Alutka P, 9 september 2011
(drugi tekścik urodzinowy;)
poprzestał na czekaniu
może trochę nazbyt długo
patrzył na wybitnych
przyjaciół
nie obawia się słuchać
wiatru
spodziewa się o każdej porze
przygotowany
ze złotem w szklankach srebrnie milczy
uśmiecha się pod wąsem
refleksyjny - myśli brunatnie
przymiarką cudzych piór
nie zgrzeszył
pychą co łechce
zamaszystą próżność
obchodzi
kwiaty podobne do podbiałów
o krótkich łodygach
potrafi prawić
w rumianych jabłoniach
pękatych słodkich gruszkach
i wiotkich mimozach
nie szukał zapomnienia
przywykł
do jednej mirabelki
degustuje koniuszkiem języka
czasem cierpki smak
rozważnie dozuje słodycz
od panny otrzymał skrupulatność
brak podzielności
uwagi
wystarczy dla innych
ciekawy światów
godzinami siedzi nad wodą
zaplątany w linach
śni o żaglach
zabiera mi czasami
pół nocy i ze dwie godziny
z pospolitym zawieruszeniem
podchodzi jak kot
własną ścieżką
Alutka P, 9 september 2011
(pierwszy tekścik urodzinowy dla Jarka J)
cierpliwości mówię
zbyt afektywny powiadasz
nie zżymaj się i nie sap
z liszką w kieliszkach
tequila
przyjdziemy pośpiewać
ostatnie takie trio
może w (nie)Swornychgaciach
byle kija zamaczać
na leszcza z wieczora
rozejdziemy się grzecznie
do pracy
bez niej nie ma łyskaczy
Alutka P, 9 september 2011
na swoje uspokojenie
nie mam już nic
na usprawiedliwienie
chroniczny brak snów
zacieram ślady
nie rozdrapuję
nauczona przez szarego wilka
oswajam
pochylone gałęzie
wchodzą przez okno
na głowę
strącony spada popiół
powoli
rozpoczyna się wycinka
skrzypi stary wbijany klin
pomaga
frustracja obracana w żart
nie słucham
poczucie winnych
sprawiedliwość
potyka się o korzenie
sekwoje tutaj nie rosną
szeryf ma więcej gwiazd
i kopnięty nimb
zatacza się
Alutka P, 8 september 2011
Sam wpadł w tarapaty,
sam z nich wyjdzie,
Lub nie. Na szczęście,
istnieją granice wsadzania głowy w piach*
załatwi wszystko siłą głosu - spierdalaj
od wczoraj w odpowiedzi
wyczujesz wiatr katabatyczny
uniesie lód znad adriatyku bora
pieścić cię będzie
zapamiętasz ten dźwięk i rozkosz
kobieta oryginalnie przyprawi obiad
Lukrecją możesz ją nazwać
przytuli jak carukia barnesi
jadowite będą noce obowiązkowo
nie kupuj butów odejdzie dobrowolnie
w kapocie łatanej szarością
milczeniem odpowie bez wahania
wykręci na pięcie
ręce podejdą do szyi
*Mariusz Grzebalski
Alutka P, 7 september 2011
poranne noszenie wiader
piasek w horyzont z mgłą
jest gnój - zabrakło pola
do popisu jeszcze dwa dni i pół
litra nie jesteś w stanie
podobno po robocie
odżywa duch walki
porażka mam na drugie
już nie Małgorzata
choć miotła jeszcze w dłoni
lęk oklejany przez długie wieczory
jesienne przyjemności spóźniony grzyb
chłopcy przy płocie stoją kołki
nie mówią nic
niepewnie i uciążliwie
zaszalał świt na moim miejscu
wysadzona z siodła
Alutka P, 5 september 2011
łóżko skrzypi zadartą pościelą
koszula przyciasna
pije na noc
nie biorę
darmowych gazet i kolorowych
unikam stylistów
nie mówcie mi co mam robić
niech ktoś zdejmie
ten krzyż
malowany jak ptak
Alutka P, 1 september 2011
wzrok obojętnieje przed balkonem
osłaniam tyły a zmysłów starannie wyostrzone
igły przebijają skórę mięśnie ścięgna
zerwane bandaże wpycham sobie do ust
zapach uryny klei się do języka
nie przywiązuję wagi
szale kołyszą się na wietrze
lokalizacja nawiewu nie jest rzeczą najważniejszą
zachować resztki siebie - wyjść
ucieczka będzie nagrodzona chłodem
pod ciężkim kamieniem pełzam - beznoga jaszczurka
w dzień odgryzania powietrza
koncentruję się za lodowymi taflami
dłonie zapominają wyłapać promienie
szczelniej zaciśnięta źrenica
przeklinam ten czas
niech już nadejdzie dzień
cierpkim zapachem świeżo skoszonej trawy
zamykam powieki
Alutka P, 1 september 2011
na stole zabrakło chleba i wina
moja ciągle moja ciężka
glina ręce glina ciało glina
w ziemię
złych poruczników nie można ująć
niczym psy krążą
kąpiel zwyczajną gehenną
unoszenie nóg
nigdy nie będzie już prostą czynnością
gałęzie wierzby mandżurskiej na posłanie
łatwiej zalegać z zamkniętymi oczami
albo w otwarte okno skoczyć
kiedy we mnie krzyczą kamienie
o ostrych krawędziach przypominam sobie
nad ranem
trójdzielne kalendarze spadają
bez następnego dnia na przehulanie
palcami pozbierałam całą paletę jej snów
wydanych wezwań
do śmierci
należy stawić się bezzwłocznie
Alutka P, 30 august 2011
Pochylam głowę, łatwo - chyba bym skłamała
Za milczenie nie winię, zmieniam pocałunki
Z tobą piszę po lustrach, marne tego skutki
wiem; z wyciągniętej ręki pociecha jest mała
Pod wozem i na wozie, poszaleć zachciałam
Żebyś tak raz od siebie zaprosił na łódki
W dal ze śpiewem na głosy, choć na ustach kłódki
Ty uśmiechasz się, kiedy uciekać już miałam
Wróciłam wydmuchrzycą i czekam wytchnienia
Kiedy ryby płetwami głaszczą mnie po brzuchu
Trafiona zatopiona spisuję wspomnienia
Leczę rany zadane po celnym wybuchu
Moja ręka zadrżała wyciągnięta wcześniej
Nie wiedziałam cyniku, że ty ciągle we śnie
Alutka P, 29 august 2011
nie jestem tą kobietą
podaruj mi
naręcze melancholii
bo takie ładne
bo czerwone
zasuszę jedną po drugiej
rozpalę ogień - spłoną
ustami włożę źdźbło
przestaniesz widzieć tak wyraźnie
nie będzie bolało
tylko mi nie mów
nie dokazuj
nie kokietuj
przecież po to tu jestem
obiecałam