Poetry

Drwal


older other poems newer

14 february 2014

Już przez sen Walenty ten

nieustająco, namolnie
w czasie dowolnie wybranym przez los
na palcach, z dymem fajek pod nos
zapachem traw, końskiego potu
chińskiego roku, co był wlazł
pod okno pokoju, by zabrać spokój,
 
podchodzę tęsknie i błędy robię,
 
ty już pewnie chrapiesz, a ja czuwam u wezgłowia,
by do snu zaś jakiś młodziak, czy drapież...nik
nie wlazł po kryjomu,
rąk nie wsuwał pod kordełkę ,
chyba powyrywam ręce, nim dotrze do domu!
 
sen mi czucie morzy, stoję i oczy przymykam,
gdzież podział się absztyfikant?
sam bym się położył, przydział to nielekki,
choć nagością wabisz babią,
 
stój! jak na straży postawią
niebieskie tabletki!





* dziękuję






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1