1 november 2013
Proza
Dom niegdyś należący do dziadków Huberta, a teraz do jego wujka, zaczynał się korytarzem. Po lewej stronie znajdowała się kuchnia, a po prawej zejście do piwniczki. W dalszej jego części, było jeszcze jedno pomieszczenie, łazienka oraz schody prowadzące na poddasze.
Wujek wszedł do kuchni, a Hubert wraz z nim. Od razu przy wejściu znajdował się zlew, obok niego, w rogu stał stary, kuchenny piec. Do którego wujek właśnie podszedł, otworzył żeliwne drzwiczki i wrzucił kilka drewien do już palących się. Po czym udał się w stronę kredensu, znajdującego się w przeciwległym narożniku i wyjął z niego dwa płaskie talerze. Położył je na prostym drewnianym stole, stojącym na samym środku kuchni. Padające
na niego światło, przedostawało się przez wychodzące na podwórko okno, które było jedynym w pomieszczeniu.
Posiłek zjedli w milczeniu. Hubert nie znał od wczoraj swojego wuja i odkąd sięgał pamięcią, ilekroć przyjeżdżał z tatą
w odwiedziny do dziadków, to nieważne jakie debaty były prowadzone przed obiadem czy kolacją, to sam posiłek spożywano tutaj w ciszy.
Dopiero, gdy skończyli jeść, mężczyzna zapytał:
- I jak, smakowało?
- Jak na twoje możliwości kulinarne, to nawet złe nie było. Najadłem się, dziękuję. – odparł chłopak.
- Cieszę się.
Uwagę Huberta przykuła bransoleta na lewej ręce wuja. Zawsze go ciekawiło, czy naprawdę jest ze srebra,
jak świadczył na to jej kolor, czy to po prostu zabarwiony metal. Chłopak nie przypominał sobie, aby widział kiedyś wujka, który nie miałby jej na nadgarstku.
Sam mężczyzna, również się w nią wpatrywał. Wyraz jego twarzy wskazywał zamyślenie, zupełnie tak, jakby go tutaj nie było. Najwyraźniej bransoleta przywoływała wspomnienia i niekoniecznie były one radosne.
W pewnym momencie, mężczyzna lekko poruszył głową
i oderwał wzrok od bransoletki.
- A powiedz jak ci się układa z Olką? Wszystko w porządku? – zapytał. Hubert wypuścił długo wstrzymywane w płucach powietrze. – O chłopie, widzę że coś nie tak, opowiadaj. – dopowiedział wujek.
- Nie jest już tak kolorowo. Pierwsze miesiące były jak wyjęte z bajki. Wszystko się układało, prawie nie było problemów, a jeśli się pojawiły, to od razu znikały. A teraz.. My po prostu oddalamy się od siebie. – Nastała chwila ciszy, wujek nie odezwał się ani słowem, powalając siostrzeńcowi kontynuować. – Już nie widujemy się tak często, jak na początku, a jeśli ją spotykam, to wyłącznie w towarzystwie jej kolegi, Henia. Ona już chyba przestała cokolwiek do mnie czuć, wiesz wujek? – Mężczyzna cicho westchnął, po czym zapytał:
- A ty?
- Czy ja jeszcze coś do niej czuje? Tak, tylko co mi po tym? Myślę, że wkrótce Ola oficjalnie zakończy nasz związek. – stwierdził
z przygnębieniem Hubert.
- A ile to już będzie? Cztery miesiące, pięć?
- W zeszłym tygodniu, dokładnie w czwartek minął piąty. – Bez chwili zastanowienia odpowiedział chłopak.
Był przybity.
- Widzisz chłopcze, w życiu tak już jest. – odparł wujek, następnie ponownie spojrzał na swoją bransoletę. – Raz na wozie, raz pod nim, jak to mówią. Ale nie martw się, w życiu nie raz przychodzi czas na zmiany, najwyraźniej ten dla ciebie nastał.
- Może masz rację i coś w tym jest.
- A powiedz, co słychać u twojego ojca? – Zapytał wujek, celowo zmieniając temat.
- Ogólnie ma się dobrze. Gdy wraca z biblioteki, ciągle coś czyta
i przegląda jakieś dokumenty.
- Czyli jednak nadal szuka. – powiedział szeptem sam do siebie wujek, jednak na tyle głośno, by Hubert zdołał usłyszeć.
- Masz na myśli moją mamę, że szuka mojej mamy?
- Oj Hubert. Twoja mama odeszła po tym jak się urodziłeś. Musisz to zaakceptować.
- Łatwo ci mówić. Ciekawe dlaczego to zrobiła. Nie kochała mnie? Ojca? A może coś jej zrobił?
- Posłuchaj, niedawno mówiłem o zmianach, że przychodzi na nie czas i najwyraźniej po twoich narodzinach, moja siostra doszła do wniosku, że chce coś zmienić w swoim życiu.
- Tak, tylko że jak tata mi o niej opowiada, to nie zachowuje się, jak osoba zraniona, czy zostawiona. Mówi o niej bardzo ciepło, czasem nawet się śmieje. I w ogóle często o niej wspomina. Trochę to dziwne.
- Rozumiem, ale zapewniam cię, że twoja mama już do was nie wróci. – powiedział wujek. Po czym nastała kompletna cisza. Hubert spochmurniał jeszcze bardziej, po czym spuścił głowę. Chyba za ostro go potraktowałem. – pomyślał mężczyzna.
Mina chłopaka diametralnie zmieniła się. Był zamyślony, jakby czegoś nasłuchiwał. Zmarszczył brwi. Nagle wstał z krzesła i podszedł do okna. Patrzył na jeden z budynków znajdujących się na podwórzu. Oborę.
- Może zrobię herbaty? – zapytał łagodnie wujek. Lecz jego siostrzeniec nie odpowiedział. Mężczyzna ponowił pytanie. – Hubert może chcesz herbaty, co? – I znowu brak reakcji. Młodzieniec zdawał się nic nie słyszeć. Stał biernie, z głową przy szybie, stale wpatrując się w jeden punkt.
Jego wujek splótł ręce na piersi, próbując usilnie dowiedzieć się co jest grane. Nagle, wyraz jego twarzy
z zamyślenia, przeszedł w zdziwienie, wręcz niedowierzanie. Był zaskoczony do jakiego wniosku doszedł, ale po chwili uśmiechnął się lekko. No tak, jak mogłem to przeoczyć. – pomyślał. Mężczyzna wstał i podszedł do siostrzeńca, po czym podniosłym tonem rzekł:
- Nie mówiłeś, że masz dzisiaj urodziny!
- Co? – Głos Huberta, brzmiał jakby dopiero co się obudził. – Ach to. Tak, mam dzisiaj urodziny. – rzekł chłopak,
a w jego odpowiedzi nie było słychać euforii.
- A o czym myślałeś, patrząc na podwórko? – spytał wujek.
- A nic, tak się zamyśliłem.
- Co, znowu Olka? – Hubert kręcił oczami, usilnie szukając odpowiedzi.
- Tak, można tak powiedzieć. – Jego wujek wiedział, że nie jest to prawda, ale odrzekł:
- Spokojnie młody, już niedługo przyjdą zmiany, możesz mi wierzyć. – odparł dziwnie pewnym tonem mężczyzna.
- Nie wiem, może. – odparł chłopak, po czym znowu powoli zaczynał zanurzać się w głąb swego umysłu, skupiając wzrok na oborze. Jego wujek doskonale wiedział co się dzieje.
- To ja może pozmywam naczynia, a ty w tym czasie przejdziesz się po podwórku i zwiedzisz stare kąty? – spytał ochoczo wujek. Hubert zdawał się być na skraju własnej świadomości. I po chwili przerwy powiedział nieobecnym tonem:
- Dobrze. – Odwrócił się i wymaszerował z kuchni, a jego wujek swobodnie obserwował, jak siostrzeniec kieruje się prosto do obory, był jak zaczarowany. Gdy już zniknął wewnątrz budynku, mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się na korytarzu, po czym jeszcze szybciej wbiegł po schodach na poddasze.