie w mroźnej otchłani a przecież płoniecie nieustannie
Milczenia pełną płomienną modlitwą
Ojcze nasz mówioną ustami oprawcy
Dotykam powietrza
i unoszę ponownie
Do tego błękitu
i płonę
płonę
Płonę
Palcami przemierzam przestrzeń
strach nagle zaciąży każe dłoni uchwycić się czegoś
co spada wraz ze mną i wraz ze mną płonie
Spadanie w tym świecie nieuchronne
a przecież wciąż jeszcze jadę
Przed siebie
przed Siebie
?
W kolejnej daremnej próbie by siebie ogarnąć
i w sposób skończony zawrzeć siebie w sobie
wraz z nim i tak go pokonać (pokochać?) zanim sam istnieć zaprzestanę
...
Muzyka sfer w moich uszach
Muzyka sfer - posłuchaj
Kto raz tej harmonii zaznał ten na zawsze
pragnie zanurzony zostać w jej toni przeczystej
Świętości mrocznej rozjaścionej tylko wzruszeń kolumnami
prawdy słów szelestem
Niczym ogniste słupy na pustyni nabrzmiałej ciemnością
tam gdzie namioty narodu o ucieczce marzą
W owej chwili o nieznany Bycie
chciałbym cię zaprosić
ukazać ci wnętrze
(tej świątyni Pańskiej od wszystkich najświętszej
W które arcykapłan raz jedyny w roku ma szansę
wstąpić w czystości przebogatych szatach
aby błogosławić swój naród
aby spojrzeć Bogu
Miłości
prosto w twarz)
I naraz rytm już wystukują palce nieświadome
Usta moje w melodię same się ułożą
i zanim pieśni zarodek dojrzeje
umysł niecierpliwy myśl znajduje nową
i nową zabawkę
Jestem bliski celu
już widzę przystanek
Kvasar, 24 september 2012
Kolejny raz napiszę o niczym
To wszystko co dziś mnie spotyka
Nic nie znaczące słowa
Nic nie znaczące zdania ze świata znaczeń
Nawet uczucia co błyszczą
I gasną po chwili
Bez śladu
Bez sensu
Wśród ciszy nocy
Jestem
Jestem wart
Wartę pełnię
Jak księżyc
A oto mój grób
Anioł go strzeże
(Upadł jak ja
na ziemię)
Za drzwiami
Niewiadoma
Matka nicości
Zagłady
Kvasar, 23 september 2012
Oni milczą zza zasuniętych płyt
Najliczniejsza grupa
Potwierdza słuszność swoich racji
Grobowym milczeniem
Ich ciała odeszły w niebyt
Nikt nie wie czy dusze czy umysły
Czy wiara i miłość
Trwają
Trwają?
Gdzie i jak realizują swoje marzenia
Pragnienia i żądze które były ich
drogowskazami
Kiedy rozbijali się na
autostradach życia
Czy jeszcze nie wiesz
Oni mają ostateczną rację
Powiedz co możesz póki jeszcze jesteś
Zrób cokolwiek bo za chwilę
Nic zrobić nie będziesz mógł
Szepczą
Szepczą?
Pokochaj
Bo za chwilę
Za późno będzie na wszelkie uczucia
Żyj bo za chwilę za późno będzie
Na jakiekolwiek życie
Myśl bo za chwilę zgaśnie
wszelka myśl świadoma
Alarm
Alarm
Alarm !
Kvasar, 23 september 2012
Nie wiń mnie o chłód
Nie żal że nie chcę cię przytulać
Spójrz
Widzisz?
Tak
Od dawna już nie mam skóry
Którą ma każdy człowiek
Boję się umrzeć z bólu
kiedy będziesz w moich ramionach
Wiedz że czasem i tak parzy mnie twoja bliskość
Twoje słodkie ciepło
Staję tak sparaliżowany póki nie zemdleję
Z rozkoszy czy bólu – sam nie wiem
Nie chcę wiedzieć
Nie oskarżaj o dziwne słowa, czyny, gesty
Tak dawno nie widziałem drugiego człowieka
Nie znienawidź mojego milczenia
Obce są mi słowa ptasiego trelu
Jakim raczysz moją zastygłą
skamieniałą w ostatecznej trwodze postać
Nie dziw się że uciekam na twój widok
Znaki kolorowe na skrzydłach motyli
Pędzą wtedy wprost do moich oczu
Nie mogę ich odgonić
Są zbyt szybkie
Oślepiają i ranią
Żądłami tęsknoty
Nie obwiniaj mnie że nie chcę nic mówić
Że melodia twego głosu to jedyne upragnione dźwięki
Pragnę ich jak dziecko
chce znów usłyszeć głos matki
Dawno zabitej
Nie uciekaj przecież ja pragnę cię widzieć
Jak dawno zaginiony na środku pustyni
Pragnie widoku innego człowieka
Nie dziw i nie obrażaj gdy uciekam
Kiedy mówisz o ciele
Tyle lat już żyję jak poza swoim ciałem
I zapomniałem tak wiele
Nigdy cię nie okłamię
Lecz twoje kłamstwo pierwsze
Zabije mą miłość i spali
A tylko popiół zostanie
Iskry nie wskrzesi huragan
Nie próbuj zrozumieć
(Czy widzisz jak bezgłośnie błagam?)
Ofiaruj mi bieg po nieskoszonej trawie
Zanim świt nastanie
Ofiaruj twoją cierpliwą obecność
Cichą świadomość gwiazd
Nie zbliżaj za bardzo
I nie uśmiechaj
Bym się nie uzależnił
Kiedy odejdziesz
Musiałbym umrzeć
... o tyle chcę cię dziś prosić
...
Lecz Ty... och!
Uśmiechasz się tylko złośliwie
Cóż dziś wystarczyć mi musi
Twoja szczera niemawiść
Opuszczasz już moją celę
Ale zostawiasz łańcuchy
Będę niecierpliwie oczekiwał aż wrócisz
W bezgranicznym przerażeniu