Prose

Krzysztof Półtorak


older other prose newer

7 september 2015

Uszczypnij

Jak gruchnęło, to gruchnęła wieść, że nie diabeł taki straszny.

Ruszyło lotem nocnym (już tradycja). Z błogosławieństwem, ze śpiewem cerkiewnego kantora. Wieść szła w eterze, szła szeptem i na krzyk. Mowa więzła, zwięzła.

Nim nadeszło, Jesionowa zarządziła. Pakowali puszki, kasze, kołdry. Jesion zawczasu zakopał beczkę benzyny. Na działce. Przeczekają.

Nie każdy. Skakali. Ale i zwyczajnie marli. Serce często.

Gadali. Że dwudziesty pierwszy wiek. Że wnuki tylko w kinie te rzeczy, z colą zimną, w chłodnej sali, klimatyzowanej - się ocknęli.

Biegają, wte, wewte, polski chaos, polski los. Biskup (tam pop). Spieszył się, ale pokropił. Odjechał. Odjechali (jak wtedy).

Wtedy – teraz – cyrkulacja zdarzeń, mdli.

Częstomocz, o szczypanie proszą. Centrum miasta. Tu zostanę. Tu poczekam. Zapach późnego lata, grzyba na klatce. Szczyny nieuszczypanych.

Diabeł - nie diabeł, ułożyć się trzeba – tak myślą. Stoją po bramach. Gotowi, zawsze ich wielu.  Stał chętny Kuśmider. Ten od wujka z ZOMO. Na Szkolnej go widziałem. Nie odpuści. Nie po to on do miasta.

Rwać paznokcie.


Uszczypnij!

 

Warszawa, 1 września 2015






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1