iw, 25 march 2012
każdy gryz pączka
pozostawiał biały wąsik
który natychmiast wycierałeś
chusteczką
delikatnym ruchem
dodawałeś jej słodkości
cukru pudru twoich ust
nagle zacząłeś w nią
głośno smarkać
jak dzieciak
instruowany przez matkę
w jaki sposób
powinno się czyścić
zasmarkany nos
w jednym momencie
pozbawiłeś
słodkości chwili
słodkości pączków
na słodkim porcelanowym
talerzu rosenthala
z rodzinnej kolekcji
słodkiej mamy
która
w mngnieniu oka
pojawiła się
i ze słodką miną
podała ci czystą chusteczkę
jej brzegi
zdobiły słodkie różyczki
identyczne
jak te rosenthalowe
z porcelanowego półmiska
nawet wzrastające
uczucie mdłości
poddało się
i oddaliło szybkim krokiem
pozostawiając za sobą
tumany cukrowego pyłu
iw
iw, 24 march 2012
zasuszony uśmiech znalazłam
między starymi płytami
nieruchome piórko do gitary
zawieszony gest
niespełnione marzenia
ścieżki prowadzące donikąd
zdławioną ciszę
wystygłe ciepłe słowo
pocałunek, którego smaku
nie pamiętam
spojrzenie pokryte kurzem
muzyka wciąż ta sama
iw
iw, 23 march 2012
popełniam przestępstwo
(chyba)
na uliczkach starego miasta
znalazłam serce
które zgubił tu kiedyś Goethe
przywłaszczyłam sobie
lecz przyrzekam oddać
gdy będę już stąd odchodzić
na swoją obronę -
nie upilnowałam własnego
zgubiłam gdzieś w Polsce
gapa ze mnie
czy skazana?
iw
iw, 22 march 2012
bez znieczulenia t n i e s z słowami
"narkozy!"- wołam, nikt nie słyszy
dyżurny lekarz w skrzydła odziany
domaga się pokory, ciszy
trzepie z rozmachem, pióra lecą
mówi, że - stróżem z bożej łaski
mam modlić się, by stał koło mnie
na zakończenie dwie zdrowaśki
r ż n i e s z jakby piłą zardzewiałą
rdza wtapia się do krwi obiegu
krwawię i jęczę, tak na przemian
amen - na długie wieki wieków
służba anielska, cóż dziś warta
jak pogotowie ratunkowe
proszę, by rany ktoś pozszywał
oni - że tyle na ich głowie
na żywca wbijam igłę z nitką
ściegiem nerwowym sycząc w ciszy
anioł opuścił wzrok i skrzydła
nic już nie widzi i nie słyszy
iw
iw, 22 march 2012
są ludzie
którzy mają brzydkie serca
niekoniecznie kamienne
ale o konsystencji jajka na twardo
ludzie o uśmiechu goszczącym tak rzadko
że nawet nie mającym okazji
poznać się z tym fałszywym
ludzie tak szczerzy
nie potrafiący zagrać miną
skłamać dobrym słowem czy gestem
słupek rtęci ich uczuć
nigdy nie przekracza
temperatury ciała
ranią godność
polewając jodyną bez dmuchania
wzmagają ciężkostrawność
podrzucając kapsułki
z terrorem psychicznym
rozpuszczane bez popicia
wpędzają w anoreksję
choć wyrzyganie się nimi
nie daje ulgi
liczba anorektyczek ciągle wzrasta
ze złoconych ram ściennych
przyglądają się im kobiety renesansu
nawet przy skrzyżowaniu wzroków
na jednym poziomie
spoglądają z wyższością
iw
iw, 21 march 2012
lubię noce
kiedy powietrze
nie drga słowami
ulice nie szumią
chodniki nie stukają
kiedy mrok wlewa się
w najmniejszą szczelinę
nie walczę z nim
jak latarnie
na metalowych nogach
nie zasłaniam okien
skrzypiącymi roletami
puszczam myśli swobodnie
te - nie ocierając się o nikogo
może dolecą kiedyś
do ciebie
a rogalik księżycowy
zjadam na śniadanie
iw
iw, 20 march 2012
dziś dostałam znów kawałek
autostrady tej do nieba
nie skończyłam jeszcze całej
wciąż budować mi ją trzeba
jakiś lepik stos kamieni
a na kalkach planów parę
i nie mogę nic w nich zmienić
tak zastrzegli sobie dranie
wybór dali - miejsca - ludzi
mogę wybrać według życzeń
bym się nie musiała trudzić
tyle - że na palcach zliczę
bądź tu mądry i decyduj
chociaż serce prawie wyje
ono nie ma chyba wstydu
albo serca to przywilej
z miejscem to nie taki problem
kocha jedno na tej ziemi
lecz kręcących się koło mnie
budowniczych chce już zmienić
tuman kurzu mnie otacza
nie budując - burzą wszystko
wciąż do punktu wyjścia wracam
z jakąś starą już walizką
tylko gdzie dziś znajdziesz durnia
co budować mu się zechce
kiedy życie wciąż utrudnia
czyli - pracy coraz więcej
patrzę na tą gruzu stertę
w dłoniach mi szeleści kalka
może chociaż na zachętę -
gruz usunie mi koparka
iw
iw, 19 march 2012
przyszła do mnie poezja
w odwiedziny bez zapowiedzi
choć wiotka i subtelna
drzwi otworzyła z impetem
powietrze falowało
falbanami jej sukienki
smugi zapachu lekkiego
mieniły się w oczach
z żalem popatrzyłam
na dziury w nowej wykładzinie
z babską ciekawością - na szpilki
rzucone pod stołem
bosa i błoga rozsiadła się w fotelu
poprawiając ramiączko biustonosza
zaczęła opowiadać
o wszystkim
jej słowa opadały na meble
podlewały kwiaty
tworzyły esy floresy na oknach
trzymały się uporczywie
uchwytów garnków
przysnęła nad ranem cicho wzdychając
przeniosłam ją do sypialni
była lekka jak piórko
poezja w moim łóżku
poezja na mojej poduszce
i ja
będąca relacją rzeczywistości
powoli zatracałam się w jej snach
darując mi sen - odebrała noce
w dzień rządziła się w mojej kuchni
boso przemierzała korytarz
nie widać
nie słychać
lecz czuć było jej obecność
tylko te szpilki
rzucone pod stołem
jedynie one
świadczą o tym
że była
a może ona ciągle tu jest
tylko nie chce
dziurawić mojej wykładziny
bo
po cholerę poezji szpilki
iw (dedykuję K.)
iw, 19 march 2012
lubię rozmowy z tobą
wyczułam duszę w spojrzeniu
w głębi ujrzałam
co w nieśmiałości skrywasz
nie bój się
szeptem myśli nazywać
puść rękę tęsknoty -
sama drogę znajdzie
wrzuć niepewność
z koszulami do prania
i w nadziei wypłucz
na huśtawce w parku
jak dziecko
wzbij się wysoko
byś nie czuł ziemi pod stopami
miej odwagę
ręką chmur dotknąć
zwątpienie im oddaj
chcesz nauczę cię latać
iw
iw, 19 march 2012
mowisz że za późno
po dwudziestu latach
że w gitary pudle
uwięzione dźwiękiem
że za oceanem
wyśpiewujesz teraz
choć chwyty te same
inną już piosenkę
że dotykiem palców
co w opuszkach jeszcze
czują drżenie ciała
znają ust wymowę
przenosisz na inną
czar nieziemskich tonów
wrota otwierając
kluczem wiolinowym
żem w sobie piosenką
co czasem zanucisz
co zapachem lata
powraca wspomnieniem
idąc po twych śladach
rifem tak znajomym
wprawiam struny drogi
w nasze dawne brzmienie
iw