Kvasar, 22 september 2012
Liścia szczery szelest
Szum bezgłośnie cichy
Opaczna strona znaczeń
W cichym rozróżnieniu
Patrzą w stronę wzgórza
Niczym szary wilk
W ostatnim oddechu
Kvasar, 15 june 2012
Nie napiszę pięknego sonetu
Nie ubiorę w słowa myśli tak subtelnej
że cisza krzyczy o nią
niczym doprowadzona do ostatniej granicy
kobieta
Niczym - słowami kopię dołek
Próbuję zakopać się w piasku
Schować przed nadchodzącą zagładą
Albo chociaż usypać wał przeciwogniowy
Nakryje się kocem z nadziei i wiary
Za mały wiem wciąż za mały
Może jednak nie spłonę
Może wiatr rozgoni duszącą chmurę
Zanim się uduszę
Teraz już wiem
Wieśniacy wypalają pola
Płoną trawy i lasy
Nie dla mnie przetrwanie
Zbyt późno by uciec
Za wcześnie by żegnać z życiem
Czekam
Piszę
Kvasar, 15 june 2012
Piszę
Tak
Piszę
Gdybym chciał wypowiedzieć
Cząstkę tego co czuję
Umarłbym od krzyku
Rozdarłbym gardło i serce
Wypluł płuca i zęby
Jest takie cierpienie
Które wcale nie boli
Oto ból który bólem nie jest
Zatrówa myśli słowa czyny
I nie zrozumiesz tego
I nie odpowiesz nigdy
Na pytanie nigdy
nigdy
nie zadane
Czy znasz to pytanie
Kvasar, 9 june 2012
O jakże mierzi mnie
Kiedy cię zadowalam
Jakże nienawidzę szacunku
Który wciąż żywię
do Ciebie
Kiedy i Ty do mnie żywisz...
Każdego kłamstwa...
Ja wciąż żyję - krzyczę w usta wichru
Lecz objęcia życia jakie ja poznałem
Słodką są trucizną
Szepczą w moje uszy
Zakazane strofy
Nie chcesz nie chcesz ich usłyszeć
Nie chcę nie chcę mówić
Pomimo wszystko co boli kaleczy
Wsłuchaj się teraz w mój głos nabrzmiały uczuciem
Wsłuchaj się w niski tembr mojego głosu
Zapomnij o bólu przez tą krótką chwilę
Na skraju przepaści stoję
Na skraj wodospadu przybiegłem
aby z Tobą pomówić
Nie ma nie ma jutra
Teraz już mamy wszystko co zdołamy unieść
Nic wiecej ani serce ani umysł nie zmieści
Życie w martwych pustkach własnych klatek-tkanek
słów nie na uwięzi
Brakuje tak bardzo
Bardzo
Jakbym w całym życiu nie powiedział słowa
Jakbym się jeszcze nigdy nie narodził
Nie żyję jeszcze
To dlatego wciąż nie mogę umrzeć
Lecz to się nie liczy
Lecz to już nie ważne
Biegnę włosy rozwiane wodna piana łaskocze wyciągnięte palce i tak widzę widzę
tak tak
już dostrzegam
Rozpacz
rozpacz w skalnych kipi trzewiach
Krzyczy
Przenika szczeliny aby z głośnym jękiem
W dół spaść tam gdzie głębia i ciemność jeszcze większa
dzika i potężna
To kuźnia
Kiedy to zrozumiesz - powiem Tobie
Twórca
Stając się na Jego podobieństwo
Wolny od ja
W tym ginącym kwiecie
Odnajdując piekno
Kvasar, 9 june 2012
Opaczny mistrz
Sztuka zapomnianych wierzeń
Ostatni kapłan
Szaman niegodziwej żądzy
Światłu wyrwane trzewia
Na kamiennej szachownicy światów
Odrealnione dźwięki dochodzące zewsząd
Żygowiny znaczeń
Cierpień dożywocie
Lodowate sople kolumn Wszechwięzienia
Pustka
Pustka
pustka
...
Z zaciśniętej dłoni
Ulatuje motyl
Jesteś wiarą
Nadzieją
Miłością
Sądem który niczego na ślepo nie waży
Nie osądza
Prowadzony samą Prawdą
Nie skazuje lecz obdarza szczęściem
Czystą Radością
Prawdziwą drogą
Kvasar, 16 may 2012
Oto rozgadany
Jestem jak niedokończony
Pieniek wycięty ze stu różnych twarzy
Gdzie o jednej tożsamej możesz sobie marzyć
Wrzuć to do rzeki z mostku
I uciekaj przecież
Ten kto się potknie i upadnie
Umrze jeszcze tego roku?
Albo puść jak wianek na wodę
Przepłynie do morza albo zderzy z brzegiem
Może to i ciekawe ale cóż oznacza
I czy to znaczenie ma sens samo w sobie?
Ach tak wyrwać się z siebie
Tak wprost z korzeniami
Otoczyć światłem w miejsce burej ziemi
Otoczyć zrozumieniem w miejsce cichej grozy
zasnąć na jej brzegu
Zawarłwszy ją w sobie
Smakować milczenie?
Kvasar, 15 may 2012
Po raz kolejny pisać będę nieprawdę
Wstyd
Wstyd mi bardzo
I proszę
Wybaczcie
Nie dlatego ją piszę że kłamię
Lecz dlatego że pragnę mocno mówić tylko prawdę
Jednak słowo każde jest niczym miganie
Jak masz zrozumieć skoro inaczej jak ja je poznałeś
Nagrody zbierać będą co najbliżsi sobie
Reprezentowani najliczniej
Czytaj
Nieprzeciętnie przeciętni
Ja nie wiem jak mam mówić prawdę
Ja już nie potrafię
Każde najprostrze słowo a tysiące znaczeń
Jeśli nie rozumiesz - ja nie wytłumaczę
Pragniesz lecz ja pragnienia tego zgasić nie potrafię
Czym jest czuć się niemową w kraju w którym dorastałem
Czerwienić się gdy mówię kocham
Wątpić mówiąc oczywiście
Jakie mam jedyne wyjście
I mówię to co pragniesz słyszeć
I wstyd mi że tak Cię potraktowałem
(Wstyd mi kiedy widzę Twoją pozytywną reakcję)
Nie da się inaczej
nie da się inaczej?
Jeżeli więc piszę o miłości wolnośi i wierze
Czytasz w moich słowach nie mnie lecz przeze mnie - siebie
Jeśli będzie o grozie i pięknie
O potęgach i chwałach
O trawniku i gatunkach rodzinach i szczepach
Malutkich i wielkich
Głośnych cichutkich szczupłuch
Grubych
Owadach i liściach
Michałkach i kwiatach
Ten cichy dysonans
Ten uparty refren
Inne nastrojenie
Już zmienia to wszystko co pragnę powiedzieć
Nie żyjemy wiecznie abym mógł pół godziny opowiadać przecież
prostą myśl
Nie wszystko co proste jest biedne
Jak trudno przełożyć znaczenie na słowa
Jeśli jednak masz umysł wypełniony spokojem
wolny od zamętu
Zapraszam
Choć świat nie dzieli się jak chcą symbole na czarne i białe
jakże piękne czasem rosną drzewa znaczeń
Jeśliby je w języku swym uporządkować
Pielęgnować w swych ogrodach pamięci i myśli i zdarzeń
Można je podziwiać
Zachwycić się czasem
Rozkochać w ich smaku
I z czasem
Odłożyć w najsłodszą niepamięć
Niech na lepsze poczekają czasy
A my nowych głodni a my wciąż zachłanni
Lub zrealizować
I - dobrze jeśli - zdziwić się że w życiu jest całkiem inaczej
Mężczyzna uśmiechnięty z reklamy
Napis - Muzyka której nikt nie słyszy nic nie znaczy
Cóż ża prawdziwe kłamstwo
-Albo krzyk rozpaczy
Kvasar, 11 may 2012
O aniele zagłady
O najmijszy którego czarne szpony
Pachną ponad kwiaty różanego krzewu
Twoje puste oczodoły dziś wskazują mi cel
I drży we mnie serce
Jak skrzydła motyla na wietrze od morza
Jak mam wstać z ławki na której usiadłem
Jak zdjąć melonik i złożyć parasol
Jak w tą mgłę dłonie wcielić
Pochwycić rozpostarte i ponad
i poza
Ukłonić żółtemu poblaskowi żeliwnej latarni
Sięgając po bagaż
Nic nie wiem o głoskach
Taktach melodii starej pozytywki
Jednak odejść muszę
Kiedy czas się skończy
Zanim jeszcze na dobre się zaczął
Chciałbym posłuchać baśni
Takiej pięknej o prawdziwej miłości
I wiernej przyjaźni
Ojcze
Dlaczego już muszę odchodzić
Więc chwyć mnie za ręce
Moje serce blisko
Krwinki przez tętnice przetaczane z hukiem
Och jakże znużone
Jak bardzo chcą spocząć
Ostatnie spojrzenie na światło ostatnie
Zachodzące słońce którego dziś nikt tutaj nie chce
Ja jeden go szukam duszą i spojrzeniem
Zanim całkiem
Umilknę
Kvasar, 5 april 2012
Otwórz pięści i oczy
Potężny jesteś i piękny
Wielki jak najwyższa góra
Jaki znak twój i imię
Kim jest ten król potęgi
Jakie jest jego imię
Oto wzniósł skały swoich rąk
A ruchowi jego huk towarzyszył głośniejszy od gromu
Głazy toczone ramion spojonych traw i drzew korzeniami
Poruszone
Oto deszcz gwałtowny przebiegł po jego lewym ramieniu
Zza pleców wyszło nowonarodzone słońce
I uniósł miecz a złote jego ostrze
Przeniknęło mgłę i przebiło chmurę
Światło nieba wniknęło w żywy rozdarty kamień
I rozpadł się miecz na dwoje a złote ostrze
Zastępiono żelaznym
Próbowanym w ogniu
I nastał dzień pierwszy
A po nim noc pełna spadających wprost na kolana
Gwiazd