krys, 8 april 2012
popłyń ze mną na granice niebieskiego orzeźwienia
powiemy azjatyckim turystom: Niagara to bujda!
problemy spadną w nieskończoną czeluść
potłuką się o ziemię łamiącą im szkielet
przeciekająca winda opleciona zapachem endorfin
zazdrosny Helios zacznie się rumienić
chowając głowę za horyzontem
nad polaną rozleje się mleko recytujące Pieśń nad Pieśniami
pod sklepieniem twoich piegów
rozłożonych z perfekcyjnością Demiurga
rozkosz zakwitnie wiosennym tchnieniem
krys, 8 april 2012
Wybacz, że jestem jak maszyna
Która tylko pracuje tak jak jej każą
Natura mnie stworzyła
Nic na to nie poradzę
Lubię Cię całować
Lubię Cię dotykać
Uwielbiam Twoje piersi
Ale Ty pragniesz czegoś więcej
Nie jestem stworzony do związków
Mam nóż w plecach
I nie ma w nich miejsca na drugi
Może gdyby przypadek nastąpił kiedy indziej
Nieco później lub trochę wcześniej
Jedyne co mi zostaje
To skulić się w sobie
I czekać na Twój odzew
Tak bardzo nienawidzę siebie
Tego o czym ciągle mówisz
Cynizmu lecz jak tu nie być cynicznym?
Kiedy świat jaki znam
Zamyka się w klatkę telewizji
I programów typu You Can Dance
Gdzie skurwysyn Wojewódzki
Jest autorytetem dla młodej masy
Która uczy się życia
Jak ja
Ale z innych źródeł
Mistrz Owidiusz mówi co innego
Wszystko co wiemy dzisiaj
Jest jedynie powtarzaniem
Semantyką nic nie wartą
Trudno pozostać „normalnym”
W Nowym Wspaniałym Świecie!
Przyjemności są mnożone
I każdy czegoś pragnie
Do czegoś dąży
Wydarta została spokojna oaza istnienia
Słuchamy ludzi
Jeździmy pociągami
Poznajemy jednodniowym przyjacieli
I tak to wszystko jest warte jedynie chwili szczęścia
Jaką napotykamy w szarej smutnej egzystencji nas samych
I nie ma nadziei
Jedyne wyjście Witkacego jest tchórzostwem
Znarkotyzowanego umysłu wonią Twego ciała
Dlatego odchodzę w granice niebytu
Gdzie nie ma Tego co Tu i Teraz
Odchodzę i już nie wrócę
krys, 8 april 2012
słodkie jak kawa i papieros
niepotrzebne jak chleb i woda
przeplata się
szczęściem
na przemian jak sinusoida
wykres emocjonalny
znajdź ekstremum funkcji
bóg jest matematykiem
krys, 7 april 2012
dancing
wieżowce alkoholu
spalone powietrze
stado danieli hasa po ulicy
niedopałki papierosowe
z kompleksami erotycznymi
może się pani dosiądzie?
dosiada chwilę później
w stadninie gdzieś w kącie
białego rumaka księcia z bajki
mięso się smaży
krys, 7 april 2012
widziałem światłość
miło ujrzeć boga bez twarzy
1,9 promila - alkomat na pewno był zepsuty
cieszyłem się
Dionizos klepał po ramieniu
szeptał że jestem jego synem
nie zaprzeczałem
byłem dumny
zaprowadził mnie do niej
matki zapomnienia
chwili olśnienia
siedziała w fotelu
rozkrok Sharon Stone
wpatrzona w portret Doriana Graya
jej sukienka odkrywała
co chciałem zobaczyć
wyobraziłem sobie jak lgnę do niej
język prawie jej dotykał
dzisiaj
wszystko widzę jaśniej
umęczone ciało
dusza - pogrzebana
próbuję wstać
bóg wina śpi w mojej pościeli
chrapie jak dziecko
na dywanie potłuczone szkło
czerwona plama
próbuję zmyć z siebie wczorajszy dzień
kątem oka dostrzegam ją
moją idyllę
pomiędzy zasłonami
w tym małym prześwicie
pieprzyk na policzku
suche z pragnienia usta
Dionizos śpi
kiedy osiągasz spełnienie
krys, 7 april 2012
Piszę łzami
z rzadkim przypływem uśmiechu na twarzy
Czuję tę słoność na policzkach
Morze to smutne miejsce
Płynę
Lecz gdzie i dlaczego po takich wodach?
Ocean mnie ciągle pociesza
On jest jeszcze smutniejszy
Jak długo mam czekać?
Chcę już utonąć
Odrzucić koła ratunkowe
Za dużo ich
Za dużo ludzi je rzucających
Zachłystując się
Mieć świadomość zgonu
Zacząć pisać
Czy powrócę?
Chcę odpowiedzi droga Hekabe
krys, 7 april 2012
Wśród fioletu balkonowych kwiatów
z dziecinną czystością
smakuję dłonią poręczy
Oh! Jaka gorąca!
W żyłach tętni od czerwoności!
Jaka krwistość obrazu mnie dopada!
Cudność i subtelność!
dźwięk suity Bacha wibruje moimi neuronami
promienie Słońca przenikają kłębki tytoniowego dymu
W oparach greckiej myśli
ku Światłu się unoszę!
Człowiek jest miarą
WSZECHRZECZY
krys, 7 april 2012
mama prowadziła mnie za rączkę do szkoły
czytała bajki na dobranoc
przyjmowałem ciało Chrystusowe
wierzyłem na prawdę i naprawdę
zamykałem w czarnych ścianach
matkę ojca siostrę
zabijałem lewym przyciskiem myszy
w liceum wpadł mi w rękę Russel
jego problemy filozofii
przez przypadek
poznałem pewną polonistkę
ciąża poprzedniej stała się zbawieniem
poczułem co to poezja i proza
nadwrażliwy
nie wiedziałem co znaczy kochać
prawiłem swe urojenia pierwszej lepszej kobiecie
jestem
czarną kawą popijam ferdydurke
mocnymi szlugami palę Sartre'a
krys, 4 april 2012
nic nie robić
wyjść na balkon i usiąść
nie myśleć
trwać
rozlać się wokoło